Mam na imię Beata i choć moje stowarzyszenie jest młodziutkie – opieką nad zwierzętami zajmuję się od przeszło 30 lat. Kiedyś prowadziłam azyl razem z mężem, niestety nie zniósł hejtu i wiadra pomyj, jakie się na nas wylało. Zmarł, a ja zostałam sama… Choć czy tak zupełnie sama? Od zawsze moim celem była pomoc psom i innym zwierzakom. Świadomość, że zostały porzucone, skrzywdzone, zaniedbane… Ta świadomość rozrywa serce, a jednocześnie pcha mnie do działania. Trafiają do mnie stare, chore, kalekie. Te, o których zapomniał świat, od których człowiek odwraca głowę na ulicy. Te, które nie mają nikogo.
Ratujemy je, dajemy schronienie, karmię i leczenie. Każdemu szukamy nowego domku, a jeśli to się nie udaje – zwierzak zostaje u nas do końca swoich dni. Zaopiekowany, nakarmiony, otoczony miłością i troską. Nawet w ostatniej podróży trzymamy go za łapkę, dodając otuchy i zapewniając, że nie odejdzie zapomniany… Staram się jak mogę, aby wynagrodzić moim podopiecznym całe cierpienie, którego doświadczyli. Wkładam w to całe swoje serce, a mimo to… nie jest kolorowo. Nie tak jak miało być. Od miesięcy adopcje stoją, brakuje chętnych na pokochanie moich psiaków. Te ciągle chorują – starość nie oszczędza nikogo. Wizyty u weterynarza są naszą codziennością.
Możecie państwo wesprzeć nas w codziennej walce o zdrowie i życie psich seniorów . Za wasze ogromne serca z góry bardzo dziękujemy z całego serca i w imieniu naszych 40 seniorków