Dzień dobry
Książki. Na początek warto uświadomić sobie, że kimś innym jest autor książek współpracujący z dużym wydawnictwem, którego wydadzą tak czy siak, nawet jeśli napisze sieczkę, bo i tak się go poprawi. A kimś innym jest tzw. twórca niezależny, który z powodu niezależności staje się mało czytany. Nie niszowy, ale mało czytany, bo nie jest sztucznie promowany. Pisarz niezależny będzie umiał samodzielnie napisać, skorygować, łamać tekst, opracować grafikę, wydać i dystrybuować. Powinniście także wiedzieć, że wielu z najbardziej znanych nazwiskami współczesnych pisarzy nie pisze swoich książek bezpośrednio, ale mają sztaby ludzi, którzy piszą teksty za nich. Można mi nie wierzyć, ale mało mnie to interesuje, nie zamierzam na siłę szukać dowodów. Z kolei jak zgłosisz się ze swoją książką do tych największych wydawnictw, mogą cię zrecenzować odmownie, nawet nie czytając tego, co piszesz. A zatem myślę, że po to istnieje patronite, żeby wspierać także tych niezależnych z wyboru lub niezależnych z konieczności.
Dziedziny, w których pisałem i sam wydałem swoje książki. White fantasy, poradniki, przewodniki tur., literatura faktu, modlitewniki, słownik, zbiory opowiadań. Sprzedaż i organizację spotkań autorskich sam sobie załatwiałem. Wydam więcej publikacji, bo mam kilka projektów, ale przyda się wsparcie przez patronite, bo ponoć właśnie do takich sytuacji jest przeznaczone. 2-3 książki chcę wypuścić jako pliki tekstowe z wolnym dostępem, ale chciałbym odzyskać nakład pracy pisania i przygotowań przez pomoc tą właśnie drogą. Byćmoże ktoś się zdecyduje .. Jedna z książek to Ekofobia, o nowej nie diagnozowanej jeszcze chorobie psychicznej, która polega na zawiści i pogardzie do własnej kultury, tradycji, historii, języka i kraju.
Film. Moje nagrania video możesz znaleźć na youtube, mojej stronie internetowej przede wszystkim, ale także na rożnych portalach video, które były popularne 15 i 5 lat temu typu smog.pl pod różnymi formami loginu ptasznik w przypadku youtube jest to ptasznikvideo i jeśli znajdziesz kanał, gdzie będzie dużo o pająkach ptasznikach to nie ten, moje filmy są ogólnie o przyrodzie i moralności. Jeśli jesteś nastawiony na moc wrażeń i emocji w krótkim czasie to nie to. Moje filmy można by uznać za nieatrakcyjne z powodu przegadania. Nie interesuje mnie emocjonowanie ciebie byle czym, chcę przekazać ci wiedzę o tym jak poradzić sobie z niektórymi problemami i sprawami w lesie albo w życiu i nie uatrakcyjniam tego głupotami, które pojutrze będą niemodne, ale tworzę filmy, które tak samo się ogląda gdy modny jest tiktok i tak samo się oglądało, gdy modny był smog albo wykop. Masz kłopot z szerszeniami i nie wiesz jak się zachować, to znajdziesz kilka rad praktycznych doświadczanych podczas naszej pracy. Chcesz kupić komuś książkę na prezent, to znajdziesz instrukcję, jak rozpoznać czy książka jest ciekawa. Chcesz mieć rybę na wigilię tak, żeby wybrać zdrową np. bez pasożytów i obrać ją możliwe humanitarnie, to też był u mnie o tym film. nastaw się jednak na to, że moje filmy mogą mieć 17 albo 45 minut.
https://www.youtube.com/watch?v=yViyE5HFrTQ&t=4s
https://www.youtube.com/watch?v=ndiNd4Q4-Ts
https://www.youtube.com/watch?v=gmO1MYuwjZU
Po co w takim razie filmy, które mogą się wydać nie atrakcyjne?;) W celach edukacyjnych, ale też filmy pomagają mi promować moją twórczość literacką. Pomagają też w sposób prostszy wyrazić zdanie na jakiś temat bez potrzeby pisania o tym książki i jej wydawania.
Foto. Fotografuję od ok 28-29 lat. Mam kilkadziesiąt tysięcy kadrów w jpg i pdf, które czasem udaje mi się sprzedać. Zwykle używam ich do własnych publikacji papierzanych, internetowych, rzadziej cudzych komercyjnych. Głównie nastawiony byłem w tej części twórczości na ptaki i ssaki, ale mam też i sporo prac dotyczących roślin, płazów czy owadów, a nawet zwykłych zjawisk takich jak mgła czy burza. Początkowo uprawiałem tzw bezkrwawe łowy jeszcze na aparatach kliszowych cmiena, zenith, canon i część moich zdjęć na sprzedaż będzie także tego rodzaju produkcji. Później z czasem tzw pasja czy zainteresowania zmieniały się stopniowo w czynności zawodowe, a wiec większość moich kadrów jest wykonana w ramach pracy dla kogoś nad czymś albo przypadkowo w podróży. Oczywiście mam tzw. schron czy przenośną budę i umiem też konstruować budy z materiałów leśnych, w których można się schować, żeby zrobić jakieś zdjęcia, filmy i coś przeżyć, ale dzisiaj niewielu fotografów to praktykuje, m.in. z powodu popularności coraz lepszych fotopułapek. Mimo, że w wyniku działalności fotopułapek zdechł zawód fotografa przyrody, to jednak nie trzeba ich demonizować, bo dzięki nim dowiadujemy się, wielu rzeczy o przyrodzie, których nie wiedzieliśmy. Na przykład wielu naukowców wiele dekad uważało, że żbik jest zwierzęciem puszczy, a to jest zwierze skraju lasu, bo w puszczy mieszka, a poluje na połoninach, zrębach i polach, gdzie głównie się nagrywa.
Oczywiście spotkałem wiele, wiele niesamowitych sytuacji przyrodniczych, jeśli chodzi o fotografię, a wiele z nich nie udało się sfotografować w dobrej jakości. Pamiętam tokowiska głuszca na 8 kogutów z Puszczy Solskiej, pamiętam gniazda krasek z doliny Tanwi, cietrzewie spod Biłgoraja i pamiętam pioruny kuliste spod Pogórza Dynowskiego. Owszem na prawdę istnieje takie zjawisko, które może nawet reagować na emocje człowieka, bo prawdopodobnie łapie niechcący kontakt z polem magnetycznym naszego organizmu. Wystraszyłem się tego bardzo, bo nigdy nie widziałem i po rozmowie telefonicznej, szef namawiał mnie, żeby wrócić tam i sfotografować, bo wtedy na internecie było tylko kilka ładnych zdjęć tego obiektu. I wiecie co? I nie poszedłem, no bo się kuźwa bałem. Jak ja celowałem do tego z broni palnej i groziłem, że zastrzelę, a to coś się cofnęło tak jakby zrozumiało, no to bądź tu odważny. Później po rozmowie z miejscowymi okazało się, że to zjawisko czasem się u nich zdarza i oni dla zabawy straszą tym dzieci. Tam są złoża gazu i jak ten gaz ulatniając się spod ziemi przed burzą zapali się na skutek napięcia elektro-statycznego (tego od piorunów), to spala się małymi cichymi wybuchami i wędruje wzdłuż smugi gazu, robiąc wrażenie czegoś żywego. Później spotkałem to jeszcze kilkanaście razy nocami, ale wtedy już z daleka. Owego dnia miałem silny stres, bo rozstawałem się z dziewczyną, więc mogłem mieć nieco zmienione pole magnetyczne, byćmoże z tego powodu mogło się do mnie bardziej zbliżyć. Myśląc, że to żart czyjś, a mając przy sobie cenny cudzy sprzęt (do nagrywania nietoperzy), wyjąłem klamkę i groziłem, że zastrzelę. Zdjęcia tego obiektu do dziś nima w moich zbiorach.
Występy sceniczne. W zasadzie scenicznych to nie jest dużo, raczej spotkania autorskie i warsztaty. Wszystkie te formy mają raczej charakter zamknięty będąc przeznaczonymi dla wybranych grup warsztatowych lub instytucji. Mogę jednak pochwalić się, że przez paręnaście lat byłem w kilkuset szkołach, bibliotekach, domach kultury, GOKach. MOKach. GOKiSach, remizach.. Tematyka jest tak samo mocno zróżnicowana jak tematyka moich książek i pracy terenowej. Najczęściej praktykowane to ptasie gniazda, wędrówki zwierząt, dokarmianie zwierząt zimą, dzikie rośliny jadalne. W czasie warsztatów raczej niewiele jest form typowo warsztatowych jak gry i zabawy, może nieco więcej dla przedszkolnych grup, więcej jest form nie tyle twórczych co produkcyjnych, bo ma powstać coś, co uczestnik zabierze do domu lub zostawi do wystawy: skrzynka dla ptaków, karmnik, ptasie gniazdo wyplecione przez dzieci, wyhodowana sadzonka drzewa przez osobę lub żywopłot przez grupę. Moje warsztaty mają być jak najbardziej praktyczne i życiowe. Unikam nowoczesnych form warsztatowych polegających na praniu mózgu, gierkach emocjonalnych czy zabawach duchowością człowieka nie przygotowanego na takie niespodzianki. Zdarzają się też typowe prelekcje, pogadanki i wykłady np. z pokazem fotografii przyrody, które często np. jako część teoretyczna poprzedzają warsztaty. Również spotkania autorskie dostosowane są do mówienia o czymś. W dzisiejszej rzeczywistości bowiem nazbyt jesteśmy nastawieni na jednostkę swoisty kult jednostki. Ktoś ubiera się nietypowo dla swojej płci lub kultury, albo ma inny sposób praktykowania swojej płciowości i pokazywany jest jako ciekawa osobowość. Nie, nic w tym ciekawego. Nie chodzi o to, czy się kogoś popiera czy nie, chodzi o to, że to jest zwyczajnie nudne. ALE jeśli ten człowiek hodowałby myszy pustynne albo fotografował powiększenia mozaik kamieni szlachetnych, to już jest coś ciekawego wartego choćby chwilowej uwagi każdego z nas. Dlatego ja na spotkaniach autorskich nie pokazuję siebie, mówię krótko o moich książkach i zaraz potem przechodzimy do prelekcji np. o wędrówkach ptaków czyli prędkości lotu, wysokości lotu, rekordach dobowych, rekordach kilkuletnich itd. Ja sam w sobie nie jestem ciekawy, tak samo jak nie jest ciekawy mój kolega ubrany w falbaniastą suknię wieczorową mówiący, że jest kobietą. Gdyby jako ta kobieta hodował myszy pustynne, wówczas jest ciekawy. Tak samo ja nie jestem ciekawy, ani w tym jak piszę książki, czy ile stron dziennie piszę, ale ciekawe jest to np. W jaki sposób podchodzę parę żurawi, żeby nie uciekły tak od razu, ale dały się sfotografować? W jaki sposób wzbudzam ciekawość byka jelenia, żeby podszedł bliżej? W jaki sposób podskakiwać głuszca, żeby się w bagnie nie przewrócić?
Przepraszam są jeszcze jednostki wybitne pustelnicy, prorocy czy różni Ojcowie Pio naszych czasów. Owszem jak ktoś ma taki szczególny dar poznania serca człowieka, stanu chorego lub udręczonego czymś i umiałby pomóc tej osobie po kilku rozmowach, to owszem taka osobowość jest ciekawa. Ale wiesz co mają te osoby dla siebie charakterystycznego? No właśnie nikomu się nie narzucają, ani nie reklamują ze swoją wyjątkowością. Są raczej tak wyjątkowi, że potrzebują się chować przed światem. A gdy już z tobą rozmawiają, to głównie ty mówisz, a oni milczą. A jeśli mówią to nie mówią o sobie i stylu swojego życia, mówią o dobru i złu, o Bogu albo demonach, o przyrodzie albo planetach. To są ciekawi ludzie, to są jednostki wybitne, ale jest i tak szalenie mało, że daruj sobie szukanie. Są wśród nas i daje się ich rozpoznać po kilku minutach obserwacji w Kościele czy w jakimś miejscu odosobnienia, ale jeśli nawet kogoś takiego rozpoznasz, nie narzucaj się, bo ci się wymknie, to raczej ty pozwól się odnaleźć, żeby ci się ten zwierz nie spłoszył. Dzisiejszy świat jest dla nich bardzo dręczący i nieprzyjemny, nie dziwmy im się.
Badania przyrodnicze. Moja działalność badawcza w dzisiejszym czasie ma podłoże komercyjne. Jeśli ktoś chce coś zbudować elektrownię wiatrową lub panelową, rurociąg, drogę, wał rzeczny, torowisko wówczas czasem udaje mi się podjąć zlecenie sprawdzenia, czy na trasie przebiegu tejże inwestycji występują rzadkości przyrodnicze, abyśmy mogli zabezpieczyć ich dalszy byt mimo istnienia inwestycji. Niestety nie mam tych zleceń zbyt wielu, więc nie mogę z tego żyć. Dawniej podejmowałem więcej własnych prac badawczych na ile pozwalał mi na to budżet własny. Sprawdzałem np. ile jeży może przychodzić na jeden trawnik. Znakowaliśmy jeże, stanęło na ok 48-49. Sprawdzałem też, czy któryś z naszych rodzimych gatunków mrówek nadaje się do takiego hodowania jak trzmiele, żeby przydał się w ogrodnictwie. Oczywiście trzmiele zapylają rośliny hodowlane, a mrówki miały by je chronić przed pasożytami, to miałoby pomóc ograniczyć ilość stosowanej w ogrodnictwie chemii. Owszem znalazłem taki gatunek, który łatwo można przynieść z lasu i zastosować w ogrodzie, i jest powszechny, ale na tych próbach się skończyło, bo tylko tyle miałem własnych pieniędzy. Były warunki, że trzeba było mrówkom zapewnić wodę, igliwie i grzyb, którego potrzebują do życia. Nie powiem jaka to mrówka, ale nie jest to rudnica, a tę wiedzę może kiedyś jacyś naukowcy do czegoś użyją. Próbowałem przekazywać te informacje odpowiednim osobom, ale w obliczu nadchodzących wojen nie jesteśmy cywilizacyjnie gotowi do takiej symbiozy z przyrodą. Badałem też występowanie ryb krajowych nadających się do hodowli akwarystycznej i wiele z naszych gatunków hodowałem, mając w domu nawet kilkanaście akwariów jednocześnie. Sprawdzałem czy to prawda, że jedzenie dużych ilości pokrzywy i tarniny pomaga odstraszać komary od naszej skóry. Ponoć mają one takie substancje, które powodują, że młode owadów krwiopijnych nie rozwiną się z owych jaj. A mi zależało na tym, żeby sprawdzić czy owady wyczuwają zapach tych substancji przez skórę i czy będą unikać picia takiej krwi. Tak, pewne efekty były, ale trzeba spożywać cały sezon np. herbatę z tarniny.
Poza tym eksperymentuję nieustannie w pracy, bo zmusza mnie do tego sytuacja zleceń. masz pluskwy w domu i chcesz się już wyprowadzać, bo nie zadziałały żadne znane sklepowe produkty, ani nawet firma ddd. Zdarza się, a ja pozbyłem się pluskiew w wynajmowanym budynku używając metod bio. Przypomnij sobie jak Ruscy przegrali wojnę w Afganistanie, bo m.in. dlatego, że zachodnie wywiady nauczył Afganów torturować rosyjskich żołnierzy, więc Afganowie stali się straszniejsi niż straszna rosyjska armia. Jeśli pluskwa jest wredna, ty musisz być bardziej. No, więc wpuściłem do budynku ponad 200 mrówek, które wiedziałem, że w nim nie zostaną, bo nie ma tam ich mrowiska, ale mrówki wchodząc w każdą dziurę i szczelinę zanim wyszły z budynku spowodowały wśród pluskiew panikę. Ponadto biegacze naturalni wrogowie pluskiew były przeze mnie regularnie wrzucane do domowego ekosystemu. Pół roku mi zeszło, ale dali my radę. Koleżanka miała hotel dla psów, gdzie zostawiał ktoś psa jadąc na wakacje. A gdzie psy to i szczury bo mało kotów. W drewnianym domu pod podłogą miała szczury, podczas gdy urodziło jej się właśnie dziecko. Szczury w domu to wstyd, ale w desperacji zadzwoniła. Po mojej propozycji kupiła fretkę tzw. adopcyjną. Z klatką wydała na to k 1000 zł. Wpuścili fretkę do szczurzych nor przez dwie noce z dzwoneczkiem i na sznurku, bo się o nią bali. Fretka nic nie złapała, ale szczury na trzecią noc same się wyniosły. Owszem sprawdzały może raz w miesiącu, czy mogą już wrócić, ale koleżanka miała fretkę jeszcze kilka lat. Fretka wcale nie jest łatwa w domu do trzymania, ale była problemem przyjemnym, który daje się kontrolować w porównaniu do szczurów. A dlaczego szczury sobie poszły to nie powiem, bo tajemnic zawodowych się w internecie nie zdradza.
Podsumowując tę część muszę stwierdzić, że nie praktykuję już eksperymentów z własnych marzeń, eksperymentuję raczej na zlecenie, ale i takich eksperymentów jest tak dużo, że nie trzeba szukać dodatkowych.
Ochrona przyrody. Byłem inicjatorem powstania 3 ostoi Natura 2000, ptasich stref gniazdowych itd, ale już tego nie robię. Wkurza mnie to, że ja gdzieś zainicjuję powstanie rezerwatu, a potem mi tam przyjeżdżać nie wolno zgodnie z prawem. Wiem zatem o paru miejscach, które powinne zostać strefami lub innymi powierzchniami chronionymi, ale nic z tym nie robię. Noo, rok temu czy dwa powstały dwie strefy dla orlika gniazdowe, ale to musiało powstać, bo wynikło to z pracy na zlecenie i była to wiedza publiczna, więc założyli strefę niezależnie od mojej woli.
Uczę natomiast ochrony przyrody praktycznej np. proponując gospodarzom różnych obiektów, działek czy placów utworzenie tzw. rajskiego ogrodu, gdzie jest dużo kwiatów, ziół, ptaków, rozmaitości ogrodniczych czyli kolorowo i gwarno cały rok. Robiliśmy takie przestrzenie na cmentarzach i placach szkolnych łącznie z wieszaniem licznych skrzynek dla ptaków, schronów dla nietoperzy czy domków dla jeży. Trzeba jednak robić to z wiedzą i świadomością, że np. nie umieszcza się skrzynki dla sowy obok domków dla potencjalnych ofiar tej sowy jak ptaki czy nietoperze.
W innych przypadkach projektuję i ustawiam w terenach ogrodzonych typu uprawnego lub ośrodków wypoczynkowych "aplikację" naturalnej ochrony przed zwierzętami problemowymi, którymi mogą być ślimary, gryzonie czy owady prostoskrzydłe. Zdarza się przy tym okazjonalnie, że tworzymy nowe lęgowiska żołn, sów albo innych drapieżników.
Jestem też zwolennikiem i orędownikiem ochrony praktycznej gatunków sympatycznych dla człowieka. Jeśli ludzie mają hodować i uwalniać do środowiska z ogródków żółwie obcego pochodzenia, to niech będą w sklepach zoologicznych nasze żółwie błotne, bo gdy uciekną to nie ma problemu inwazyjnych gatunków. Jeśli ludzie mają hodować gady, które również są problemem po ucieczce, to pozwólmy im hodować jaszczurki zwinki i zaskrońce. Jeśli w domkach leśnych wypoczynkowych ranczach itd mają trzymać koty, które sieją spustoszenie w lokalnej przyrodzie to zacznijmy hodować żbiki na sprzedaż. Jeśli ludzie mają hodować ryby akwariowe, które potem trafią do rzeki i znów będzie gatunek inwazyjny, to pozwólmy trzymać w akwariach płocie, okonie, bolenie a nawet różanki i cierniki, ale takie uzyskane ze sklepu.
Kościół i wiara. To już rzeczy raczej osobiste, ale chcę krótko o tym. Tak jestem wierzący, tak praktykuję codzienną modlitwę, możliwie też uczestnictwo w Eucharystii także na tygodniu, regularna spowiedź i stały stan łaski uświęcającej. jednakże kierując się zasadami życia Chrześcijańskiego niekoniecznie jestem zbieżny z obiegowymi czy potocznymi mniemaniami o katolikach. Są tacy, którzy mówią, że zawsze katolik nadstawia policzek, gdy jest agresja. A otóż nie, bo masz obowiązek obrony słabszego np. dziecka, więc nie nadstawiasz dziecięcego policzka, tylko bronisz go na ile umiesz, możesz. Seks nie jest i nie powinien być dla katolików tabu. Odwrotnie to dla grzeszników powinien być tabu, bo to Bóg stworzył seks i w założeniach jest od dobry. To nie demon stworzył seks, demon chce go tylko człowiekowi zepsuć albo odebrać przez jego zniekształcenie, nadmiar lub spatologizowanie. Np. faceci nałogowo zainteresowani seksem stają się widzami porno do tego stopnia, że aż czeka ich depresja, a w wyniku depresji tracą popęd seksualny. Nimfomanki z kolei narażają się na liczne choroby nie tyle weneryczne co po prostu zakaźne i także tym sposobem demony mogą odebrać im seks przedwcześnie. Więc ten oryginalny katolik kierujący się faktycznie nauczaniem Kościoła będzie miał opinie czy zdanie o różnych tematach niesłychanie zaskakujące dla niewierzących lub lewicowych wrogów Kościoła. Jak choćby to, że Katolicy nie są za blokowaniem aborcji ratującej zagrożone życie kobiety. Raczej według nauczania Kościoła jeśli je dobrze rozumiem, taki czyn nawet nie jest aborcją, tylko jest po prostu ratowaniem matki w sytuacji kiedy np. wiadomo, że dziecko i tak umrze.