Wiosna to czas, kiedy budzą się owady, a ja przypominam sobie, że istnieje makrofotografia. O tym, jak wygląda mój zestaw, pisałem tutaj: Proste i ekonomiczne makro. Sprawdza się on bardzo dobrze, ale chciałbym jeszcze bliżej móc przyjrzeć się światu, stąd pomysł na nowego potwora Frankensteina. Voila:
To, co widzicie na zdjęciu, to:
Na górze: pierścienie pośrednie z mocowaniem Canon EOS, a między nimi plastikowa rurka za kilka złotych ze sklepu hydraulicznego.
Na dole: znany już z poprzedniego wpisu obiektyw z adapterem odwrotnego mocowania, a między nimi krążek z otworem.
Sama rurka wpasowała się idealnie w pierścienie pośrednie, które już miałem, a służy właśnie temu, żeby zbliżenie było jeszcze większe.
Krążek z otworem służy po to, aby zablokować niepotrzebne światło. Chodzi o to, że przy dużym zbliżeniu tylko niewielka część obiektywu odbiera obraz. Przez pozostałą część wpada niepotrzebne światło, które odbija się niepotrzebnie od ścian pierścieni (i rurki), a przez to w centrum kadru pojawia się jasna flara. A tego nie chcemy.
Oto wyniki pierwszych testów:
[Jedynie pierwsze zdjęcie jest minimalnie przycięte; reszta to pełny kadr.]
Trwa ładowanie...