Good morning, and in case I don't see ya, good afternoon, good evening, and good night!
Drawful 2
PC, PS4, XBO, NS | Jackbox Games | rysowanie • gra towarzyska
Jeśli nie żyjesz pod kamieniem, seria Jackbox Games nie jest ci obca – zwłaszcza jeśli zdarza ci się grywać na konsoli z grupą znajomych. Drawful 2 to jedna z produkcji, które można kupować poza pakietem, głupawa gra polegająca na rysowaniu i nazywaniu prostych obrazków, a następnie głosowaniu na tytuł, który zdaniem gracza zainspirował powstanie grafiki. Wydawało mi się, że – z racji prostej, interaktywnej mechaniki i dużego replayability – Drawful 2 będzie fantastycznym wyborem na stream, ale rację miałam tylko częściowo. Granie z polskojęzyczną widownią w grę po angielsku wymagało stworzenia całkowicie nowej bazy słów, która swoją drogą jest ponoć największym (może poza sposobnością rysowania w dwóch kolorach) „ficzerem” drugiej części. Ludzie zapisywali się do zabawy, wymyślali frazy przez kilka minut i… musieli zapisywać się od nowa na właściwą rozgrywkę. Często ktoś ich w międzyczasie „podsiadał”, innym razem okazywało się, że niechcący włączaliśmy grę w wersji z angielskim słownictwem, więc trzeba było robić restart, wreszcie zdarzało się, że ktoś logował się przede mną i przejmował bycie administratorem/moderatorem meczu. Kiedy już graliśmy i wszystko działało, było śmiesznie, choć jak na mój gust wszystko to trochę za bardzo się ciągnie. Grałam w Drawful 2 nieco ponad dwie godziny i trochę mi smutno, bo wiem, że do gry nie wrócę, a nie mogę jej już zrefundować – zamiast tego polecam Fibbage XL (dla mówiących po angielsku) i Gartic Phone (dla wszystkich).
Truman Show
Dramat | USA | 1998
Film w reżyserii Petera Weira zapamiętałam jako scenariusz z wielkim zwrotem fabularnym – oto okazuje się, że główny bohater jest tak naprawdę nieświadomym otaczającej go manipulacji bohaterem serialu oglądanego przez cały świat! Ach, jak żałowałam, że pamiętam to sprzed lat, gdy w marcu postanowiłam przypomnieć sobie dramat z 1998 roku… Jak się okazało – kompletnie niepotrzebnie. Okazuje się, że ten wielki twist zostaje ujawniony na samym początku, a niemal dwugodzinna historia pokazuje próby ujawnienia tego wielkiego spisku. To fenomenalne kino, jeden z tych pomysłów, co do których żałuję, że nie wymyśliłam ich pierwsza. Miałam 10 lat, gdy dramat Weira zadebiutował i nie pamiętam ile, gdy obejrzałam go po raz pierwszy, ale idea mistyfikacji na wielką skalę została mi w głowie na lata. Obraz broni się nawet teraz – to mocne, emocjonujące zestawienie niepoważnego, wyrwanego z komedii Trumana (w tej roli Jim Carrey) z sytuacją, w której wszystko to, co wie na temat otaczającego go świata, okazuje się kłamstwem. Z jednej strony szary człowiek, który nie ma pojęcia, że nie ma za grosz prywatności, a jego żona i najlepszy przyjaciel to wynajęci aktorzy; z drugiej wyrachowany Christoff, reżyser tytułowego serialu, grany przez znanego choćby z serialu „Westworld” Eda Harrisa. Film ma ponad 20 lat, nie zestarzał się wcale i na pewno jeszcze go obejrzę.
5 cm na sekundę
manga • obyczajowa | 2 tomy | 2015
Jakieś dwa lata temu, w Portsmouth, obejrzałam z Joe film animowany o tym samym tytule. Opowiadał historię pewnej pary, która poznaje się w szkole, po czym kolejne przeprowadzki oddalają ich (zarówno geograficznie, jak i emocjonalnie) od siebie coraz bardziej. Przyznaję, że nic z niego nie pamiętam. Kiedy w naszym domu znalazła się dwutomowa manga „5 cm na sekundę”, kupiona chyba przez enkiego, dopiero po kilku, a może kilkunastu stronach skojarzyłam, że „hej, ja to chyba kiedyś oglądałam!”. Wciągnęłam komiks w dwa wieczory, choć motywowane było to nie tyle jego jakością – jest raczej przeciętny – ile moją potrzebą przeczytania czegoś lekkiego. Wydaje mi się, że wersja mangowa lepiej niż film oddaje pewne fabularne niuanse – łatwiej jest na przykład prowadzić w komiksie podwójną narrację lub rozdzielać zdania na poszczególne klatki czy strony, pokazując tym samym coraz większe przerwy w pisaniu listów. Z drugiej strony kreska mnie nie porywa (nic dziwnego, w końcu Junji Ito, o którym być może opowiem w kwietniu, przyzwyczaił mnie do dobrego!), a prosta, słodko-gorzka fabuła kończy się w sposób, który mogę nazwać tylko „trochę bez sensu”.
Do zobaczenia za miesiąc!
Trwa ładowanie...