Podaruj znajomemu subskrypcję Autora Stajnia Ryjowe Pole - dla koni, naturalnie. w formie kuponu podarunkowego.
Zobacz jak działają kuponyHej, jak już wiecie, jestem Sonia i żyje (z) końmi na Ryjowym Polu!
Kiedy na mojej drodze stanął Rio nie wiedziałam jeszcze jak potoczy się moje życie ani, że staną się rzeczy o których nie śmiałam nawet marzyć. Ryja odkupiłam z tragicznych warunków. Wrzodowego, wiecznie kolkującego, bez zębnego, bo zęby stracił łykając o metalowy płot i kraty boksu. Gdy go kupiłam ludzie pytali mi po co mi taki "trup", ale ja już wtedy wiedziałam, że to jest koń zapisany mi w gwiazdach. Później okazało się, że tych moich gwiazd jest więcej, ale gdyby nie On to nie byłabym tu i teraz.
Niedługo po tym jak udało nam się wyrwać Rio z paszczy śmierci i postawić go na nogi w jednej z pod warszawskich stajni, w mojej głowie zrodził się nieśmiały pomysł o prowadzeniu swojej stajni, w której koniom nigdy niczego nie zabraknie i w której to one zawsze będą na pierwszym miejscu. Przez rok szukałam odpowiedniej lokalizacji - warunkami koniecznymi było solidne ogrodzenie i łąki, dużo łąk.
Tak właśnie powstało Ryjowe Pole, czyli nie dość, że doczekałam się swojego konia to jeszcze doczekałam się własnej stajni. Początkowo mieliśmy prowadzić tylko kameralny pensjonat dla kilku koni, szybko jednak świat zweryfikował nasze plany i pojawiła się również kameralna szkółka jazdy konnej, w której ludzie mogli nauczyć się nie tylko "klepania pupy w siodle", ale przede wszystkim tego jak funkcjonują konie, co zrobić żeby były szczęśliwe, jak pracować z nimi naturalnie i w oparciu o biomechanikę zarówno konia jak i jeźdźca, postanowiliśmy szkolić nowych jeźdźców i zarażać ich naszą miłością, pasją i sposobem postrzegania koni. Szybko okazało się, że będą nam potrzebne kolejne konie.
I tak niedługo później trafił do nas Waldek. Po prostu pewnego dnia w odpowiedzi na moje ogłoszenie o kupnie konia zadzwoniła do mnie Pani z propozycją nie do odrzucenia. Otóż albo koń trafi do nas za 1000PLN albo do handlarza. Dostałam filmy, zdjęcia i informację, że koń ma RAO i 18 lat.
Przyjechał więc w ciemno, a to w jakim stanie do nas trafił obrazuje pierwsze zdjęcie. Drugie zaś przedstawia tego samego konia po paru miesiącach w naszej stajni.
Koń oczywiście przyjechał bez dokumentów, ale szybko się okazało, że Waldek nie ma 18, a 23 lata, ponieważ życie pisze ciekawe scenariusze i w wyniku niespodziewanych zawirowań i twistów bardzo szybko znalazły się osoby, które znają go z jego lat młodzieńczych.
Waldek to tak na prawdę Waldrom i oficjalnie od prawie 4 lat nie żyje.
Nie ma też RAO, ma za to RORERa, rozwalone trzeszczki i ogromne problemy z zębami. Z koniowozu wysiadł z okropną ropiejącą raną na głowie oraz złamanym zębem, który musiał być usunięty w trybie pilnym, a który poprzedni właściciele chcieli zrzucić na osobę transportującą konia do nas, co jest nie realne, bo jechał z jedną z niewielu godnych zaufania firm, której powierzam wszystkie moje konie.
Kolejnym koniem jakim do nas trafił była Siwa*.
Siwa to klacz o ogromnym sercu i małym szczęściu do ludzi. Swoje życie prawdopodobnie spędziła jako koń skokowy, ponieważ na placu do jazdy sama liczyła do przeszkód i potrafiła ponieść na przeszkodę. Później się popsuła i została porzucona w jednej z nadmorskich stajni. Tam na nowo los się do niej uśmiechnął, bo spotkała na swojej drodze kogoś, komu na niej bardzo zależało. Szczęście jednak nie trwało wiecznie, nowa właścicielka zachorowała - depresja i stany lękowe, do tego doszedł narodowy lock down, problemy z zarobkiem w dobie COVID i tak Siwa trafiła do nas.
Tydzień od przyjazdu spędziła w boksie, z otwartymi drzwiami, którego mimo to nie chciała opuszczać. Dopiero po tym czasie najpierw nieśmiało wychyliła nos, później zaczęła wychodzić, aż w końcu wybrała padok i konie, z którymi chciała spróbować nowego życia. W poprzedniej stajni o wszystko musiała walczyć - o przestrzeń, o wodę, o jedzenie. Docieranie się z końmi zajęło jej więc dużo czasu, ale teraz pomijając choroby towarzyszące możemy powiedzieć, że jest spokojną i zrównoważoną klaczą. Nad problemami z ciałem nadal pracujemy, ale niestety nie ma czarodziejskiej różdżki, która zlikwiduje KSS, HSS, tkanie i sztorcowe kopyto w jedną chwilę.
To tylko 3 historie, w dodatku nie pełne bo gdybyśmy opisali tu wszystko i każdego konia, to powstałaby z tego cała książka. Jeśli jednak te 3 historie dają Ci poczucie niedosytu i chcesz, żebyśmy działali dalej, to zostań naszym patronem "od spraw beznadziejnych" bo my w takie przypadki właśnie wierzymy ;)
Po za tymi trzema końmi mieszkańcami naszej stajni są 3 nie chciane kozy, 5 kotów oraz porzucony w lesie pies, którego znalazłam podczas jednej z wypraw po siano.
Pomóżcie nam czynić ten świat lepszym dla nich.
Wesprzyj działalność Autora Stajnia Ryjowe Pole - dla koni, naturalnie. już teraz!
Chcielibyśmy Cię poinformować o ryzykach, związanych z Twoim zaangażowaniem finansowym. Przekazując środki na realizację pasji Twojego ulubionego Twórcy prosimy, abyś wziął/wzięła pod uwagę kilka kwestii.