Ogród permakulturowy – co to właściwie oznacza?

Obrazek posta

Niewiele terminów w ogrodniczo-ekologiczno-permakulturowych kręgach wzbudza większy entuzjazm — i dezorientację — niż „ogród permakulturowy”. Jest to określenie przywołujące na myśl obrazy bujnych leśnych ogrodów, dziwacznych spirali ziołowych, kreatywnych systemów kompostowania, kur grzebiących w ściółce i podniszczonych książek z nazwiskami Toby Hemenwaya i Billa Mollisona na okładce. Ale co on tak naprawdę oznacza?

Kwestia definicji

Czy ogród permakulturowy to ogród starannie zaprojektowany przy użyciu pełnego zestawu narzędzi i metod projektowania permakulturowego? Czy jest to ogród po prostu ukształtowany przez etykę Troski o Ludzi, Troski o Ziemię i Zwrotu Nadmiaru? Czy ogród można nazwać permakulturowym, jeśli zawiera kilka popularnych technik, ale brakuje mu projektu na poziomie systemowym? Czy to wystarczy, aby wyglądał na zrównoważony, czy też musi działać regeneracyjnie? Gdzie dokładnie wyznaczamy granicę, co tu permakulturowym nazywać, a co nie?

To nie są tylko pytania akademickie. W czasach, gdy zrównoważony rozwój jest pilnie potrzebny i szeroko promowany, termin „permakultura” jest zagrożony rozwodnieniem, niewłaściwym użyciem, niezrozumieniem i dewaluacją.

Muszę przyznać, że „wychowałem się” na tym, co nazywam „klasyczną permakulturą” — permakulturą rozumianą jako nauka o projektowaniu. Studiowałem projektowanie Stref, Analizę Sektorów, funkcjonalne powiązania, zasadę, że każdy element powinien pełnić wiele funkcji, a każda z nich powinna być wspierana przez wiele elementów. Do permakultury trafiłem nie przez grządkę bez przekopywania ani spiralę ziołową, ale przez głęboki szacunek dla przemyślanego, systemowego projektowania. Możesz więc sobie wyobrazić, jak niepokojące były dla mnie stwierdzenia takie jak „ogród permakulturowy to miejsce, w którym nigdy nie przekopujemy ziemi” lub „to ogród z glinianym piecem do pizzy i spiralą ziołową”. Wydawało mi się, że zupełnie nie trafiały one w sedno — sprowadzały bogaty, wielowarstwowy system projektowania do estetyki powierzchownej lub symbolicznych gestów.

Czy miałem prawo być zdenerwowany? A może kurczowo trzymałem się purystycznego poglądu w świecie, który szybko ewoluuje i eksperymentuje? Przyjrzyjmy się tym pytaniom wspólnie, analizując, czym może być ogród permakulturowy — i czym być może być powinien.
 

Klasyczna definicja?

W swej istocie permakultura — zgodnie z definicją Billa Mollisona i Davida Holmgrena — jest systemem projektowania zrównoważonych siedlisk ludzkich. Opiera się na obserwacji systemów naturalnych, świadomym umieszczaniu elementów w funkcjonalnych relacjach w celu tworzenia samowystarczalnych, odpornych ekosystemów, które zaspokajają ludzkie potrzeby.

Mollison był bezkompromisowo jasny w swoich stwierdzeniach:

„Permakultura to filozofia pracy z naturą, a nie przeciwko niej; długotrwałej i przemyślanej obserwacji, a nie długotrwałej i bezmyślnej pracy; patrzenia na systemy we wszystkich ich funkcjach, a nie proszenia ich tylko o jeden plon”.

W tym świetle ogród permakulturowy to nie tylko przestrzeń z ekologicznymi intencjami. To zaprojektowany system, w którym każdy element jest umieszczony w przemyślanej relacji z innymi. Projekt nie jest dodatkiem — jest fundamentem.

Takie ogrody często zaczynają powstawać nie od katalogu nasion, ale od analizy miejsca. Projektanci tworzą mapy, obserwują Sektory (słońce, wiatr, wodę, ogień itp.), planują Strefy użytkowe i integrują wodę, szlaki komunikacyjne oraz budowle, zanim pomyślą o rozmieszczeniu roślin. Ten wielowarstwowy proces pomaga zapewnić, że ogród jest nie tylko piękny lub produktywny, ale także energooszczędny, wymagający niewielkiej opieki oraz że posiada zdolność regeneracji.

Analiza miejsca na przykład może się rozpocząć od niczego więcej niż od krzesła i notatnika. Siedzisz, patrzysz. Zauważasz, gdzie wschodzi i zachodzi Słońce na przestrzeni pór roku, gdzie wiatr przeciska się między drzewami, gdzie śnieg utrzymuje się najdłużej wczesną wiosną. Nasłuchujesz odgłosów ptaków, śledzisz, gdzie gleba pozostaje wilgotna lub wysycha jako pierwsza, obserwujesz, jak zwierzęta domowe lub dzikie poruszają się w przestrzeni. Z czasem te obserwacje ujawniają wzorce, rytmy i ograniczenia miejsca. Na tej podstawie możesz naszkicować mapę bazową, zaznaczając nachylenie terenu, strefy zacienione, ścieżki spływu wody i źródła hałasu. Dopiero wtedy zaczynasz umieszczać elementy takie jak zbiorniki na wodę, kompostowniki lub nasadzenia drzew — nie tam, gdzie tylko ładnie wyglądają, ale tam, gdzie najlepiej współgrają ze wszystkimi innymi częściami systemu. A proces ten nie kończy się na wdrożeniu. Jak powie ci każdy permiś, ziemia nadal mówi. Kwitnąco rosnąca uprawa lub usychające drzewo mogą oferować informacje zwrotne bardziej szczere niż jakikolwiek podręcznik. Akceptowanie i reagowanie na te informacje zwrotne — dostosowywanie ścieżek, zmiana nasadzeń, przemyślenie i modyfikacja przepływów materii i energii— nie jest porażką. To projektowanie.

Jednak taki poziom projektowania jest rzadki poza formalną edukacją na kursach PDC lub poza kontekstami zawodowymi. Większość ogrodów — nawet tych, które aspirują do bycia zrównoważonymi — zaczyna się od wycieczki do centrum ogrodniczego lub szkółki drzew i krzewów. To nie znaczy, że te ogrody są złe. Ale oznacza to, że może im brakować holistycznej odporności, jaką może zaoferować projekt permakulturowy.
 


Nabazgrane na papierku. Zaprojektowane? Potrzebne?


Etyka i zasady jako fundament

Jeśli chcemy zrozumieć, co sprawia, że ​​ogród jest permakulturowy, musimy również wziąć pod uwagę etyczne podstawy i zasady przewodnie jakimi kierują się ludzie permakultury.

Permakultura opiera się na trzech podstawowych zasadach etycznych:

Troska o Ziemię: ochrona i regeneracja ekosystemów, które podtrzymują wszelkie życie.

Troska o Ludzi: zaspokajanie ludzkich potrzeb w sposób etyczny i sprawiedliwy.

Zwrot Nadmiaru (czasami nazywany Sprawiedliwym Podziałem): oddawanie nadmiaru czasu, energii, pieniędzy, wiedzy lub materiałów w celu wsparcia całego systemu i dwóch pierwszych etyk.

Te zasady etyczne nie są ozdobą — są kompasem. Wszystko w ogrodzie permakulturowym — od sposobu zarządzania wodą i żyznością, po to, jakie rośliny uprawiamy, po sposób dzielenia się zbiorami — powinno być w harmonii z tymi podstawowymi wartościami.

A za tymi zasadami etycznymi stoi potężny nakaz, główna dyrektywa Mollisona:

„Jedyną decyzją etyczną jest wzięcie odpowiedzialności za własne istnienie i istnienie naszych dzieci”.

To jest „dlaczego” permakultury. Zasady, które przekładają tę etykę na działanie, to „jak”. Dwanaście zasad Holmgrena — takich jak „Obserwuj i wspóldziałaj”, „Stosuj i doceniaj różnorodność”, „Projektuj od wzorców do szczegółów” i „Używaj krawędzi i doceniaj margines” — nie jest arbitralnych. Pomagają one projektantom budować systemy, które są odporne, adaptacyjne i osadzone we wzorcach natury.

Dla tych z nas, którzy weszli do permakultury przez bramę projektowania, etyka zawsze była początkiem. Projektowaliśmy, ponieważ nam zależało — na Ziemi, na Ludziach, na Przyszłości. Etyka i projektowanie nie są oddzielnymi dziedzinami w permakulturze - są dwiema stronami tej samej monety.


"W grząąąądkach z betonu, nie ma wolnej miłości" :P ;) 

 

Techniki bez pełnego projektu — nadal permakultura?

Częstym powodem nieporozumień jest to, że ludzie przyjmują kilka popularnych technik permakultury — grządki bez przekopywania, rowy konturowe, gildie polikulturowe, hugelkulturę, grządki dziurki od klucza czy choćby ściółkowanie kartonami — i zakładają, że stosowanie tych metod sprawia, że ​​ogród staje się permakulturowy. To zrozumiałe założenie. Te techniki są skuteczne, często piękne i często promowane pod szyldem permakultury.

Ale techniki to narzędzia. Bez szerszego kontekstu projektowego ryzykujemy, że staną się oderwane lub nawet kontrproduktywne.

Kilka lat temu odwiedziłem ogród, o którym mówiono, że jest żywym przykładem permakultury. Było to oszałamiające miejsce, pełne rzadkich odmian warzyw starych odmian — około tysiąca, w rzeczywistości. Różnorodność była oszałamiająca, a plony imponujące. To była radość dla oczu.

A jednak coś było nie tak.

Im więcej obserwowałem, tym bardziej zdawałem sobie sprawę: to była kolekcja, a nie system. Nie było żadnych strategii zbierania wody, żadnych pętli obiegu składników odżywczych, żadnego widocznego połączenia funkcjonalnego pomiędzy wieloma elementami ogrodu. Wyglądało to tak, jakby ktoś zastosował bioróżnorodność jak tapetę, nakładając ją na działkę, nie zwracając uwagi na podstawową strukturę, o którą powinna się ona opierać.

Zapytałem siebie:

- Czy ten system wytwarza więcej energii, niż zużywa?

- Czy elementy pełnią wiele funkcji i czy każda z nich jest wspierana przez kilka elementów?

- Czy ten ogród współpracuje z naturą — czy po prostu wykorzystuje naturalną estetykę w sposób zorientowany na człowieka?

Odpowiedzi były trzeźwiące. Sprawiły, że głęboko zastanowiłem się nad rozróżnieniem między estetyką a projektem, między formą a funkcją ekologiczną.

Techniki permakultury mogą służyć jako wspaniałe „wejścia w temat”. Ale nie są celem. Są jak słowa w języku — przydatne, ekspresyjne, ale bez znaczenia, jeśli nie zostaną połączone ze sobą i ułożone w spójne zdania, kierując się wspólną gramatyką i intencją przekazu.


Już permakultura, czy jeszcze nie?


Problem łatek i rozmycia

Odnoszę wrażenie, że wraz ze wzrostem popularności pojawia się coraz większa niejasność - słowo „permakultura” jest teraz używane często i szeroko — do opisywania ogrodów, biznesów, ekopokrewnych tematów w mediach społecznościowych, usług projektowania krajobrazu i  ofert edukacyjnych – wydawnictw, kursów i warsztatów. Czasami jest trafne. Innym razem wydaje się greenwashingiem.

Niemal wszyscy widzieliśmy posty na Instagramie: „permakulturowa uprawa sałaty” z obrazem monokultury w plastikowej hydroponice. Albo „eko-odosobnienie” szczycące się „permakulturowym leśnym ogrodem” złożonym z dwóch drzew owocowych i bambusowej altany. No dobra, mają jeszcze „ceremonię kakao”… Ciekawi mnie to kakao mazowieckie, bardzo intrygujące…

Odkładając żarty na bok, niebezpieczeństwo jest tutaj dwojakie: po pierwsze, autentyczni praktycy i ich działania mogą pozostać niezauważone pośród mnogości tandetnych pseudoprzykładów. Po drugie, transformacyjna moc permakultury może zostać sprowadzona do powierzchownej i pozbawionej zarówno funkcji, jak i etycznego wymiaru, modnej i wygodnej estetyki i narracji. Że jej istota rozmyje się tak, jak większość szlachetnych idei, jakie człowiek na przestrzeni dziejów zdefiniował, a jednak żyć wedle nich nie chce lub nie potrafi.

Mollison napisał kiedyś:

„Jeśli tylko 10% z nas weźmie pełną odpowiedzialność za własne potrzeby żywieniowe i energetyczne, wystarczy dla wszystkich”.

Ta wizja nie wywodzi się z marketingu — pochodzi ze zintegrowanego działania. Permakultura jako całość to struktura do przeprojektowywania całych systemów ludzkich, a nie szyld dla lepiej się sprzedającego ogrodnictwa ekologicznego. Nie może być „kwiatkiem do kożucha” i łatką na szemranych biznesach, pod którą kryją się nieetyczne działania ze szkodą dla Ziemi i Ludzi.

Nie potrzebujemy sztywnego nadzoru nad „przestrzeganiem kanonów”. Ale potrzebujemy rozeznania. Musimy uczyć jasno, dokładnie pokazywać i komunikować, że permakultura to coś więcej niż zestaw sztuczek ogrodniczych. To rewolucja w całym systemie - w sposobie, w jaki my, ludzie, zamieszkujemy Ziemię.


"Jeśli twoje uprawy nie budują gleby, to nie są trwałe" - Geoff Lawton

Spektrum ogrodów permakulturowych

Zamiast wyznaczać sztywne granice tego, co się zalicza do pemakultury, a co nie, bardziej przydatne może być myślenie o ogrodach permakulturowych jako o istniejących w rozległym spektrum.

Na jednym końcu znajdują się przykłady jak z podręczników: zaprojektowane przy użyciu pełnej analizy terenu, obejmujące strefowanie i planowanie sektorowe, z zamkniętymi systemami energii i składników odżywczych, integracją społeczności i długoterminową adaptowalnością. Te ogrody są nie tylko zrównoważone — są regenerujące, samoregulujące się i głęboko etyczne. Są zresztą zwykle tylko małą częścią czegoś większego – siedliska, sąsiedztwa, ekowioski, społeczności.

Na drugim końcu znajdują się ogrody ze szczerymi intencjami i kilkoma narzędziami permakultury - może jakieś gildie, beczka na deszczówkę lub kompostownik. To nie są porażki. To punkty wejścia w świat permakultury, miejsca, w których ludzie rozpoczynają swoją podróż w kierunku głębszego myślenia systemowego.

Pomiędzy nimi znajduje się ogromny, chaotyczny, ewoluujący środek. Podmiejski ogród przydomowy, który przetwarza szarą wodę i buduje zdrową glebę, nawet jeśli projekt jest nieformalny i tylko w głowie właściciela. Ogród szkolny, który uczy dzieci o ekosystemach i współpracy, nawet jeśli obieg wody i ścieżki nie są zoptymalizowane. Ogród warzywny, który działa na skalę komercyjną, wykorzystując te techniki permakulturowe, które do jego profilu produkcji pasują.

Permakultura jest skalowalna. Dostosowuje się do małych balkonów i rozległych gospodarstw, do wilgotnych lasów i suchych równin. Można by rzec, że nie liczy się rozmiar ani perfekcja, ale kierunek i intencja.

Holmgren przypomina nam:

„Permakultura to dynamiczna, ewoluująca struktura zrównoważonego życia i użytkowania ziemi — nie jest to stały zestaw reguł”.

Mimo to, nawet jeśli szanujemy tę elastyczność, powinniśmy zadawać sobie podstawowe pytania projektowe:

- Czy system poprawia się z czasem?

- Czy elementy wspierają się nawzajem?

- Czy obecność człowieka jest regeneracyjna, a nie ekstraktywna?

To są oznaki ogrodu prowadzonego w duchu permakultury— nawet jeśli jego mapa nigdy nie została narysowana.
 


Piękne, lecz ulotne


Termin wart ochrony?

Czy zatem powinniśmy chronić znaczenie terminu „ogród permakulturowy”?

Tak. Nie z powodu dogmatów, ale z szacunku. Permakultura to dziedzictwo — ewoluujący zbiór wiedzy, praktyki i etyki, który może pomóc nam poruszać się po wszechobecnym, wielopłaszczyznowym kryzysie klimatu, utraty różnorodności biologicznej, nierówności społecznych, zmierzchu autorytetów i duchowego odłączenia od Natury.

Permakultura, gdy jest w pełni praktykowana, jest głębokim systemem projektowym zdolnym do przekształcania nie tylko ogrodów, ale także społeczności, gospodarek i kultur. Gdy sprowadzimy ją do trendu lub etykiety, staje się płytka, dekoracyjna i łatwa do odrzucenia.

Geoff Lawton powiedział słynne słowa:

„Wszystkie problemy świata można rozwiązać w ogrodzie”.

Ale tylko wtedy, gdy ogród ten jest zaprojektowany tak, aby rozwiązywać problemy. Ogród, który ignoruje przepływy energii, życie gleby i potrzeby społeczności, nie uzdrowi planety — bez względu na to, jak jest fotogeniczny i ile zbiera polubień na Instagramie.

Ogród permakulturowy, oparty na etyce, zasadach i projektowaniu całościowych systemów, może to zrobić. Może nie jest doskonały. Może ewoluować powoli. Ale podąża ścieżką regeneracji – własnej i planety.

Toby Hemenway przedstawił taką perspektywę:

„Permakultura nie jest zamkniętym systemem dogmatów. To zestaw narzędzi — etycznych, praktycznych i koncepcyjnych — do budowania świata, który działa”.

Używajmy terminu „ogród permakulturowy” ostrożnie. Uczmy go z głębią. Praktykujmy go z pokorą i radością. Zakładajmy i uprawiajmy ogrody — nie tylko pełne jedzenia, ale także idei, relacji i przyszłości.

Wierzę, że to właśnie oznacza termin „ogród permakulturowy”.
 


Warzywnik na szczerym piachu pokrytym sianem


Trwałość i próba czasu

Permakultura, w swoim lingwistycznym źródle, jest skrótem od „permanent agriculture” (trwałego rolnictwa), a co za tym idzie, „permanent culture” (trwałej kultury). To coś więcej niż poetyckie określenie - wskazuje ono na sedno tej dyscypliny. Nie projektujemy wyłącznie pod kątem doraźnych plonów lub estetyki — projektujemy systemy, które mają przetrwać. Systemy, które w idealnym przypadku mogą utrzymać się przy minimalnych zewnętrznych nakładach, a nawet nadal funkcjonować, jeśli ludzkie wsparcie zostanie wycofane.

To rodzi prowokacyjne pytanie: czy ogród pełen warzyw jednorocznych jest „prawdziwą permakulturą”? Z jednej strony taki ogród może być wysoce produktywny, starannie ściółkowany i uprawiany bez syntetycznych substancji. Może wykorzystywać nasiona odmian tradycyjnych, opierać się na zasadach ekologicznych, a nawet zawierać gildie roślinne i nasadzenia wedle reguł dobrego sąsiedztwa roślin. Może wypełniać jedną z najważniejszych zasad permakultury, która głosi „Uzyskaj plon”. Ale co się stanie z tym ogrodem, jeśli ogrodnik odejdzie — na sezon lub na zawsze?

Systemy jednoroczne, bez względu na to, jak starannie zaprojektowane, mają tendencję do szybkiego powrotu do „chwastów”, gołej gleby lub erozji, jeśli nie są pielęgnowane. Istnieją one dzięki ciągłemu zaangażowaniu człowieka: sianiu, podlewaniu, zbieraniu plonów, ponownym sadzeniu. Natomiast las żywnościowy, zwany też leśnym ogrodem, raz założony, opowiada inną historię. Byliny, krzewy, drzewa baldachimowe, samosiewne zioła i rośliny wiążące azot tworzą piętrowy system, który naśladuje naturalny las. Nawet jeśli pozostawimy go w spokoju, taki system może nadal się rozwijać, oferować pożywienie ludziom i dzikiej przyrodzie, chronić glebę i ewoluować w sposób, który wspiera życie, a nie je wyczerpuje.

Nie oznacza to, że uprawa roślin jednorocznych jest „niepermakulturowa”. Wiele systemów permakulturowych obejmuje grządki warzyw jednorocznych — często umieszczane w Strefie 1, najbliżej domu, gdzie codzienna pielęgnacja jest najłatwiejsza. Są one jednak idealnie zagnieżdżone w szerszym projekcie, który równoważy krótkoterminową produktywność z długoterminową odpornością.

David Holmgren podkreśla potrzebę zarówno plonów, jak i stabilności. Jak mówi:

„System permakulturowy powinien być tak samowystarczalny, jak to możliwe. Musimy projektować siebie poza systemem, a nie coraz głębiej w nim”.

Leśny ogród lub różnorodny sad polikulturowy jest głównym wyrazem tej idei. Oferuje pożywienie, cień, ściółkę, siedlisko, lekarstwa, piękno — i często może to robić bez corocznej ingerencji, ponownego sadzenia lub nawożenia. Stanowi metaforę i rzeczywistość trwałości: system, który nadal służy, nawet gdy ludzka ręka się wycofuje.

 


Element trwałej kultury


Jeśli zapytamy, czy ogród permakulturowy może przetrwać próbę czasu, musimy również zapytać: czy ucieleśnia on sukcesję? Czy stwarza warunki do własnej kontynuacji? Czy też zależy od stałego strumienia energii — od nas, z paliw kopalnych, z podlewania i nawożenia — aby przetrwać?

Odpowiadając na te pytania, możemy zrozumieć, że najbardziej permakulturowy ogród może nie być tym, który przyniesie najwięcej plonów w tym sezonie — ale tym, który nadal będzie tutaj, karmiąc glebę, rodzinę czy społeczność, za dwadzieścia, pięćdziesiąt lub więcej lat.

 

Artykuł powstał dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem witryny https://patronite.pl/Permisie

Patroni Artykułu:

Mariusz
56 Patronek i Patronów Anonimowych


Serdecznie dziękuję!

Zobacz również

Dokumentacja permakulturowa
Dwanaście zasad projektowania permakulturowego na 12 miesięcy roku – część druga.
Blaski i cienie edukacji permakulturowej

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...