Po premierze
Premiera się odbyła dwa dni temu, na Warszawskich Targach Fantastyki.
Trudno mi ogarnąć to, co się stało. Może spróbuję w punktach.
1. W sobotę, czyli w dniu premiery, do godziny 13.00 na stoisku Fabryki Słów... zabrakło moich książek. Wszystkie zostały sprzedane. Dzielne dziewczyny w osobach Uli Słoneckiej i Luizy Kwiatkowskiej musiały działać, żeby ściągać rezerwy. A przywiozły, jak mówią, tyle, ile zwykle biorą na premierę. To naprawdę niezwykłe.
2. Ekipa Fabryki Słów stworzyła gigantyczny banner z okładką książki i moim konterfektem. Tak. Mam na to dowody w postaci zdjęcia powyżej. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie doświadczyłem. Jakiś plakat pośród innych - tak. Ale banner?! Tak wielki?! O, kochana ekipo. Jesteś wielka. Moje odessane z powietrza ego długo przecierało załzawione oczy.
3. Mało? Fabryka Słów stworzyła tort! Tak! To nie żart! W kształcie książki! I wszyscy potem ten tort jedli! Ja też! I kroiłem pierwszy kawałek!!! Nie mam słów, by okazać wdzięczność!
4. Rozmowę ze mną w roli głównej prowadził Paweł Truskolaski, tak, ten Truskolaski. Czytał książkę, prawie ją skończył! Zdążył z tomiszczem liczącym ponad 850 stron a było tak, że, cytując: "W pewnym momencie zorientowałem się, że jest druga trzydzieści w nocy". Czyli wciąga! O, Draco Dei!
5. Miałem kolejkę do autografów jak ze snu. Musiałem zrezygnować z robienia rysunków, a i tak się nie wyrobiłem i trwało to jeszcze kwadrans po wyznaczonym czasie.
Boję się używać słowa na "s" (nie chodzi o smoka ani o inne intymne sprawy), ale... chyba będzie dobrze!
Czuję nieopisaną wdzięczność wobec ekipy Fabryki Słów. Zrobili mi ogromną przyjemność. Co tam ogromną. Gargantuiczną! Monumentalną! Kolosalną!
Jestem wdzięczny fanom, przyjaciołom i tym osobom, które postanowiły dać szansę "Starej kobiecie i smokowi". Mam nadzieję, że polubią ten świat i bohaterów.
Bardzo dziękuję żonie, która towarzyszyła mi tego ważnego dnia.
Trwa ładowanie...