Tolek cz.I

Obrazek posta

Toluś był białym w czarne łaty z rudobrązowym paskiem przy pyszczku, prawie Jack Russelem - rozmiar XXL. Miał problemy ze wzrokiem. Co mu było? Nie wiadomo. Schronisko nie miało wystarczających funduszy, by sprawdzić oczka Tolusia we wrocławskiej klinice. Brutalna rzeczywistość. Tyle dowiedzieliśmy się o Tolusiu. O chorobie związanej z oczkami, wujek Partyck wiedział i zupełnie go to nie zraziło. Chciał Tolka i już. Wszyscy byliśmy szczęśliwi, że ten przemiły piesek będzie miał swojego człowieka i fajny dom  z kumplem, gdyż wujka często odwiedzał mały shitzu imieniem Max.   W schronisku, wizytę zapoznawczą z Tolkiem mieliśmy wcześniej umówioną i pojechałem tam z Mamusią i Emilką - wnuczką Mamci.  Tolek już na nas czekał. Chodził na smyczy z panią wolontariuszką oraz ciocią Dorotką, znaczy: panią kierowniczką. Obwąchałem Tolusia, Tolek mnie i „pierwsze koty za płoty”. Podpisaliśmy pakt o nieagresji. Tolek był miły. Wodził oczami, pilnie wszystko obserwując. Śmiesznie przekrzywiał głowę i wpatrywał uważnie w człowieka. Miałem wrażenie, że Tolek ma zeza, ale to była moja, niczym niepoparta teza

Post dostępny tylko dla Patronów

Aby zobaczyć ten materiał musisz być zalogowany

Zostań Patronem Zaloguj się

Zobacz również

Kluczyk cz.II
TOLEK cz. II
Bandi cz.I