Start w niepełnosprawność

Obrazek posta

Zawsze, kiedy myślę o swoich początkach z niepełnosprawnością, przypomina mi się jedna scena.🤔

Siedziałem wtedy pod śliwą w przydomowym ogródku, w nim spędzałem całe lato. Na balkonie pierwszego piętra, stał mój kolega i wesoło rozprawiał o planowanym urlopie. Szykował się wraz z grupą znajomych na zagraniczny wyjazd. Skłamałbym, gdybym napisał, że w tym momencie nie zazdrościłem im wszystkim.😒

Czułem żal, którego nie mogłem ugasić. Chciałem móc wyrwać się z ogródka, ale nie widziałem choćby cienia nadziei. Wózek i brak perspektyw uwiązał mnie do tego miejsca. Wydawało mi się, że na zawsze. Nie umiałem wtedy walczyć o siebie, nie sądziłem, że można. Niepełnosprawność odebrała mi pewność siebie, także co gorsze, wiarę w swoje możliwości.

Czy to się zmieniło?🤔

Tak, kilka lat później. Na tym etapie większe zmiany zajmują miesiące, a nierzadko lata. Trzeba czasu, nim dopuści się myśl, że można coś zmienić. ♿ To, co robiłem do tej pory, trzymało w stagnacji, taki dzień świstaka, niby wszystko poukładane, ale bez potencjału.

Do działania zmusiła choroba mamy. Już nie tylko chciałem, ale musiałem coś wdrożyć. Na początek podjąłem pracę, zacząłem rozglądać się za możliwościami, odnowiłem znajomości. „Nie wytrzymasz tyle godzin przy komputerze” mówili wcześniej rodzice. Rodzicielska troska bywa zbyt zaborcza. Zbieg okoliczności sprawił, że pewnego dnia odezwała się do mnie Monika. Te okoliczności wynikały z tego, że moja osoba przestała być niewidoczna.

Dobrze nam się rozmawiało. 😊 Towarzyska pogawędka, która zakończyła się kilkanaście miesięcy później ślubem.

Zastanawiam się, czy wcześniejsze niepowodzenia były punktem zwrotnym? Może one ośmieliły do podjęcia ryzyka i porzucenia życia, które w tamtym czasie było pasywnie stabilne.👨‍🦽

Tak znalazłem się w Warszawie, zmieniłem stan cywilny. Rzuciłem się na głęboką wodę, poza domem rodzinnym bez gwarancji, że wszystko będzie dobrze. Starałem się teraz o wiele rzeczy, musiałem być facetem, którego się docenia. Zadbałem, by Monika nigdy nie zwątpiła w nasz związek. Tak minęło 17 lat, nie spoczywałem na lurach. Patrząc wstecz, trudno uwierzyć, że zbudowaliśmy tak dużo od zera.

Związek w takiej formie, na jakiej nam zależało, mieszkanie, które jest cieple i przyjazne dla wielu. Wzięliśmy udział w tylu wydarzeniach, że nawet trudno zliczyć. Nie musieliśmy, ale bardzo chcieliśmy angażować się w rzeczy, które mają znaczenie. Poświęciliśmy na to, coś najcenniejszego, swój czas. W naszym życiu jest straszne dużo pracy, wyzwań do zdobycia. Niepełnosprawność wpleciona w to wszystko nigdy nie dawała forów.

Ciekawość świata pozwoliła zobaczyć kilka jego zakątków, poznać niezliczone ilości ludzi, pokonać więcej niż wielu z nich. Rozmowa kolegi na balkonie nie miała już takiego znaczenia.🙂 Jednak pamięć o niej przypomina, że nie można przestać się starać.

Nie chcę dawać siebie za przykład. Raczej małą sugestię, bo wiem, jak łatwo traci się motywację, gdy los powala na kolana. Chciałbym, żeby ludzie z mojej OzN grupy nie porzucali marzeń. By nasz apetyt na życie zdobywał „szczyty”, takie własne, skrywane w głowach.♿

Być może w domu nie spotkamy od razu aplauzu, wiara w nasze możliwości rośnie z czasem. Każdy sukces przywraca wiarę w siebie. Nie piszę p locie w kosmos, dla mnie pierwszym sukcesem, było pokonanie przejazdu kolejowego wózkiem i dotarcie do ulubionego miejsca. Zrobiłem to pierwszego dnia po zakupie wózka elektrycznego. Przejazd nie był zbyt przyjazny dla takiego pojazdu.

Wiara czyni cuda!🍀

Niepełnosprawność Nastawienie nadzieja

Zobacz również

Czego oczekujesz od swojego życia?
Kochać to akceptować niedoskonałości
​ Strach przed niepełnosprawnością. ​

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...