Podaruj znajomemu subskrypcję Autora Fundacja Maria Magdalena w formie kuponu podarunkowego.
Zobacz jak działają kupony…każdy z nas może doświadczyć w życiu trudnych chwil, wypadków, sytuacji…również takich, gdy niezależnie od czynników zewnętrznych, życie po prostu boli. Bywa czasem tak, że nie widać nadziei ani światła . Jak czytamy w Ewangelii według św. Mateusza „…lampą ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko będzie zdrowe, całe twoje ciało będzie oświetlone, a jeśli twoje oko będzie zepsute, całe twoje ciało pogrążone będzie w ciemności…” – i choć interpretacji tego fragmentu jest wiele, a wielu jeszcze nie znamy bo to Słowo żywe, to lubię wracać do tego tekstu w kontekście zepsutego patrzenia na rzeczywistość. Kiedy nie widać prawdy, piękna, Miłości, własnej wartości i godności. Dobra wiadomość jest taka, że fakt iż nie widzimy tego wszystkiego, nie oznacza, że tego nie ma. Potrzebujemy jedynie światła aby to dobro dostrzec. W tym miejscu chcę zauważyć, jak bardzo ważne są nasze myśli, emocje, psychika aby móc „widzieć” inaczej, co za tym idzie choroby tych sfer nie są mniej ważne od tych fizycznych, ale jedynie mniej widoczne i często niezauważalne nawet przez samych chorujących.
Fundacja „Maria Magdalena” powstała z misją mówienia, uświadamiania, pokazywania wartości zdrowia psychicznego, oraz pomocy, szczególnie osobom w trudniejszej sytuacji życiowej, wracać do zdrowia poprzez umożliwianie diagnostyki i leczenia. Jak pokazuje ostatni czas, obszarami, wymagającymi szczególnej troski są wszelkiego rodzaju uzależnienia oraz depresja – które nie rzadko idą w parze. Warto też wspomnieć, że tak jak profilaktycznie dbamy o zdrowie naszego ciała tak też istnieje profilaktyka zdrowia psychicznego do czego gorąco zachęcamy oraz zapraszamy poprzez organizowane i współorganizowane konferencje, warsztaty i zajęcia.
…bo każdy z nas niezależnie od poglądów, pochodzenia, wyznania czy statusu społecznego ma prawo doświadczać piękna życia i Miłości.
Co robimy?
Przede wszystkim finansujemy psychoterapie i leczenia psychiatryczne. Wiemy też o tym, że wychodzenie zarówno z uzależnienia jak i innych zaburzeń to też szereg aktywności i zmiana trybu życia. Naszym podopiecznym proponujemy zajęcia ruchowe, warsztaty rozwojowe, arteterapię, terapię zajęciową, rekolekcje. Chcemy aby poczuli się piękni, wartościowi i ważni.
Istotna jest dla nas również psychoedukacja - zwiększanie świadomości społeczeństwa na temat zdrowia psychicznego: chorób, leczenia, profilaktyki.
Prowadzimy pracownię arteterapii i terapii zajęciowej. Jest to ciche, spokojne miejsce usytuowane na terenie parku. Wszelkie działania twórcze pozwalają nie tylko na wgląd w siebie, ale są również idealnym narzędziem relaksu, łapania dystansu, treningu uważności. Zajęcia cieszą się powodzeniem zarówno wśród podopiecznych, jak i naszych sympatyków, którzy traktują zajęcia profilaktycznie, jako chwilę złapania oddechu w codzienności.
Rękodzieło powstające w pracowni nie tylko cieszy oko, ale jest również przeznaczone na sprzedaż, a cała kwota przeznaczona jest na cele statutowe fundacji.
Nie odmawiamy pomocy nikomu, ale wspieranie kobiecości jest nam szczególnie bliskie. Organizujemy warsztaty, spotkania ,szkolenia dla kobiet pozwalające odkryć piękno kobiecości, piękno w sobie, siłę i odwagę.
Dlaczego ten kierunek?
Misja nie wzięła się z powietrza. Mam na imię Paulina - jestem inicjatorką i założycielką fundacji - można powiedzieć, że problem przerobiłam osobiście i to bardzo dogłębnie.
Tendencja spadkowa w moim życiu zaczęła się kiedy miałam 16 lat. "Niewinne" wtedy pierwsze imprezy, na których upijałam się do nieprzytomności, ogólne przyzwolenie na takie zachowanie - bo przecież większości imprez to były osiemnastki znajomych. Pamiętam, że i na weselu rodzonej siostry porządnie popłynęłam. Celowo napisałam "niewinne" w cudzysłowie, bo dopiero dzisiaj widzę ile krzywdy, bólu emocjonalnego i spustoszenia psychicznego doświadczyłam przez te sytuacje. Na pewno wiem, że nie były "niewinne". Kiedy niedługo potem wyprowadziłam się z domu na studia, historia tylko nabierała mocy. Uczyłam się w szkole filmowej, zaraz potem wybrałam projektowanie ubioru - alkohol był naturalnym źródłem "weny". Malowanie projektów po nocach z butelka wina u boki (albo dwiema) i papierosem w ręku stało się normą. Artyści tak mają. Nie tylko ja. Kiedy zakończyłam edukację i zaczęłam barwną karierę, tylko się utwierdziłam w przekonaniu, że drink jest dobry na wszystko. Drink jest dobry do rozmowy, do relaksu, przed pracą żeby się lepiej pracowało, po pracy żeby odpocząć, w wolny dzień żeby się wyluzować, w zapracowany dzień żeby sobie ze wszystkim poradzić, przed imprezą na dobry humor, w trakcie imprezy dla towarzystwa i nawiązywania kontaktów, po imprezie jako tak zwany klin...i tak w kółko.
Do czasu, aż okazywało się, że procenty to za mało. Potrzebowałam czegoś bardziej wyjątkowego ... mocniejszych doznań, więcej siły i kreatywności. Tak powitałam na pokładzie dopalacze...mogłabym powtórzyć to wszystko co pisałam o alkoholu...a kiedy znowu było mi mało i potrzebowałam magii z pomocą pojawił się gandalf...
Patrząc z boku moje życie wyglądało przednio. Warszawa...mieszkanie...samochód...własna firma...wyjazdy...fajni, sławni znajomi...a w środku nic. Dosłownie nic. Nie dawałam sobie rady fizycznie, psychicznie , emocjonalnie. Zawalałam kolejne zlecenia, nie płaciłam kolejnych zobowiązań, nie pracowałam nad kolejnymi projektami...życie bolało.
Moment kluczowy, czyli podjęcie decyzji rzeczywiście był najważniejszy, ale wychodzenie z tak świetnie urządzonego bagna to był długi proces- o ile jeszcze nie jest. Jedna terapia, druga terapia, trzecia, pobyt na oddziale szpitala psychiatrycznego, układanie sobie na nowo życia, pracy, relacji, odbudowywanie tego co jeszcze zostało i wreszcie uczenie się na nowo...na trzeźwo. Nie da się na tej drodze pominąć żywego Boga, który ostatecznie jedyny jest źródłem pełnej wolności.
Dzisiaj mam 33 lata...nie piję, nie zażywam żadnych środków psychoaktywnych, jestem pod stałą opieką psychiatry, po pięciu latach psychoterapii...owszem, czasami moje emocje nie działają tak jak powinny. Płatają figle. Jednak jestem zdolna do samodzielnego życia. Wróciłam do wszelkich artystycznych działań, zafascynowałam się arteterapią i terapią zajęciową co jest też bardzo pomocne przy prowadzeniu fundacji.
No właśnie. Nie byłabym w tym miejscu w którym jestem, gdyby nie ludzie, którzy podawali mi po kolei pomocne dłonie. Wsparcie, rozmowy, dobre słowa, wiara, że dam radę, utrzymywanie mnie w momentach gdy byłam niezdolna do pracy, pomaganie gdy zarabiałam bardzo niewiele....nawet jedna osoba, na którymś etapie, przez rok czasu, regularnie co tydzień dawała mi pieniądze na terapie. Wiem że to wszystko nie mało kosztuje, a bardzo często psychoterapia jest pierwszą, która idzie w odstawkę przy problemach finansowych. Dlatego postanowiłam otworzyć furtkę w tej przestrzeni.
Wesprzyj działalność Autora Fundacja Maria Magdalena już teraz!
Chcielibyśmy Cię poinformować o ryzykach, związanych z Twoim zaangażowaniem finansowym. Przekazując środki na realizację pasji Twojego ulubionego Twórcy prosimy, abyś wziął/wzięła pod uwagę kilka kwestii.