U nas ciągle coś się dzieje.
Przy tylu kotach zawsze jest co robić na co dzień, a jeszcze zazwyczaj jakieś "dodatkowe" koty się trafiają. :(
Tak było z tą kotką.
To wolno żyjąca koteczka, nieufna do człowieka.
Żyje w stadzie kotów wolno żyjących w jednym z zakładów pracy w Górze Kalwarii.
Koty sterylizowałam tam z pomocą warszawskiej Koterii jakieś 6 lat temu i od tamtego czasu dbam o to, żeby nie zabrakło karmy kotom tam żyjącym.
Koty karmią ochroniarze, z którymi świetnie się współpracuje. Dostarczam im karmę, dzięki czemu koty mają regularne posiłki. Mają też styropianowe budki na zimę. Całe stado jest oczywiście pokastrowane.
No i właśnie będąc ostatnio z dostawą karmy zauważyłam, że dwa koty wyglądają kiepsko – koteczka ma ewidentnie uszkodzone oko i jeszcze jeden kocurek ma jakieś wydrapane rany na głowie.
Nie wiedziałam co robić ani jak im pomóc – bo kiedy i za co? L
Nie mogłam jednak zostawić ich bez pomocy weterynaryjnej.
Koleżanka pomogła mi złapać koty. Najpierw udało się złapać kocurka, tydzień później koteczkę.
Kocur został wykastrowany, zrobiłam mu testy i badania krwi. Jest FIV dodatni, ale wyniki krwi ma całkiem niezłe. Rany na głowie są stare, podgojone. Kocur był mega zestresowany w klatce i syczący. Dostał długo działający antybiotyk i po dwudniowej rekonwalescencji wypuściłam go z powrotem.
Z kotką jest gorzej. Oko wygląda masakrycznie. Na pierwszej wizycie weterynaryjnej, bezpośrednio po złapaniu kotki, okazało się, że żeby cokolwiek robić przy chorym oku kotka wymaga podleczenia. Dostała leki do podawania w karmie – antybiotyk i przeciwzapalny/przeciwbólowy – żeby ją podleczyć i żeby opanować choć trochę stan zapalny, bo cała okolica oka była opuchnięta, a z oka sączyła się krew i ropa.
Umieściłam kotkę w klatce kennelowej i przez tydzień dostawała leki.
Kotka w klatce syczy i „straszy” pacając łapką w powietrzu. Jest typem kota nieobsługiwalnego, żeby cokolwiek przy niej zrobić, np. posprzątać klatkę, umieszczam ją w transporterze (na szczęście udaje się to z pomocą podbieraka w miarę bezstresowo dla kotki – na tyle na ile to możliwe staram się minimalizować jej stres) i wówczas sprzątam klatkę.
Wczoraj byłam z nią na kolejnej wizycie. Żeby dokładnie ją obejrzeć trzeba było ją znieczulić. W planach było oczyszczenie rany i ew. usunięcie oka lub jego pozostałości.
Po dokładnych oględzinach okazał się jednak, że stan oka nie jest wynikiem urazu, ale najprawdopodobniej jest to nowotwór 😢
Odstąpiliśmy od zabiegu, gdyż kotka wymaga bardziej skomplikowanej operacji i dalszej diagnostyki. Trzeba usunąć dużo większy obszar, po uprzednim sprawdzeniu jak głęboko sięgają zmiany, a także pobrać próbkę na histopatologię. Kotka będzie potrzebowała także usg i rtg, aby sprawdzić czy nie ma przerzutów.
Przy okazji znieczulenia pobraliśmy jej krew na testy FIV/FelV i na badania. Testy wyszły ujemne.
Kotka nie ma dolnych kłów. Miała brudne uszy, ale to raczej brud, a nie świerzbowiec. Trochę zrudziałe futerko na łapkach. Ma powiększony brzuch, ale w badaniu palpacyjnym nie dało się nic wyczuć, potrzebne będzie usg. Wygląda na starszą kicię, po której widać trudy życia na ulicy.
Chore oko prawdopodobnie jest gdzieś w głębi, wciśnięte przez narastającą tkankę.
Kotka mocno niedowidzi, bo na drugim oku jest mgiełka wskazująca na początki zaćmy.
To może wyjaśniać jej bojową postawę – syczenie i pacanie łapą w powietrzu – skoro prawie nie widzi, odruchowo się broni. A dodatkowo chore oko na pewno sprawia jej ogromny ból.
Może więc wcale nie jest taka dzika na jaką wygląda...
Na razie kontynuujemy antybiotykoterapię i leczenie przeciwbólowe. Po otrzymaniu wyników krwi rozeznam się wśród okulistów i chirurgów, gdzie i kiedy można będzie wykonać operację i jakie będą jej koszty (na pewno niemałe L). Najpierw jednak wyniki badań krwi, żeby zobaczyć czy kotka w ogóle kwalifikuje się do takiego poważnego zabiegu.
Nie wiem co dalej będzie z koteczką. Wiele, jeśli nie wszystko zależy od tego jak wyjdą badania krwi oraz od wyników dalszych badań. Jeśli kotka okaże się zdrowa i silna, przejdzie operację usunięcia oka z nowotworem i można rozważać wypuszczenie jej po leczeniu z powrotem w miejsce bytowania. Choć szczerze mówiąc nie za bardzo to sobie wyobrażam, żeby wypuścić starszego, niedowidzącego kota, tym bardziej że zbliża się zima :’(
A jeśli ma przerzuty i jest w kiepskim stanie to tym bardziej nie wyobrażam sobie wypuszczenia jej po operacji na dwór, na zimę i powolną śmierć.
Tylko co z nią zrobić?
U mnie są koty białaczkowe i kicia musi być izolowana w klatce, bo nie mam innej możliwości izolacji. Na razie jednak najważniejsze jest leczenie kotki. Czekam więc na wyniki badań krwi i działam z dalszą diagnostyką i leczeniem kici.
***
Na takie właśnie działania przeznaczam wszystkie pozyskane środki.
Gdyby nie pomoc innych, ja nie byłabym w stanie pomóc takim kotom, jak ta koteczka.
Dziękuję bardzo za każde, nawet najmniejsze wsparcie.
Tylko dzięki Wam mogę pomagać!
Trwa ładowanie...