Konsekwencje nadmiernego wysiłku

Obrazek posta

Podczas spotkania autorskiego odbywającego się na ostatnim Falkonie, Damian Podoba zapytał mnie, czy wysiłek, który podjąłem podczas ostatnich miesięcy, nie jest groźny dla zdrowia psychicznego i fizycznego.

Odpowiedziałem, że z pewnością nie jest to zdrowe ani dla ciała, ani dla psyche i dodałem, powołując się na swoją lekarską wiedzę, że może się to odbić na moim zdrowiu. W duchu jednak byłem przekonany, że jeszcze tym razem uda mi się uniknąć konsekwencji.

Tak się nie stało.

W zasadzie nagle, bez ostrzeżenia, 14 kwietnia, gdy wyjeżdżałem, by nagrywać z Anną Traut-Seligą i Piotrem Koskiem odcinek Astrofazy o stanie wód polskich, pojawiły się bardzo liczne i nieprzyjemne arytmie serca w liczbie alarmującej. Owszem, zdarzało mi się przedtem mieć arytmie, ale niezwykle rzadko. Tym razem to były całe kaskady. Mnóstwo, mnóstwo "zgubionych" uderzeń, które drażniły mi coś tam w środku (nerw błędny?) i wywoływały kaszel.

Od tego dnia stałem się niemal kaleką. Po każdym wysiłku, po każdym stresie były arytmie, które nie chciały odejść. Dwa dni potem umarł Majki, co z pewnością, mówiąc brzydko, nie pomogło. 

I tak męczyłem się, starając się ogarnąć pytanie, co dalej robić z moim życiem, bo, szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałem i czułem się mocno zagubiony. I zaniepokojony. Zacząłem powoli akceptować, że nie będę mógł ani zbyt szybko chodzić ani niczego podnosić, bo moje serce tego nie zniesie. Genialna Żona nakłaniała mnie, żebym odwiedził lekarza, ale byłem tak zmęczony i rozbity, że nie byłem w stanie zorganizować tej wizyty.

Koniec końców jednak okazało się, że nie jest tak źle. Dosłownie trzy czy cztery dni temu zacząłem brać magnez i od dwóch dni arytmie po prostu zniknęły. Nie ma ani po wysiłku, ani po stresie. Żadnej. 

Ania Żona stwierdziła, że ten wielomiesięczny maraton (przypomnijmy - wydanie czterech książek!!!) po prostu mnie par excellence wyczerpał, a przy okazji wypłukał z wielu ważnych subtancji.

Wciąż nie czuję się w pełni sił, ale dobrze, że chociaż ta jedna sprawa zakończyła się w miarę dobrze.

Z innych spraw. Pojawiła się pełnokrwista recenzja "Starej kobiety i smoka", tym razem wersji ostatecznej. Jest tu:

Klik!

Mam też pełen zestaw ilustracji do "Orła Białego 3", a dzisiaj ma przyjść tekst po redakcji dokonanej przez cudowną Panią Karinę Stempel. Poniżej chyba moja ulubiony obraz. Mieszkaniec Tylawy (tam rozgrywa się duża część akcji) w całej okazałości.

Jeśli będziecie mieli ochotę, zajrzycie w tę sobotę na Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie. Impreza odbędzie się w wygodnym miejscu, bo w Pałacu Kultury i Nauki tudzież przed nim. Ja będę w sobotę o godzinie 14.00 w Namiocie H, przy stanowisku Fabryki Słów, czyli H5:

Warto wspomnieć, jak pięknie rozwija się sklepik Ku Chwale Twierdzy, prowadzony przez Ewelinę Wiechucką-Zgdud i jej męża, Dawida. Zajrzyjcie tam, jeśli macie ochotę:

Klik!

A tymczasem Szalona Ekipa Orłów przygotowuje Orlą Wioskę na najbliższy Pyrkon. Bardzo trzymam za nich kciuki i kibicuję. Jestem pewien, że wioska będzie wspaniała :)

Trzymajcie się w ten wtorek!

Astrofaza Anna Traut-Seliga Damian Podoba Orzeł Biały 3 Stara kobieta i smok recenzja Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie Fabryka Słów podpisywanie Piotr Kosek

Zobacz również

Po świętach, przed premierą
Mały raport
We wtorek nadleci Orzeł!

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...