O Fundacji
Fundacja Agandi została powołana do życia 8 października 2016 roku. Powstała z miłości do dzieci, chęci niesienia pomocy potrzebującym i nadziei na poprawę ich jakości życia.
GDZIE JESTEŚMY?
To właśnie tutaj działamy najwięcej, chociaż nie tylko. Właśnie w Mbarara mieści się nasz Dom, tutaj mieszkają nasze dzieciaki, nasi wolontariusze, goście, to tutaj toczy się nasze życie.
Mbarara jest bardzo szybko rozwijającym się, przyjaznym miasteczkiem, które mieści się w południowo-zachodniej części Ugandy, liczy około 84 tysięcy mieszkańców i jest stolicą dystryktu o tej samej nazwie.
FUNDATORKA
Anna Małecka-Mutambi od 2014 roku regularnie przyjeżdżała do Ugandy na wolontariat, a w 2016r zdecydowała się na otworzenie Fundacji Agandi, by realizować swoją życiową misję, którą jest pomoc potrzebującym w Afryce.
Obecnie od 2016 roku mieszka w Mbarara, gdzie osobiście prowadzi projekty Fundacji.
Więcej o Fundatorce - https://patronite.pl/PolkaWUgandzie
Kilka słów od Ani:
Afryka fascynowała mnie od zawsze. Pamiętam jak jeszcze jako dziecko pragnęłam wyjechać na misje, jak sama chciałam mieć takie piękne czarne kręcone włoski.
W wieku 21 lat wyjechałam po raz pierwszy na wolontariat do Ugandy. Było ciężko. Ogrom biedy, cierpienia, potrzeb był przytłaczający. Pomagałam w lokalnym sierocińcu, współpracowałam z organizacjami, robiłam co mogłam.
Po 3 miesiącach wróciłam do Polski. Nie za bardzo mogłam się tam odnaleźć. Wychowałam się w dobrym domu, pełnej rodzinie z młodszą siostrą. Nigdy niczego mi nie brakowało. Chodziłam do dobrych szkół, jeździłam na wakacje, na wyjścia ze znajomymi. Miałam swoje mieszkanie, samochód, perspektywy na dobre życie. Po powrocie nie potrafiłam się jednak już tak tym wszystkim cieszyć bo w głowie wciąż miałam te dzieciaki w podartych ubraniach bez butów proszące o cokolwiek do jedzenia, matki z niemowlętami szukające wsparcia, ciężko pracujących ojców, uczniów szukających pieniędzy na czesne.
Po lekko ponad pół roku poleciałam do Ugandy ponownie. I później znowu.
Wciąż jednak czułam, że to za mało, że mogę zrobić więcej.
W maju 2016 roku po raz kolejny wybrałam się do Ugandy, ale tym razem z intencją, aby poszukać własnej drogi. Był to bardzo trudny, wymagający, pełen wyzwań czas. Tak się złożyło, że poznałam też wtedy mojego już teraz męża Iana, który był dla mnie ogromnym wsparciem w całym tym procesie.
Z jego pomocą udało mi się wynająć dom, wyposażyć go, zdobyć odpowiednie pozwolenia i przyjąć pod opiekę pierwsze dzieciaki. Tak powstał DOM BEZPIECZNA PRZYSTAŃ.
Dzieci, którymi się zajmuję, to sieroty, dzieci opuszczone, porzucone, niechciane. Często są one wyrzucane na śmietniki, zostawiane w lasach bananowych, na ulicach, werandach czy nawet wrzucane do latryn.
Trafiają do mnie dzieciaczki, które w dniu przyjęcia są w wieku od pierwszego dnia życia do około 5 lat. Obecnie najstarsi chłopcy, którzy zamieszkali z nami 2 lata temu mają już po 7 lat i wciąż bardzo szybko rosną.
W Bezpiecznej Przystani dzieciaki śpią, jedzą, bawią się, uczą.. Tutaj jest ich dom, ich rodzina.
Dzieci te są porzucane z różnych powodów dlatego staram się odszukiwać ich krewnych licząc, że jak nie mama, to tato, babcia, ciocia, ktokolwiek z nich będzie chciał się dzieckiem zająć. Jeśli to się nie udaje, szukam dla nich rodzin zastępczych. Nie jest to łatwy proces i ludzie dopiero przyzwyczajają się do tej idei adoptowania całkowicie obcych dzieci, ale małymi kroczkami do przodu ?
Od początku istnienia Domu pod naszą opieką było już ponad 70 dzieci i tylko maksymalnie 25 w jednym czasie! Jest to liczba, która pozwala nam wciąż na zachowanie domowego, rodzinnego klimatu :p
Fundację założyłam i prowadzę sama. Mam tu na miejscu pracowników – opiekunki, nauczycielkę, pracownika socjalnego oraz stróża. Pomagają mi oni w codziennym ogarnianiu Domu.
Największym wyzwaniem jest jednak uzbieranie wystarczającej ilości środków na utrzymanie tej gromadki. Co miesiąc muszę opłacić czynsz za wynajem domu, rachunki za wodę i prąd, pensje dla pracowników, środki czystości, środki higieniczne. Bardzo dużo kosztują nas pampersy, mleko w proszku dla niemowląt. Dodatkowo oczywiście jedzenie, mleko, leki i lekarze, węgiel, ubrania, butelki, przybory szkolne.. Wydatków jest naprawdę ogrom każdego dnia.
Miesięcznie potrzebujemy kilka tysięcy złotych na pokrycie wszystkiego. Dlatego zwracam się do Was o pomoc. Jest takie już w kółko powtarzane powiedzenie, że każda złotówka się liczy. Ale to jest prawda! Złotówka, pięć, dziesięć… ile kto może, a wspólnymi siłami możemy odmieniać życie tych dzieci i wyrywać je od śmierci.
Zapraszam Was serdecznie na profil Facebookowy FundacjaAgandi, na którym możecie zawsze znaleźć świeżą porcję zdjęć, filmików i informacji o moich działaniach. Przeczytacie tam też o innych projektach, które realizuję. Na stronce www.agandi.pl też się coś ciekawego znajdzie, choć moje zdolności informatyczne nie są wystarczające na stworzenie lepszej stronki póki co :p
Dziękuję Wam wszystkim za poświęcenie czasu i uwagi na zapoznanie się z działaniami Fundacji Agandi. Bardzo liczę na Wasze wsparcie i z góry za nie bardzo bardzo dziękuję!
Pozdrawiam serdecznie,
Ania Małecka-Mutambi
Więcej zdjęć znajdziecie w galerii oraz na naszym Facebooku :)