To Iwan.
Iwan od kilku dni walczy o życie.
Ale od początku.
Ten kocur od jakichś 3 miesięcy przychodził do mnie na podwórko – najeść się i pospać w budynku gospodarczym. Czaiłam się od dawna, żeby go złapać i wykastrować, bo był pełnojajeczny, ale długo mi się to nie udawało. Kocur początkowo był bardzo nieufny, udawał dzikusa, a klatkę łapkę olewał totalnie. Dopiero po pewnym czasie, kiedy przyzwyczaił się do mnie, dał się pojmać. Któregoś dnia po prostu dał do siebie podejść, pogłaskać się i włożyć do transportera...
Kocur jest bardzo zaniedbany, ma skudlone futro i świerzb w uszach. Jest mocno wychudzony, ma połamane kły i pełno blizn i śladów po stoczonych walkach. Ma też stary uraz – złamanie kości w okolicach stawu łokciowego, które się krzywo zrosło.
To dorosły kot, co najmniej 5-letni, może nawet starszy.
Stan jego zaniedbania wskazuje na to, że długo się tułał i był bezdomny.
Skąd się wziął u mnie na podwórku?
Nie wiem. Być może to czyjś kot, który „wybrał wolność” lub został wywalony na dwór, jak zaczął znaczyć. Jeśli to kot, który ma właściciela, to jest to właściciel skrajnie nieodpowiedzialny, którego nie obchodzi w ogóle jego los. Dawno nie widziałam tak zaniedbanego kota. Jest też możliwość, że ktoś go wyrzucił w pobliżu mojego podwórka. Ludzie w okolicy wiedzą, że zajmuję się kotami i niestety co pewien czas takie „prezenty” mi podrzucają.
Wykastrowałam go, odrobaczyłam, przetestowałam – jest FIV i FelV ujemny (o dziwo, po tylu walkach stoczonych z innymi kocurami), zrobiłam badania krwi – są całkiem niezłe, jakieś drobne przekroczenia norm tylko. Kocur wydawał się zdrowy, z lekkim katarem, ale osłuchowo było wszystko w porządku. Jednak z uwagi na ten katar dostał antybiotyk po kastracji.
Wsadziłam go do klatki na czas rekonwalescencji. Początkowo planowałam go wypuścić z powrotem na podwórko po kastracji i podleczeniu, bo u mnie zapchane po dach. Pewnie i tak trzymałby się blisko i przychodził na jedzenie, a zimą zapewne przyszedłby do domu...
Kocur w klatce się rozmruczał, odpoczywał. Jadł z dużym apetytem, ładnie załatwiał się do kuwety, dużo spał i mruczał zadowolony. Wydawało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jednak kilka dni po zakończeniu antybiotykoterapii, kocur się rozłożył.
W piątek rano zastałam go leżącego na boku, oddychającego z trudem, z dusznością. Pognaliśmy do weta. Początkowo myślałam, że to ciało obce (kość), bo wieczorem koty dostały surowe pałki z kurczaka i o ile pozostałe koty zazwyczaj ogryzają mięso pozostawiając kości, to Iwan pogryzł kość i wsunął całe udko zanim się obejrzałam... Lekarz skierował go na prześwietlenie. Rtg nie wykazało dużych kawałków kości, uwidoczniło za to obraz powiększonego serca oraz duże zmiany zapalne w płucach.
Zapalenie płuc u kotów to zawsze poważna sprawa.
Tu ewidentnie zapalenie płuc rozwijało się długo i po cichu. Kocur był już osłabiony, kiedy do mnie trafił, ale wydawało się że to tylko lekki katar. Nie miał wycieku z nosa ani z oczu, czasem tyko kichnął. Pewnie powinnam go najpierw poobserwować, a nie od razu kastrować, ale planowałam go wypuścić, nie chciałam by zbyt długo przebywał w klatce, bo to zawsze dla kota stres. No i jak trzymać w domu niekastrowanego kota? A kastracja na pewno go dodatkowo osłabiła. Antybiotyk zamaskował objawy, a kiedy przestał działać, choroba zaatakowała ze wzmożoną siłą. Prawdopodobnie taki był scenariusz...
Iwan został umieszczony pod tlenem, dostał kroplówkę oraz antybiotyk dożylnie.
Praktycznie cały weekend leżał pod tlenem i pod kroplówkami, dostając silne leki.
Dziś jest ze mną w domu, wydaje się że leki działają, bo kocur czuje się lepiej i lepiej oddycha.
Jutro jedziemy na kontrolne rtg płuc, żeby zobaczyć czy są efekty leczenia.
Trzymajcie mocno kciuki za Iwana!
Mam ogromną nadzieję, że chłopak wyjdzie z tego.
Kocur został zbadany kardiologicznie, ze względu na powiększone serce. Badanie wykazało, że na razie jeszcze jest porządku, ale w przyszłości można spodziewać się u niego problemów kardiologicznych. Będzie musiał być regularnie badany pod tym kątem.
Planuję jeszcze konsultację ortopedyczną, żeby ocenić czy trzeba/można coś zrobić ze starym złamaniem łokcia, aby poprawić jego komfort życia.
W obecnej sytuacji porzuciłam zamiar wypuszczenia go na podwórko. To zły pomysł, tym bardziej, że kocur ewidentnie słabo sobie radził na dworze.
Ponieważ kocur jest ładny (długowłosy, w typie rasy) i do tego przemiły, liczę na to, że uda się znaleźć mu dobry dom, który zadba o niego tak jak należy. On już ewidentnie ma dość tułaczki.
Teraz jednak najważniejsze, żeby wyzdrowiał z zapalenia płuc, więc trzymajcie mocno kciuki za niego!
PS. Dotychczasowe koszty leczenia Iwana biorę na siebie, nie będę zakładać zrzutki, chyba że okaże się, że potrzebna będzie operacja ortopedyczna złamanej łapy, wówczas pewnie będę zmuszona prosić o pomoc. Od razu też informuję, że jeśli jakimś cudem znalazł by się właściciel kota, który chciałby go odzyskać, zwrot kota będzie możliwy wyłącznie po opłaceniu rachunków za jego leczenie.
_ _ _ _ _ _ _ _
Mogę działać i podejmować się leczenia takich kotów jak Iwan tylko dzięki Waszej pomocy!
Dziękuję Wam ogromnie za to, że jesteście ze mną!
Jeśli ktoś jeszcze zechciałby wesprzeć moje działania zapraszam do aktywowania subskrypcji na #patronite
https://patronite.pl/kotypodgora
Ustawiając stały przelew niewielkiej kwoty przekazujecie mi wielką pomoc i macie swój realny udział we wszystkim co robię dla kotów.
Razem mamy moc!
Trwa ładowanie...