Jak być może zauważyliście, lubię sobie majsterkować zamiast kupować gotowe rzeczy. Serio. Tworzenie sprawia mi tyle frajdy, że gdybym miał czas, to zamiast kupować chleb, sam mełłbym mąkę.
Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie groundpod, bo statyw, który mam co prawda pozwala zniżyć się prawie do ziemi, ale zajmuje dużo miejsca i jest trochę mało zwrotny, kiedy leży się w szuwarach. Kiedy więc okazało się, że trzeba wyrzucić starą patelnię - zapaliła mi się lampka.
Ale może słowem wstępu: groundpod to taki talerz, na którym montuje się aparat, żeby mieć jak najniższą perspektywę podczas fotografowania. Jest świetnym rozwiązaniem do fotografowania nad wodą.
A teraz proces produkcji:
1. Pozbycie się rączki nie jest specjalnym wyzwaniem. Wystarczy odkręcić śruby.
2. Ponieważ moja miała kolor wybitnie nie wpasowujący się w cokolwiek, co można znaleźć naturalnie na ziemi, musiałem zdrapać farbę. Szczotka do metalu na wiertarce zrobiła porządną robotę. Dodatkowo porysowała powierzchnię, dzięki czemu farba maskująca będzie lepiej trzymała.
3. Do mocowania aparatu postanowiłem użyć głowicy Manfrotto, którą mam przymocowaną do statywu. Większość głowic jest mocowana na śrubach 3/8'', których w zwykłych sklepach się nie znajdzie. Na szczęście na pewnym serwisie aukcyjnym można je znaleźć bez problemu. Uważajcie tylko na gwint: powinien być UNFx1 12.9. No i pamiętajcie o nakrętce.
4. Gdybym miał matową czarną patelnię, pewnie zostawiłbym ją w takim kolorze. Tu jednak musiałem trochę podkolorować. Nadal trochę się błyszczy, ale może nie będzie to dużym problemem, kiedy narzucę szal maskujący.
5. Hop - i jest głowica.
A całość prezentuje się tak:
Nie miałem okazji jeszcze przetestować go w terenie, więc wpis jest trochę dla zabawy. Ale może komuś się przyda.
Trwa ładowanie...