Podaruj znajomemu subskrypcję Autora Grzegorz Bielawski w formie kuponu podarunkowego.
Zobacz jak działają kuponyNazywam się Grzegorz Bielawski. Od 18 lat zajmuję się ochroną zwierząt. Porzuciłem "normalne" życie i w pełni oddałem się temu co najważniejsze - bezinteresownej pomocy tym, którzy sami o pomoc nie poproszą.
Z zawodu jestem dziennikarzem. To też moja pasja. Przez wiele lat próbowałem połączyć pracę, pasję - z misją, jaką jest ratowanie zwierząt. Z każdą jednak interwencją, odbiorem zwierząt i dostrzeganiem ich cierpienia zrozumiałem, że skala okrucieństwa jakiego w całej Polsce doświadczają zwierzęta jest ogromna.
Ratowanie zwierząt to nie tylko przeprowadzanie interwencji.
Każde zwierzę, jakie odbieram jest zagłodzone, chore lub żyje w złych warunkach, co stanowi dla niego zagrożenie utraty zdrowia lub życia. Nie wyobrażam sobie, by ludzie, którzy za tym stoją nie ponieśli konsekwencji za ich cierpienie. Dlatego nie odbieram zwierząt na tzw. "zrzeczenie" tylko zgodnie z Ustawą o Ochronie Zwierząt. To oznacza późniejszą walkę z urzędami, policją, prokuraturą i sądami.
Reprezentuję zwierzęta jako ich przedstawiciel nie tylko na policji, ale i w sądzie. Każdą sprawę chcę doprowadzić do końca i zadbać o to, żeby ludzie, którzy znęcali się nad zwierzętami ponieśli konsekwencje. Tylko w ten sposób możemy wprowadzić realną zmianę w traktowaniu zwierząt.
Podejmowałem się bardzo trudnych interwencji, których nikt inny podjąć się nie chciał. Przygotowania do likwidacji schroniska w Radysach (odbiór ponad 1100 psów) czy interwencji w schronisku w Wojtyszkach (największe wówczas schronisko w Polsce) trwały miesiącami. Zorganizowanie tak trudnych akcji wiąże się ze ścisłą współpracą z organami ścigania przy jednoczesnej konieczności zapewnienia miejsca, leczenia i opieki dla kilkuset odebranych zwierząt.
Codziennie, o każdej porze, odbieram telefon interwencyjny z prośbami o pomoc dla zwierząt cierpiących (513 569 791).
Są to nie tylko sytuacje, gdzie właściciele zaniedbują swoich podopiecznych, ale zgłoszenia również dotyczą zwierząt z wypadków, porzuconych, bezdomnych, których właściwe urzędy się wypierają i odmawiają pomocy.
Jakiemu urzędnikowi zależy na tym, żeby w środku nocy zorganizować pomoc dla potrąconego łosia wykrwawiającego się na ulicy czy dla wychudzonego psa, którego ktoś przywiązał w lesie? Odpowiedzi na te pytania są retoryczne. Zapewnienie takiej opieki przez gminy wiąże się z kosztami, a te nie chcą ich ponosić.
Niestety ratowanie zwierząt w Polsce ma swoją cenę, którą przyszło mi zapłacić. Wpisując moje nazwisko w internecie można znaleźć wiele skrajnych opinii. Wachlarz oceny mojej osoby zaczyna się od złodzieja, który zarabia na wakacje na Bali, przez odbiory psów z pseudohodowli, do bohatera, który nigdy nie odmawia pomocy. Prawda jest jednak taka, że nie jestem żadnym z nich.
Podejmowałem się wielu trudnych interwencji, jednak sprawy nie zawsze kończyły się tak jak byśmy tego chcieli - skazywaniem sprawców i odbiorem od nich zwierząt. W polskim prawie każde zwierzę jest traktowane jako "rzecz", czyjaś "własność". Odbieranie psów czy kotów z pseudohodowli oraz zwierząt gospodarskich wiąże się z ich wysoką wyceną. Bo choć zwierzę jest chore czy umierające i rolnik go nie leczy - wyceniane jest przez niego na sporą sumę.
Dla mnie nie ma znaczenia - komu i jakie zwierzę odbieram. Jeśli jest ono zaniedbane i chore - działam. Jednak czasami najbardziej oczywista sprawa nieoczekiwanie przybiera zupełnie inne tory. W momencie, kiedy sądy uniewinniają oprawców, a ja zwierząt nie oddaję, staję się oskarżonym. Jeszcze nigdy nie oddałem zwierząt właścicielom, którzy wcześniej się nad nimi znęcali. Mimo, iż prawo tego nakazywało.
Stąd 6 moich wyroków skazujących za przywłaszczenie zwierząt. Mam też 6 wyroków uniewinniających od przywłaszczenia i kilkanaście umorzonych spraw, gdzie nie dopatrzono się mojej winy.
Za brak oddania zwierząt oprawcom w listopadzie 2023 r. trafiłem na 8 miesięcy do więzienia. To pierwszy taki wyrok w Polsce za ratowanie zwierząt. Kilka dni temu po odbyciu prawie całej kary wyszedłem na wolność.
Siedmiomiesięczny pobyt w więzieniu, w ciężkich warunkach skłonił mnie do wielu refleksji, jednak nie zmniejszył zapału. Dalej chcę nieść pomoc naszym Braciom Mniejszym i bez Waszego wsparcia jest to niemożliwe! Jestem wdzięczny za każde dobre słowo i okazaną życzliwość.
Dziękuję!
Chcielibyśmy Cię poinformować o ryzykach, związanych z Twoim zaangażowaniem finansowym. Przekazując środki na realizację pasji Twojego ulubionego Twórcy prosimy, abyś wziął/wzięła pod uwagę kilka kwestii.