Kolejny w pełni serialowy odcinek „Sprawdzam” przypadnie do gustu fanom dramatów – a jesień wydaje się idealną porą roku na ten gatunek.
Squid Game
thriller • dramat • przemoc | Wielka Brytania, USA | 1 sezon
Bardzo lubię filmy pokroju „Gry” Finchera czy „13 grzechów” Daniela Stamma – opowiadające o niebezpiecznych, pełnych przemocy i zwrotów akcji grach. „Squid Game” musiałam więc obejrzeć, zwłaszcza że enki nie mógł się doczekać, kiedy wreszcie zapoznamy się z tym hitowym koreańskim serialem. Na przestrzeni dziewięciu odcinków poznajemy historie zadłużonych bohaterów, którym obiecuje się pieniądze tak wielkie, że aż niewyobrażalne. Tak oto 456 osób staje do walki na śmierć i życie, biorąc udział w grach, które część z nich zna z podwórka. Myślę, że właśnie zestawienie naiwności zabaw z faktem, że przegrani zostają zastrzeleni na oczach reszty uczestników, jest najmocniejszym aspektem serialu. Intrygują także rytualizacja gry oraz fakt, że gracze są tam dobrowolnie. Mnie najbardziej zabolała w serduszku scena, w której jedna z postaci wykorzystuje dla własnych celów demencję starszego człowieka – płakałam jeszcze z kwadrans po zakończeniu odcinka. Tym większa szkoda więc, że finał jest nieudany, a dialogi pojawiających się pod koniec VIP-ów czerstwe, jakby napisał je praktykant. Myślę jednak, że „Squid Game”, będące chyba najpopularniejszą koreańską produkcją na Netfliksie, otworzy zachodnim odbiorcom oczy na tamtejsze seriale i filmy. Osobiście przypominam sobie jeszcze zaledwie trzy tytuły z Korei, które widziałam w ostatnich latach – „Parasite”, „Stranger” i „It’s Okay to Not Be Okay” – ale być może teraz Netflix będzie mi częściej podrzucał ciekawe propozycje z tamtego kręgu kulturowego.
Pretty Little Liars (Słodkie kłamstewka)
thriller • dramat obyczajowy | USA | 7 sezonów
Obejrzeliśmy kiedyś z enkim wszystkie siedem sezonów „Kłamstewek” (tak nazywamy ten serial w domu) i teraz, znów w połowie pierwszego sezonu, próbujemy wkręcić Joe, żeby obejrzał je z nami od nowa. Fabuła serialu obraca się wokół grupy przyjaciółek, które odsuwa od siebie śmierć liderki paczki, Alison, ale które później – nękane przez kogoś o pseudonimie „A.” – z powrotem zżywają się ze sobą, próbując ustalić, czy dziewczyna naprawdę nie żyje. Postaci są naprawdę dobrze zarysowane – Spencer, moja ulubiona, pochodzi z bogatej, nastawionej na osiągnięcia rodziny; Aria wdaje się w romans ze swoim nauczycielem angielskiego; Hanna ma kompleksy na punkcie swojej wagi i odreagowuje rozwód rodziców przez drobne kradzieże; pływaczka Emily odkrywa swoją orientację seksualną. Oczywiście bohaterów jest znacznie więcej, a moimi ulubionymi są chyba Ezra, wspomniany nauczyciel, oraz silna, niewidoma Jenna. Na przestrzeni siedmiu sezonów jest mnóstwo nieścisłości fabularnych, choćby fakt, że postać A. wydaje się wszechwiedząca i o nieograniczonych środkach, ale mam olbrzymią słabość do tego serialu, bo jest pełen zwrotów akcji i trzyma w napięciu jak mało który thriller. Przede mną jeszcze spin-offy, a najbardziej chyba ciekawi mnie, czy powieści, na których bazowany jest serial, byłyby tak samo dobre… Nie, Iza, odpędź od siebie tę myśl, bo ta seria książek ma szesnaście tomów!
Baby (Rzymskie dziewczyny)
dramat | Włochy | 3 sezony
Przyznaję, że z osiemnastu odcinków „Baby” obejrzałam zaledwie 2,5. Historia dziewczyn, które stopniowo schodzą na złą drogę, rozwija się tak powoli, że wielokrotnie przerywałam seans co 15-20 minut, by zająć się czymś innym i nie zapaść w drzemkę. Lubię seriale typu „slow burn”, ale tutaj niewiele się dzieje i brakuje napięcia, które mogłoby to zrekompensować. Jedna z bohaterek jest wolnym duchem i wyprzedza swoje czasy; druga stoi w rozkroku między popularnością a szukaniem w życiu czegoś więcej; trzecią ważną postacią jest syn bogatego mężczyzny, odrzucający jego styl życia. Niby jest tu jakiś nastoletni romans, konflikty Chiary z przyjaciółką i chłopakiem, niezrozumienie Ludovici przez rówieśników prowadzące do społecznego ostracyzmu, a także kilka innych potencjalnie angażujących wątków, jednak nic nie poradzę na to, że im dłużej oglądam, tym coraz bardziej przechodzę do pozycji leżącej i fantazjuję o spaniu, zastanawiając się, po co właściwie tracę na „Baby” czas. Napisanie tego krótkiego tekstu uświadomiło mi, że tylko go marnuję.
Do zobaczenia za miesiąc!
Trwa ładowanie...