[Publicystyka] Czym jest cicha recenzja?

Obrazek posta

Jest tak cicha, że… mogliście o niej nigdzie nie słyszeć.
 

Zdarza mi się odwoływać streamy z powodu przemęczenia. Zwykle jestem całkiem dobra w ocenianiu, ile czasu potrzebuję na różne projekty, ale czasami do mojego kalendarza wskoczy jakieś nieoczekiwane zlecenie. Tak było w marcu, kiedy okazało się, że nie tylko dostałam do recenzji nową odsłonę Twierdzy, ale także zostałam polecona pewnej firmie do zrobienia tytułowej cichej recenzji. Nie jest to dla mnie nowość – pierwszą wykonałam kilka lat temu i od pół roku średnio raz-dwa razy w miesiącu zdarza mi się jakąś dla jakiegoś studia lub wydawcy napisać.

To świetna praca – bardzo dobrze płatna w porównaniu z tym, co robię na co dzień, i podobnie jak praca dziennikarki growej bardzo zróżnicowana. Przyznaję, czasem myślę sobie, że nie miałabym nic przeciwko zajmowaniu się tylko streamami i cichymi recenzjami. Dwie, może trzy dłuższe miesięcznie byłyby w stanie zapewnić mi komfortowe życie i pensję bliższą średniej krajowej, a w rezultacie nie musiałabym się martwić o, jak by nie patrzeć chaotyczne i niepewne, zarobki z Twitcha. Kto wie, może nawet – jeśli wydawcy i developerzy będą mnie sobie wzajemnie polecać – ziści się to kiedyś i założę firmę specjalizującą się w silent reviews, dzięki której będę mogła realizować się w streamowaniu.

Cicha recenzja to, w dużym skrócie, recenzja produktu przed premierą – tekst, który nigdy nie ukaże się w druku i ma służyć wyłącznie poprawieniu gry, zanim trafi do graczy, ewentualnie pomóc wydawcy zdecydować, czy wziąć jakiś projekt pod swoje skrzydła. W rezultacie do „cichych recenzentów” trafiają produkcje na różnych etapach produkcji – od buildów, w których trzeba poprawić niemal wszystko, bo sterowanie jest nieresponsywne, a całość zabugowana jest jak diabli, po wczesne wersje, które w zasadzie można by już bez wstydu wydać. Czasami to 40-minutowe dema lub buildy typu vertical slice (wycinki mające pokazać jak najwięcej mechanizmów), innym razem – znacznie rzadziej – całe, trwające kilka lub kilkanaście godzin alfy lub bety. Szczegółami oczywiście nie będę się z wami dzielić, bo obowiązuje mnie NDA (non-disclosure agreement) – podpisywana przed współpracą z daną firmą umowa o poufności, która nakłada na recenzenta konieczność utrzymania szczegółów w tajemnicy. Reperkusje za niedotrzymanie NDA są takie, że nie polecam go łamać.

Firmy mają oczywiście różne wymogi co do tekstu. Wymieniają niedoróbki, z których zdają sobie sprawę, i proszą, aby ominąć je podczas oceny; sugerują, by położyć nacisk na wybrane aspekty gry (oprawa, mechanika walki, sterowanie, poziom trudności); wysyłają dodatkowo formularz z pytaniami; proszą o spisanie na końcu, jak w CD-Action, plusów i minusów; chcą, aby recenzent spróbował przewidzieć ocenę na Metacriticu. Nigdy nie zdarzyło mi się, aby jakaś firma specjalnie wydziwiała, ale zakładam, że to jeszcze przede mną. Zwykle osobno (oprócz szacowanego Metacritica) podaję jeszcze moją prywatną ocenę oraz spisuje niedociągnięcia, które można szybko poprawić, np. błędy językowe, wprowadzenie jakiegoś elementu interfejsu, konieczność skrócenia czasu trwania jakiejś animacji lub wprowadzenie jeszcze jednego checkpointa.

Jestem dość bezlitosną recenzentką i tym bardziej w niemającym limitu objętości silent review pozwalam sobie na obszerną krytykę, jeśli oczywiście gra na taką zasługuje. Wychodzę z założenia, że lepiej teraz niż po premierze, bo pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. Bez wahania wyliczam więc bugi, niedoróbki, oceniam logikę fabuły i wymieniam ewentualne nieścisłości, zwracam uwagę na sterowanie i jego responsywność, daję znać, czy dobrze się bawię, a także dzielę się luźnymi skojarzeniami, podając przykłady produkcji, w których dany mechanizm został zrobiony lepiej. Zdarzają się buildy tragiczne, zdarzają się naprawdę dopracowane. Kilka z produkcji, które ogrywałam, chciałabym wam polecić, żebyście mogli je sobie wrzucić na listę życzeń (mam nadzieję, że będą jeszcze lepsze dzięki mojemu wkładowi), ale niestety nie mogę tego zrobić – i po premierze też będę trzymać gębę na kłódkę.

Tymczasem trzymajcie kciuki za to, żebym takich zleceń miała całą masę!

artykuł publicystyka

Zobacz również

[Sprawdzam] Luty 2021: Czy te oczy mogą kłamać?
2021: marzec
2021: List na kwiecień

Komentarze (2)

Trwa ładowanie...