Podaruj znajomemu subskrypcję Autora Piotr T. Dudek w formie kuponu podarunkowego.
Zobacz jak działają kuponyTworzę chyba właściwie od momentu, kiedy nauczyłem się rozróżniać i mniej więcej poprawnie zapisywać litery, jednak wyobraźnia zabierała mnie do innych światów i alternatywnych rzeczywistości o wiele, wiele wcześniej. To jest pierwszy banał. Drugi jest taki, że pisanie - prozą, wierszem, mailem, esemesem i komentarzem - uważam za swoje powołanie, i że nie wyobrażam sobie życia, w którym mogłoby tego powołania zabraknąć.
Od wielu już lat żyję pisaniem - to przede wszystkim wokół tego aspektu życia kręci się moja codzienność: większość moich przyjaciół i znajomych (ludzi rozsianych po całej Polsce, którym jednak miałem przyjemność ścisnąć rękę) to pisarze; zarówno amatorzy jak i profesjonalni, wydający się Autorzy. Również moją drugą, lepszą i bardziej utalentowaną połówkę poznałem na portalu literackim. Dziś mieszkamy razem i jesteśmy ze sobą tak szczęśliwi, jak tylko dwoje biednych, zupełnie nieżyciowych artystów-marzycieli szczęśliwymi być potrafi.
Literatura sama w sobie jest źródłem najpiękniejszej i najpotężniejszej magii świata - jeśli sięgasz po książki dla własnej przyjemności, to wiesz o czym mówię - więc fakt, że mam możliwość zarówno z tej magii czerpać, jak i wzbogacać ją własnymi inkantacjami, jest dla mnie... no cóż, spełnieniem.
Pisanie to zarówno sposób na wyrażanie siebie, jak i swoista "Supermoc", dzięki której moje życie bywa naprawdę wyjątkowe, czasami wręcz absolutnie zachwycające, i z pomocą której - w co głęboko wierzę - zmieniam i nadal będę zmienić na lepsze życie również innych ludzi - Was.
Ta "Supermoc" jest szczególnie ważna jednak nie tylko dlatego, że każda kolejna publikacja, wygrany konkurs czy po prostu ciepła opinia od czytelników stanowią dla mnie źródło czystej, wręcz dziecięcej radości, ale też dlatego, że bez niej jestem tylko kolejnym chorym, zmęczonym człowiekiem, który dzień po dniu przegrywa z życiem i samym sobą.
Na patronite.pl znalazłem się właśnie dlatego, że życie moje i mojej ukochanej - z pewnych względów i tak już niełatwe - w ostatnich miesiącach zamieniło się w istny pogrom maluczkich; dotąd nieprzerwany ciąg zdarzeń tak pechowych, że czasem aż kuriozalnych; zdarzeń, które doprowadziły nas na skraj przepaści. Przy czym pseudopandemia jest tu zaledwie wisienką na torcie.
Jakiś czas temu zrozumiałem, że sami nie damy rady udźwignąć ciężaru, który na nas spadł (i dalej spada), więc zacząłem szukać pomocy.
I tak, wędrując od drzwi do drzwi, od stronki do stronki, od człowieka do człowieka, prócz obojętności, a czasem również i bardzo mocno zniechęcającej do czegokolwiek agresji (względem mnie, a nawet mojej dziewczyny), spotkałem się też z ogromną życzliwością i wsparciem zarówno od bliskich, jak i ludzi zupełnie obcych. Dzięki temu udało nam się utrzymać się na powierzchni; gdyby nie te wszystkie gesty dobrej woli, prawdopodobnie już dawno temu zatonęlibyśmy w odmętach czarnej rozpaczy.
Również na patronite.pl trafiłem dzięki poleceniu jednej z osób, które okazały mi bezinteresowną pomoc i wielkie serce (dziękuję raz jeszcze, Wiktorio ;). Obawiam się jednak, że na ten moment nie potrafię w pełni ogarnąć ani tym bardziej wykorzystać potencjału, jaki się tu kryje. Pozwolicie więc, że będę improwizował. ;)
Co chciałbym osiągnąć tutaj, z Waszą pomocą? Jednocześnie i bardzo wiele i bardzo niewiele - Po prostu chciałbym móc uczciwie pracować i godnie z owoców tej pracy żyć. Albo po prostu jakoś żyć - czuć się w miarę bezpiecznie, zasypiać bez strachu i nie musieć martwić się o chleb na stole, rachunki do zapłacenia czy wyniki badań. A jeszcze bardziej chcę, żeby Sonia nie musiała się martwić o to wszystko.
Oczywiście jeszcze fajniej - i na pewno lepiej; zdrowiej - byłoby znaleźć tylu Patronów, że nie musiałbym już uzależniać swojego życia od pracy, a zamiast tego uszanować czas i zdrowie, i przejść wreszcie na pisanie w pełni zawodowe. A w przyszłości - kto wie? - żyć właśnie o tym chlebie, jako człowiek szczęśliwy i autor spełniony.
Wiem, że brzmi to jak kradzież, malwersacja, szaleństwo, urojenia i wywołane gorączką halucynacje w jednym, ale tak naprawdę ten cel - nie musieć więcej wykańczać się za pieniądze - wcale nie jest nierealny. Szczególnie jeżeli uda mi się odzyskać rentę (nie będę się tutaj nad tym rozwodził - chcesz wiedzieć więcej, zapraszam do kontaktu ;) - jem niedużo, pić nie piję... Tak naprawdę potrzeba mi tylko prądu, Internetu i bieżącej wody w łazience.^^
No dobra, żarty żartami, ale trochę się rozpisałem - skrzywienie zawodowe, sorry - a i tak jeszcze nie doszedłem do najważniejszego punktu na liście zamierzonych celów: motywacji.
Mówiąc wprost, nic tak nie wpływa na zdolność mobilizacji do pracy – a z tą różnie bywa, wiadomo – jak zobowiązania i terminy. Właśnie dlatego mam ogromną nadzieję, że zechcecie zawrzeć ze mną umowę społeczną: jeśli, w mniejszym lub większym stopniu pomożecie mi ogarnąć życie na tyle, bym miał czas i siły na pisanie, to będę pisał; będę musiał pisać i to tak, żeby "zdążyć przed północą". To jest moje względem Was zobowiązanie (i macie to na piśmie ;), ale też szansa, bym wyrobił sobie zdrowe pisarskie nawyki i mógł w pełni skupić się na robieniu tego, co naprawdę kocham.
Pomożecie, Towarzysze? :)
Jeśli zastanawiacie się, czy w ogóle warto na mnie tracić czas i mamonę, to ja Wam z dokonaniem wyboru nie pomogę, niestety. Poniżej zamieszczam kilka przydatnych linków i kilka dodatkowych informacji, ale zdecydować musicie sami.
Mój profil na lubimyczytać.pl, niestety niekompletny. Brakuje, między innymi, odnośnika do anglojęzycznej - tłumaczonej - antologii Battle of Eld Hain (klik i masz pobrane ;), wydanej i jednocześnie niewydanej w tym roku antologii: Literacki Konkurs Tematyczny: Obscura, czy wreszcie opowiadania „Szkodniki”, które napisałem na specjalne zaproszenie Roberta J. Szmidta, i które zostało wydane jako mały, acz (mam nadzieję), przyjemny bonus do książki Roberta: „Szczury Wrocławia: Kraty”.
O „Kocie Czarownicy” - jedynej jak dotąd papierowej publikacji, której okładką nie muszę się dzielić z innymi Autorami – na lubimyczytac.pl piszą, i to całkiem ładnie, więc może nie będę się nad tą bajką rozwodził.
Generalnie jednak za największy literacki sukces uważam fakt, że dzięki działalności na portalu fantastyka.pl (mojego prawdziwego domu w Internecie) poznałem i zdołałem zainteresować sobą Sonię, a także zdobyłem wielu przyjaciół rozsianych nie tylko po Polsce, ale i po świecie - ludzi, którzy nigdy nie muszą pukać do naszych drzwi.
Na fantastyka.pl znajdziecie kilka moich opowiadań (W tym właśnie "Szkodniki" czy oryginalną, polską wersję tekstu ze zbiorku "Battle of Eld Hain" - "Służba Ochrony Kolei"), więc zapraszam do lektury i, ewentualnie, komentowania.
No i na koniec mój, zlituj się Boże, profil autorski na Facebook.com - pewnego dnia go ogarnę jak należy, ale... Ale nie dzisiaj.
No dobrze, jeśli dotarłeś aż tutaj, do samego końca, to dziękuję i bardzo się cieszę; nie tylko dlatego, że fakt ten budzi pewne nadzieje na Twój patronat. ;)
W razie jakichkolwiek pytań o mnie, moją twórczość albo historię, zapraszam do kontaktu.
Z ukłonem i pozdrowieniami,
Piotrek
Chcielibyśmy Cię poinformować o ryzykach, związanych z Twoim zaangażowaniem finansowym. Przekazując środki na realizację pasji Twojego ulubionego Twórcy prosimy, abyś wziął/wzięła pod uwagę kilka kwestii.