Samotna podróż

Obrazek posta

Wydostałam się z kapsuły o świcie. Poszycie było wgniecione, systemy martwe, a zapasy – żadne. Przed sobą miałam tylko pustkę. Trawy sięgały mi do pasa, kołysząc się leniwie na wietrze. Nad głową krążyły ptaki, czekając, aż upadnę.

Ruszyłam przed siebie. Nie miałam mapy, tylko słońce i gwiazdy, jak  podróżnicy, którzy przemierzają tę planetę. Przez pierwsze godziny ból ignorowałam, ale z każdym krokiem coraz bardziej czułam skutki niefortunnego lądowania. Złamane żebro? Stłuczone ramię? Nie miało to znaczenia – musiałam iść.

Pierwszego dnia nic nie jadłam. Drugiego znalazłam kilka owoców, które smakowały jak gorzki pył. Trzeciego piłam wodę ze strumienia, modląc się, by nie zatruła mi organizmu. W nocy chowałam się w wysokiej trawie, trzymając w dłoni ostry kamień, jakby miał mi pomóc w razie ataku.

Gdzieś tam byli moi ludzie. Może obozowali niedaleko, może tak samo jak ja szukali ratunku. Może ktoś zapalił ogień, ale ja go nie dostrzegałam.

Musiałam iść dalej.

Druga_Ziemia Maksim_Wolff książka Powieść scifi kosmos rozbitkowie podróże

Zobacz również

Jan Moravic
John Marllo
Tuż po katastrofie

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...