Oto podsumowanie tygodnia szkodników, w który bawiliśmy się na Facebooku.
Na początek: coś oczywistego. Przynajmniej dla kilku pokoleń wstecz to pierwsze skojarzenie, jeśli chodzi o szkodniki. Co ciekawe: w odróżnieniu od ziemniaka pochodzi z Ameryki Północnej, a pierwsze stwierdzenie zależności tych dwóch gatunków miało miejsce dopiero w połowie XIX wieku, kiedy jej masowe występowanie niszczyło uprawy w Nebrasce.
Jeśli zdziwił Was kormoran na liście "szkodników", to znaczy, że nie jesteście właścicielem stawów rybnych, wędkarzem, rybakiem lub... leśnikiem. Choć oskarżany jest o ogromne straty w rybołówstwie, to dane naukowe nie są tak jednoznaczne. Trudno się dziwić, że ptak, z którym dzielimy dietę, wchodzi z nami w konflikt.
Co do lasów, to głównym zarzutem wobec kormorana jest to, że jego kolonie potrafią doprowadzić do obumierania drzew. Choć znowu: zwykle nie są to obszary, gdzie możliwa jest gospodarka leśna, a w skali kraju jest to problem znikomy.
Obecnie kormoran objęty jest ochroną częściową, a na terenach hodowlanych dopuszczalne jest jego płoszenie, ale nie odstrzał (co miało miejsce w przeszłości). W podobnej sytuacji jest też czapla siwa.
Biedaka, którego przednią kończynę tu widzicie, znalazła w zeszłym roku martwego moja córka i od razu wiedziała, z kim miała do czynienia. To jeden z bardziej charakterystycznych i największych naszych owadów.
Dlaczego "szkodnik"? Samice składają jaja pod ziemią, a żeby zapewnić im ciepło, podgryzają korzenie roślin w celu ich uśmiercenia i odsłonięcia promieni słonecznych. Oczywiście jest to niekorzystne dla ludzi, jeśli wybierze sobie miejsce obok roślin uprawnych. Jednak jego liczebność spadła na tyle, że nie stanowi problemu na większą skalę.
Jego łacińska (i angielska) nazwa to 'kreci świerszcz', co idealnie oddaje jego wygląd. Popatrzcie na tę "łapę".
Kolejny gatunek, któremu lubimy przypinać łatę "szkodnika". Faktem jest, że czasem na restaurację wybierze sobie kurnik, ale przy współczesnej "produkcji" drobiu trudno to nazwać problemem. Mimo to obraz złego lisa pokutuje w szerokiej świadomości podobnie jak obraz wilka i wpajany jest od najmłodszych lat w bajkach i piosenkach.
Nie łatwo też ma lis jeśli chodzi o jego naturalne środowisko, bo przez dziesięć miesięcy w roku można na niego polować. Głównym zarzutem wobec lisa jest jego drapieżnictwo wobec gatunków zagrożonych; głównie ptaków. Z drugiej strony, zrzucamy dla nich w lasach szczepionkę na wściekliznę, a sami doprowadzamy do zaniku siedlisk owych gatunków.
Nawet czasopisma ogrodnicze nie są w stanie zdecydować się, czy skorki są pożyteczne czy nie. Z jednej strony zwalczają mszyce i gąsienice; z drugiej podjadają też rośliny.
Na mojej liście "szkodników" w tym tygodniu znalazł się głównie dlatego, że wzbudza totalnie nieuzasadniony strach. Jasne: cerci (*nie pygidium) w kształcie szczypiec mogą wyglądać groźnie, ale to chyba ich jedyna funkcja, bo krzywdy nikomu nie zrobią. Nawet w błonę bębenkową. Owszem, skorki lubią ciemne i wilgotne miejsca, ale ich wchodzenie do ucha to tylko stary i powszechny mit, który przetrwał w jej potocznej nazwie „szczypawka”.
Co do tego owada ogrodnicy już wątpliwości nie mają, bo ta kuzynka biedronki i stonki ma tylko jeden cel: zjeść ile się da. A jej dieta to głównie ozdobne rośliny ogrodowe; wskazówka w jej nazwie. A skoro o nazwie mowa, to pierwszy jej człon odnosi się do dźwięku, jaki wydaje pocierając odwłokiem o pokrywy, gdy czuje się zagrożona.
Ta ze zdjęcia siedziała sobie właśnie na liliach w naszym ogrodzie, ale nie wyrządziła większych zniszczeń. Widocznie jedna poskrzypka wiosny nie czyni.
Na koniec tygodnia "szkodników" - posiadaczka jednej z moich ulubionych nazw łacińskich. Chyba w tym przypadku przedstawianie jest zbędne, bo któż nie zna myszy. Mała uwaga: mysz to nie samica szczura. Wiem, wiem. Oczywiste. Ale czy oby na pewno?
Jeśli nie znacie jeszcze historii Jacka i Balbiny - zapraszam do lektury: https://bit.ly/3DrXdHT
Trwa ładowanie...