KIEDY BIJĄ SŁOWA

Obrazek posta

ZŁE SŁOWA

Ojciec raz mówił do mnie po imieniu, a raz "ty kurwo". Byłam półdzikim dzieciakiem, które zazdrościło koleżance, bo miała w domu obiad. Zamiast lalek ubierałam prosięta. Nigdy się z tym nie uporałam

Żałuję, że się urodziłeś

Antek sam nie będzie o tym mówił. Jest dorosły, ale wciąż czuje wstyd i poniżenie, a one go paraliżują. Boi się kontaktu z ludźmi. O wszystkim opowie Małgosia, jego dziewczyna. Opowie o tym, jak zbił talerzyk, gdy był dzieckiem i za karę przez tydzień nie wychodził z domu, a rodzice przynosili mu jedzenie do pokoju. O tym, że ojciec w jednej z kłótni popchnął go na skrzynkę ze słoikami, przez co do dziś ma na plecach blizny. O tym też, że dla rodziców ten nieśmiały, zamknięty w sobie chłopiec był matołem, nieukiem, durniem, wulgarnie wyzywany. Że ojciec powtarzał mu: "Jesteś niczym, żałuję, że się w ogóle urodziłeś". A matka ulegała wpływowi ojca. Ten młodszy brat Antka Maciek to dopiero cudo: zdolny, ambitny, sama jasność. Oczko w głowie.

- Matka zawsze ich porównywała, tyle że Antek wypadał znacznie gorzej. Aż w końcu na pytanie, kogo kocha bardziej, odpowiedziała, że Maćka. Miałam łzy w oczach, patrząc na to wszystko - mówi Małgosia. - A Antek jest uczciwym, dobrym i czułym chłopcem. Najbardziej jednak uderza to, jak straszliwie boi się kontaktów z mężczyznami. Unika rozmów z moim ojcem, bratem, choć są mu życzliwi. Sam siebie uważa za niepotrzebny bagaż. Ma bardzo dużo kompleksów.

Porównywanie dzieci do rodzeństwa, kolegów czy do siebie to prawdziwa plaga. - I jedna z form przemocy psychicznej, która rujnuje dziecko. Ono odczuwa to tak, że nie jest dostatecznie kochane - mówi Jolanta Zmarzlik, pedagog z 25-letnim stażem pracy z ofiarami przemocy domowej.

Definicja przemocy psychicznej, choć trudna do uchwycenia, zasadza się na stwierdzeniu, że jest to świadome niszczenie lub znaczne obniżanie możliwości prawidłowego rozwoju dziecka. Wyzwiska i poniżanie, szantażowanie, nadmierne kontrolowanie, wzbudzanie poczucia winy, wymuszanie lojalności, emocjonalne odrzucenie, nadmierne wymagania i nieliczenie się z możliwościami rozwojowymi dziecka.

Mimo że przemoc ta nie zostawia widocznych śladów, wyrządza ogromne spustoszenie w sferze emocjonalnej, poznawczej i behawioralnej małego człowieka. Specjaliści uważają, że w ten sposób można złamać psychikę dziecka bardziej, niż gdyby było poddawane karom cielesnym. Dokuczanie dziecku wywołuje u niego lęk, utratę poczucia własnej wartości, świadomość braku miłości rodziców, a somatycznie: zaburzenia snu, łaknienia, przygnębienie, nerwice, zachowania agresywne, a nawet myśli i próby samobójcze.

Małgosia z Antkiem są parą od siedmiu lat. Dziewczyna, próbując oddać atmosferę jego domu, określa ją jako zimną. Każdy siedzi w swoim pokoju i nikt z nikim nie rozmawia.

- Jego ojciec, jak mnie widzi, to odwraca się plecami i znika. Matka jest nieprzytomna, często nie wie, co się wokół niej dzieje. Ma gabinet protetyczny i zarabia na cały dom. Żyją naprawdę na wysokim poziomie: domek pod Warszawą, żaluzje na pilota. A żałują Antkowi pieniędzy na jedzenie. Jak pracuje - źle, bo go nie ma w domu. Jak nie pracuje - źle, bo jest nieudacznikiem. I koło się zamyka.

Fanaberia rozpieszczonych dzieci?

Przemoc psychiczna jest tak powszechna w procesie wychowania, że występuje w milionach okoliczności. - Ludzie wychowują poprzez przemoc. Jest ona stosowana w domu, wywierana w szkole - bo przecież są rankingi i ambicje rodziców. Przemoc psychiczna towarzyszy także sytuacjom konfliktowym, najczęściej przy rozwodach - mówi Jolanta Zmarzlik. - Wówczas rodzice posuwają się do wielu chwytów, żeby wygrać swoje. Wygrać oczywiście kosztem dziecka.

Sprecyzował to w swoim blogu Jakub Śpiewak, założyciel fundacji Kidprotect.pl: "Szantaż jest najpotężniejszą bronią w arsenale toksycznych rodziców. Najlepszym przykładem jest rozwiedziony rodzic, który usiłuje zawłaszczyć dziecko. A sprawcy takiej przemocy często wydają się absolutnie porządnymi rodzicami. Przemoc psychiczną się bagatelizuje, nazywa fanaberią pokolenia rozpieszczonych dzieci".

No właśnie. Gdzie leży granica, poza którą już można mówić o przemocy psychicznej? Przecież każdy, kto jest rodzicem, ma coś na sumieniu, jeśli chodzi o własne dzieci. Nieraz rodzicowi zdarza się krzyczeć, a nawet użyć wulgaryzmów, kiedy puszczają nerwy. Proces wychowania jest na tyle trudny, że każdy ma prawo popełnić błąd. Ale o przemocy, jak zauważają specjaliści, należy mówić wtedy, gdy ten błąd jest stale powielany, gdy krzyk, poniżanie, wyzywanie dziecka, kontrolowanie albo zaniedbywanie i emocjonalne odrzucanie go są zjawiskiem powtarzalnym na tyle, że ten proces wychowania wyznaczają.

- Mogę powiedzieć dziecku, co mi się nie podoba w jego zachowaniu, mogę z nim ustalić zasady, wyznaczać granice, ale czy mam prawo nazywać je kretynem? Ubliżać mu? Traktować z pogardą? No nie mam takiego prawa, nawet jeśli jestem rodzicem - mówi Renata Durda, kierownik pogotowia dla ofiar przemocy Niebieska Linia. I dodaje, że gdyby w polskiej ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie pozostał zapis o tym, że nie wolno używać przemocy psychicznej wobec dzieci, oznaczałoby to dla wielu terapeutów i pracowników szczebla społecznego mocniejszy argument, którego mogliby użyć, pracując z rodzinami. - Nikt nikomu za to nie zabrałby dziecka, ale miałby prawo powiedzieć: "Hola! Masz problem z umiejętnościami wychowawczymi!". Wielokrotne poniżanie, wyśmiewanie dziecka powoduje, że mówisz rzeczy, które zatrzymują je w rozwoju, które je krzywdzą. Jeśli nie może ono spełnić twoich życzeń, to pomyśli, że nie spełni się już nigdy dla nikogo. A to są dramaty w dorosłym życiu.

Niewybaczona krzywda

Prof. Jerzy Mellibruda, kierownik Katedry Psychologii Uzależnień, Przemocy i Sytuacji Kryzysowych w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie i autor książki pt. "Pułapka niewybaczonej krzywdy", zwraca uwagę na to, że większość przypadków okrutnej przemocy psychicznej wobec dzieci pozostaje ukryta za zamkniętymi drzwiami rodzinnych domów.

- Rozpoznawanie przypadków przemocy przez osoby spoza rodziny jest bardzo trudnym zadaniem. Dostrzegamy je na ogół wtedy, gdy krzywdzone dzieci uciekają z domu, próbują lub już zdołały popełnić samobójstwo albo gdy ich matki, maltretowane przez ojców, szukają pomocy. Każdego roku można zidentyfikować w naszym kraju setki tysięcy krzywdzonych dzieci, ale znacznie więcej pozostaje w szarej strefie.

W takiej strefie żyła Anka. Jest po kilku operacjach serca, choruje na skutek stresu, który ciągnął się latami. Zgodziła się opowiedzieć o tym, bo uważa, że mało kto zdaje sobie sprawę, jak straszliwą karą i krzywdą dla dziecka jest jego ciągłe zaniedbywanie. A to także jedno z obliczy przemocy psychicznej. Z twarzy Anki najwięcej mówią oczy. Są zalęknione, zaciągnięte mgłą i patrzą, jakby o coś ciągle błagały.

Anka jest poddawana terapii od sześciu lat, bo nie udźwignęła krzywdy ze swojego dzieciństwa. I ta krzywda położyła się cieniem na całym jej życiu. Z opowiadań wie, że leżała w łóżeczku brudna, nieprzewijana, w odchodach.

- Łaziły po mnie robaki. Rodzice byli prostymi ludźmi, rolnikami, ale przecież tacy ludzie też mają instynkt rodzicielski! Rosłam w domu, w którym nie było miłości. Prawie nie pamiętam matki z dzieciństwa, bo przez cały czas sama włóczyłam się po polach. Pamiętam, jak raz mnie myła. Miałam na głowie straszny kołtun, wszy, wrzody na nogach... To skutek zimna i niedożywienia. Jak zaczęłam chodzić do szkoły, to byłam popychadłem. Dzieciaki ołówkiem podnosiły mi włosy i patrzyły, jak mi wszy maszerują. To nawet nie jest poniżenie.

Anka płacze i wyrzuca z siebie wspomnienia. Przez całe dzieciństwo jadła chleb i mleko, i to wcale nie z biedy. Jej matka była otyłą, leniwą kobietą. Nie dbała o to, żeby dziecko zjadło owoc, więc chodząc po tych polach, Anka wygrzebywała z ziemi różne rośliny.

- Jak ojciec zabił świniaka, to mięso tak długo leżało odłogiem, aż zaczynało śmierdzieć. Sąsiedzi robili własne kiełbasy, szynki, kaszanki, skwarki. A u nas nic. Ojciec był bardzo pracowity, ale despotyczny. Raz mówił do mnie po imieniu, a raz "ty kurwo". Byłam półdzikim dzieciakiem, który zazdrościł koleżance, bo miała w domu obiad. Zamiast lalek ubierałam prosięta. Nigdy się z tym nie uporałam.

Anka ma dwóch synów. Dała im w życiu całą siebie, jak myśli dziś - aż za dużo. Ale zżera ją poczucie winy za nieudane małżeństwo. - Całe życie myślałam, że jestem gorsza, do niczego się nie nadaję. Przecież ja nic od życia nie dostałam! To jak mogłam myśleć inaczej?

Takie dzieci jak Anka prof. Mellibruda spotyka w swoim gabinecie od lat:

- Prowadzę psychoterapię dorosłych osób z zaburzeniami nerwicowymi i zaburzeniami osobowości. Bardzo wiele spośród nich w dzieciństwie doświadczało psychicznej przemocy rodzicielskiej. Ich opowieści czasami są wstrząsające i ujawniają przykłady okrucieństwa oraz bezmyślnego dręczenia własnych dzieci. Szczególnie poruszające są częste przykłady przejmowania przez dzieci odpowiedzialności za raniące i okrutne postępowanie rodziców. Czują się winne za zło powodowane przez rodziców i jeszcze w dorosłym życiu nie potrafią zrezygnować z oczekiwania na akceptację i miłość ze strony tych, którzy je skrzywdzili.

Zdaniem wielu specjalistów w polskich przepisach prawnych panuje archaiczne pojęcie "władzy rodzicielskiej". Prof. Jerzy Mellibruda uważa, że pojęcie to odzwierciedla spuściznę stuleci dręczenia dzieci i lekceważenia ich praw: - Już dawno powinno być zastąpione kategorią "opieka rodzicielska". Fundamentem dobrego rodzicielstwa jest obowiązek opiekowania się, czyli tworzenia warunków potrzebnych do tego, by dziecko czuło się bezpieczne i kochane, by mogło prawidłowo się rozwijać. "Złe wychowanie" to zaniedbywanie tego obowiązku.

Telefon dzwoni 130 tysięcy razy

Owa władza rodzicielska sprawia, że rodzice mogą wychowywać swoje dzieci poprzez psychiczną przemoc i nikt im tego nie zabroni. A potem te dzieci dzwonią z lękiem pod numer młodzieżowego telefonu zaufania (116 111, darmowy). - Od momentu powstania, czyli od listopada 2008 r., telefon zadzwonił 130 tys. razy - mówi Lucyna Kicińska, koordynatorka z fundacji Dzieci Niczyje, która go prowadzi. - Na tle innych państw na świecie to bardzo dużo. Samych prób połączenia było o wiele więcej, niż jesteśmy w stanie odebrać.

W jednym czasie słuchawkę podnosi czterech konsultantów, tyle jest stanowisk. Lucyna Kicińska mówi, że dzieci są na przykład wystraszone konsekwencjami, jakie rodzice wyciągną za niedobre oceny w szkole. Bo od najmłodszych lat wmawiają dzieciom, że jak nie będą przynosiły piątek, to nigdy nie dostaną się na studia. I skończą na placu budowy.

- Dzieci nie mówią rodzicom o złych stopniach, bo boją się awantur. Rodzice nie tylko krzyczą, ale też zakazują wyjść z domu, zabierają komórki, zamykają w pokoju. Obrażają się na dzieci, ale jednocześnie zostawiają je bez pomocy. Do tego dobierają złe słowa do motywowania dzieci. Najczęściej słychać: "Ja w twoim wieku...", albo porównywanie do innych. A to sprawia, że dziecko traci poczucie własnej wartości. I potem ciężko je odbudować.

Dzieci skarżą się też konsultantom telefonu zaufania na emocjonalną obojętność. Czasem celowo przynoszą złe stopnie, żeby rodzic w końcu je zauważył. Bo czują się niekochane. Ale najgorsze jest to, mówi Lucyna Kicińska, że dzieciaki przestały już nawet rozmawiać między sobą. Wymieniają esemesy, które zastąpiły wspólne rozwiązywanie problemów.

Na forum Niebieskiej Linii poświęconemu przemocy jeden z ojców napisał, że nie wie, jak pomóc swojej córce wychowywanej przez matkę. Chcąc dowiedzieć się, dlaczego dziewczynka zaczęła stwarzać problemy w szkole, zostawił w jej domu włączony dyktafon i nagrania udostępnił w internecie. A tam co drugie słowo to "kurwa", podniesiony głos matki i krzyk zamęczanego dziecka. Ojciec wobec problemu pozostał bezradny, bo polskie prawo zakłada wszechwładzę rodziców oraz to, że nikt nie powinien wtrącać się w proces wychowania. Dlatego dziś rodzice, którzy stale upokarzają dzieci, mają prawo wyjść z gabinetu psychologa, uznawszy, że zbyt mocno ingeruje w ich kompetencje.

- Bardzo źle reagują na sugestie, że coś robią nie tak - analizuje Jolanta Zmarzlik.

- Wycofują się z kontaktu z terapeutą, reagują wściekłością. Bo przecież przynieśli do naprawy zepsute dziecko, a nie siebie. Tymczasem jeśli dziecko mnie złości, męczy, nie spełnia moich oczekiwań, to natychmiast powinna pojawić się refleksja, że to nie w nim, ale we mnie jest jakiś problem. I muszę poszukać rozwiązania.

Jolanta Zmarzlik zauważa jeszcze jedną prawidłowość. Maltretowanie psychiczne dzieci skutkuje tym, że jako dorośli będą przemoc oddawać rodzicom. - Nastolatek to jest pewien produkt, nasz produkt. Jeśli rodzic czuje się przezeń psychicznie nękany, to musi brać pod uwagę, że mógł sobie na to zapracować latami. Gdy nie towarzyszą temu poważne zaburzenia osobowości, pamiętajmy, że przemoc psychiczną dziecko zawsze odda. Jedno może reagować zaburzeniami psychosomatycznymi, a drugie zacznie wyżywać swoje zaszczute dzieciństwo na rodzicach.

Rodzice Antka zareagowali, można by rzec, modelowo. Kiedy psycholog zasugerował im, że ten zastraszony, nieśmiały chłopiec ma powody, by wycofywać się z kontaktów z nimi, zabrali się i poszli. - Uznali, że psycholog zbyt głęboko chciał ingerować w ich życie, w to, jak wychowują syna, a oni nie po to przyszli - mówi jego dziewczyna Małgosia.

Anka zaopiekowała się matką na starość. Matka zamieszkała z nią i pouczała, jak Anka powinna wychowywać swoje dzieci. - Nawet złości nie czułam, raczej pobłażliwość taką... I smutek. Tylko tyle.

Kompromis dla dobra dzieci?

Nowela ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie weszła w życie 1 sierpnia 2010 roku. Jej art. 96 mówi, że ani rodzic, ani ktokolwiek, kto sprawuje opiekę nad dzieckiem, nie ma prawa go bić. Ustawa jest jednak kompromisem. Z artykułu wykreślono "zakaz zadawania cierpień psychicznych i innych form poniżania dziecka". Czyli nadal nie ma w polskim prawie jednoznacznego zakazu stosowania wobec dzieci przemocy psychicznej. W ustawie-matce z 2005 r. o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, w jej art. 2 pkt 2 przemoc psychiczna jest uwzględniona, ale trzeba ją wyczytać spomiędzy wierszy. Jednak Magdalena Kochan, posłanka PO, która forsowała w Sejmie nowelizację tej ustawy, wpisując do niej m.in. kontrowersyjny zakaz stosowania kar cielesnych wobec dzieci, zrezygnowała z zapisu mówiącego o zakazie przemocy psychicznej. - Nie miałam wyboru - mówi posłanka. - Ze względu na brak dokładnej definicji tego rodzaju przemocy wielu posłów uznało, że może dochodzić do nadużyć. Nikt z mównicy nie zauważył, że dziecko to człowiek. I że żaden autorytet nie został zbudowany na strachu. Więc był warunek: albo w całości odrzucą ustawę, albo przyjmą ją bez tego zapisu. Wolałam więc tyle niż nic.

WYSOKIE OBCASY, grudzień 2010.

Zobacz również

ALICJA W KRAINIE MROKU - APPENDIX.
Dostęp do odcinków ekstra - tylko dla Patronów
TANIEC Z PEDOFILEM

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...