Skandal! Profanacja krzyża na Giewoncie!

Obrazek posta

Wywieszenie baneru na Giewoncie to clickbait!!!1, który ma zwrócić Waszą uwagę. I nie, nie ma zwrócić Waszej uwagi na krzyż, nie ma zwrócić Waszej uwagi na Giewont. Ma zwrócić Waszą uwagę na temat przemocy domowej. Bo PRZEMOC DOMOWA TO NIE TRADYCJA. A ja dzisiaj (bardzo clickbaitowym tytułem posta) zwrócę Waszą uwagę na największą przemoc - bo taką, która nawet nie jest nazywana przemocą. Taką, która jest dokładnie zamknięta za domowymi drzwiami, jest niesłyszana przez sąsiadów, popierana przez milczący ogół społeczeństwa. Jest to przemoc wobec najsłabszych z nas... wobec dzieci. "Co ten dzieciak tak ryczy? To pewnie przez bezstresowe wychowanie... A wystarczyłby klaps i byłby święty spokój!"

"KLAPS TO NIE PRZEMOC"

To, że człowiek, wobec którego stosujesz przemoc, jest od Ciebie mniejszy, słabszy, nie potrafi się bronić i nie ma szans na uzyskanie pomocy z zewnątrz, nie sprawia automatycznie, że nie musisz nazywać tego przemocą. Używając łagodniejszych słów, tylko usprawiedliwiasz sam siebie. To, że nikt cię za to nie oceni, a ty nie poniesiesz konsekwencji, nie znaczy, że masz przyzwolenie na takie działanie. No bo przecież gdy dziecko bije dziecko, to zakazujesz mu tego. Gdy dorosły bije dorosłego, wzywasz policję. Więc co się zmienia, gdy to dorosły bije dziecko? Przemoc to przemoc, po prostu.

"DZIECKO JEST NIEGRZECZNE"

To, że dzieci doświadczają, próbują nowych rzeczy, poznają własną autonomię, uczą się stawiania granic i asertywności, nie znaczy, że są złe. To, że nie spełniają naszych oczekiwań, nie znaczy, że są niegrzeczne. Pozwólmy im na popełnianie błędów, na pierwszy w życiu bunt i sprzeciw. Na rozpoznanie, wyrażanie i rozumienie własnych emocji, gdy czują strach, złość czy smutek, zamiast na tłumienie ich albo udawanie, że one nie istnieją. Na uczenie się i poznawanie siebie i świata we własnym tempie, we własnym rytmie. Człowiek znający własne potrzeby i radzący sobie z emocjami lepiej poradzi sobie w życiu, niż człowiek, który ślepo dostosowuje się do potrzeb innych ludzi. Jeżeli dom rodzinny nie może być miejscem na popełnianie pierwszych błędów, do wyrażania pierwszych sprzeciwów i do stawianie granic, to gdzie indziej zacząć się tego uczyć? Niektórzy mają szansę zacząć dopiero w wieku dorosłym, poświęcając swój czas i pieniądze na intensywną terapię. Większość ludzi nie ma nawet takiej szansy.

To my jesteśmy dorośli, to na nas spoczywa odpowiedzialność, nie na dzieciach. To my mamy obowiązek poukładać własne problemy ze stresem czy agresją, żeby nie wyładowywać jej na słabszych. Dlaczego to dzieci mają nie sprawiać żadnych problemów, kontrolować swoje emocje, a nie wymagamy tego od samych siebie? Jeżeli masz problem z agresją albo jakikolwiek inny problem, zapisz się na terapię. Bo dlaczego terapia ma być powodem do wstydu, jeżeli to właśnie bicie dzieci powinno nim być?

My jako dorośli mamy mnóstwo metod, by poradzić sobie z naszymi emocjami, natomiast dziecko nie ma jeszcze opanowanych żadnych strategii. Poza tym dziecko wszystko odbiera silniej niż my: mały dziecięcy strach może w nim budzić realne przerażenie. A mały dziecięcy problem może być nieuświadomiony, trudny do wyartykułowania, wymagający czasu, cierpliwości i zrozumienia ze strony dorosłego. Dokładanie do tego przemocy fizycznej nie sprawi, że dziecku w tym wszystkim będzie łatwiej.

"ŚWIAT JEST OKRUTNY"

Usprawiedliwieniem bicia dzieci ma być przygotowanie ich do życia w okrutnym świecie. Ale jeżeli już musimy przyjąć, że świat jest okrutny, to w takim razie dom rodzinny niech będzie miejscem, w którym można się przed tym światem schronić. Niech będzie tym najważniejszym miejscem, gdzie można doświadczyć bezpieczeństwa, miłości, bliskości, akceptacji, zrozumienia. Bo jeżeli dziecko nie może schronić się we własnym domu, to gdzie ma szukać schronienia? Jeżeli dom nie będzie stanowił miejsca, do którego dziecko może wracać, to zamieni się w miejsce, z którego dziecko będzie chciało uciekać. I to właśnie taki dom jest tym całym okrutnym światem. To właśnie zapewniając takie dzieciństwo własnym dzieciom, przyczyniamy się do budowania świata, który rzeczywiście będzie okrutny. A to od nas zależy, jaki będzie nasz świat, bo to my go tworzymy.

"TO Z MIŁOŚCI"

Największego mindfucka, jakiego można zapewnić swojemu dziecku, jest mówienie mu, że przemoc fizyczna jest powodowana miłością. Że to wszystko jest dla jego dobra, że to wszystko wynika z troski. Nie zliczę błędów, jakie wynikają w dorosłym życiu tłumaczeniem przemocy fizycznej miłością. Chociażby tkwienie w toksycznym, przemocowym związku, gdzie żona przez lata nie odejdzie od męża... no bo przecież on ją tak kocha, prawda? On to robi z miłości, a ona po prostu jest zła i zasłużyła na takie zachowanie, no nie?

"TO MOJA PRYWATNA SPRAWA"

Wiesz, co jest prywatną sprawą każdego człowieka? Jego własne ciało. Tylko i wyłącznie. Możesz decydować o tym, czy chcesz urodzić dziecko, czy nie. Możesz decydować o tym, z kim, w jaki sposób i czy w ogóle chcesz uprawiać seks, czy chcesz sobie zrobić tatuaż, czy chcesz golić nogi i farbować włosy. Dlaczego do momentu urodzenia dziecko nie jest twoją własnością i nie wolno ci się poddawać aborcji, a po urodzeniu nagle staje się twoją własnością i możesz je bić? Dlaczego bicie drugiego człowieka odbywa się za zamkniętymi drzwiami, dlaczego przez lata o tym się milczy, ukrywa się to?

"KLAPSY UCZĄ"

Owszem, uczą. Uczą, że emocje można wyładowywać za pomocą przemocy. Uczą, że rodzicom nie można do końca ufać, trzeba się ich bać, a we własnym rodzinnym domu nie można czuć się bezpiecznie. Uczą, żeby dostosowywać się do cudzych, a nie własnych potrzeb. Uczą, żeby kłamać, żeby nie mówić rodzicom wszystkiego. Uczą, że uczucia - smutek czy strach - są złe, a stawianie granic, dbanie o własne potrzeby i asertywność to egoizm. Uczą, że przemoc jest czymś normalnym, codziennym, a wręcz dobrym, bo wypływa z miłości i zasługujemy na nią.

A czego przemoc nie uczy? Klapsy na pewno nie spowodują, że dziecko zacznie wykonywać swoje obowiązki szybciej, z większym zaangażowaniem albo że późnym wieczorem po całym dniu w szkole lepiej zrozumie dwadzieścia stron materiału na bardzo trudny sprawdzian, którego sami nie bylibyśmy w stanie rozwiązać. Klapsy nie sprawią, że dziecko wyrośnie na "dobrego" człowieka. Klapsy nie uczą szacunku do rodziców, szacunku do starszych. Dlaczego miałoby to działać w ten sposób? Na jakiej niby zasadzie?

"TO TRADYCJA"

To, że coś ciągle się powtarza, nie sprawia automatycznie, że jest to dobre. Błąd powtarzany wielokrotnie nadal pozostaje błędem. To, że twoi rodzice cię bili, bo sami byli bici przez twoich dziadków, nie znaczy, że sam powinieneś bić swoje dzieci. Nie musisz tkwić w tym niekończącym się cyklu. To właśnie ty możesz być osobą, która się wyłamie, która ten cykl przerwie. Zresztą nie dotyczy to tylko bicia dzieci. Pamiętaj, że nie musisz w ogóle dostosowywać się do tego, co jest uznawane za tradycję. Masz własny rozum, twoje życie jest tylko twoje. Postępuj tak, jak podpowiada ci serce. Niech to właśnie nasze pokolenie będzie tym, które przerwie ten odwieczny krąg prowadzący donikąd.

"DZIECI, KTÓRE BYŁY BITE, SĄ TERAZ WDZIĘCZNE SWOIM RODZICOM"

Bonifacy: "Ja tam byłem bity przez starego. Jak go skonfrontowałem po latach, to stwierdził, że to nie było bicie, tylko klapsy (tak tak tak, walenie w tył głowy za to, że nie miałem siły rozwiązywać zadań z matematyki o dziesiątej wieczorem też nie było biciem, to tylko friendly klaps!). Teraz wszyscy się dziwią, dlaczego nienawidzę ojca i jak się do mnie odzywa, to myślę, jakby tu go zabić".
Karolina: "Dostawanie opierdolu, bicie za to, że się pokłóciłam z siostrą, za to że dostałam jedynkę, za to że byłam smutna, za to że zaspałam do szkoły, za to, że nie miałam koleżanek, (...) no i za to, że miałam brzydkie pismo. Wszystko było idealnym powodem, by wyżyć się i dać upust frustracji. Do dziś się boję, jak ktoś podnosi szybko rękę, krzyknie lub nie odbiorę telefonu. Jestem zestresowana i spanikowana. A to wszystko przecież były klapsy bo dziecko trzeba nauczyć, jak być posłuszne i nie może myśleć inaczej niż inni".
Wiktoria: "No cóż, u mnie klaps z wiekiem przeistoczył się w porządną agresję. Szarpanina, uderzenie w twarz, zdarzyło się że skończyłam z pęknięta wargą. Bo przecież urosłam i klapsa mi nie dadzą, bo nie zadziała - to wystarczający powód, żeby szarpać się ze mną jak z dorosłym. (...) Do tej pory mam żal do rodziców, napady lęku, kiedy muszę z nimi rozmawiać nawet przez telefon, a pobyt w rodzinnym domu jest dla mnie ciągłym stresem i zafundowane mam zaburzenie osobowości, i stany depresyjne".
Paula: "Mnie matka napierdalała o ściany, szarpała za włosy, a teraz mówi, że to tylko klapsy były. Najgorzej, jak trzeba żyć ze swoim oprawcą i o ile chce się żyć w miarę spokojnie - trzeba się z tym pogodzić, niekoniecznie wybaczyć, ale zamieść pod dywan".
Weronika: "Dom to miejsce, do którego powinno się wracać z uśmiechem na twarzy, a nie ze strachem".

To tyle. Nie musimy bronić Giewontu, nie musimy bronić symboli. Możemy za to bronić ludzi. Tych większych i tych mniejszych.

Karolina "Szarosen" Plewińska, twórczyni komiksów internetowych, blogerka.
PS. możesz wesprzeć moje działania tutaj, żebym mogła pisać i rysować jeszcze więcej: patronite.pl/szarosen - dziękuję.

przemoc wychowanie dzieciństwo

Zobacz również

"Niejadek" - koszmar nie tylko dzieciństwa
Mój bardzo osobisty wpis
Moje ciało to mój wróg

Komentarze (2)

Trwa ładowanie...