[Recenzja] „Arcane”. Test charakteru

Obrazek posta

Nie trzeba znać uniwersum League of Legends, aby czerpać przyjemność z serialu Riotu. To wciągająca opowieść o tym, jak wszystko się zaczęło – i znacznie więcej.


Mam wrażenie, że wszyscy wokół mnie gadają o „Arcane”, i to nie tylko ci, którzy mieli wcześniej do czynienia z grami Riot Games – choć faktycznie kiedy streamowałam Legends of Runeterra, temat wypłynął chyba pięć razy – i, przyznaję, że ani trochę nie jestem zdziwiona. Przede wszystkim przeznaczono niewyobrażalny budżet nie tylko na produkcję, ale także na promocję, w tym klimatyczne, specjalnie oświetlone lub świecące w ciemności murale w różnych miastach. Również pierwszy z trzech aktów sezonu przedstawia przecież nie dorosłość, lecz dzieciństwo tych, których gracze znają z Summoner's Rift – a i późniejsze wydarzenia, na przestrzeni łącznie dziewięciu odcinków, można nazwać mianem „origin story”.

Nie trzeba żadnej wiedzy o uniwersum, aby wsiąknąć w „Arcane”, bo serial robi dobrą robotę z tłumaczeniem zasad rządzących światem – w tym przypadku bogatym, rozwiniętym technologicznie Piltover i jego biednymi podziemiami, które kiedyś odzyskają niepodległość i przeistoczą się w Zaun. I choć to serial zbudowany na wątkach osobistych bohaterów – zarówno czempionów League of Legends, jak i postaci pobocznych – wystarczy zrobić krok do tyłu i spojrzeć na fabułę z oddali, by zauważyć, że scenariusz pokazuje przede wszystkim rozwarstwienie społeczne. Pozbawieni moralności najemnicy, tanie trunki, drobne przestępstwa, bieda i mutacje to codzienność w podziemiach, choć naturalnie z czasem okazuje się, że również miasto ma swoje za uszami. Serial opowiada właśnie o nierozwiązanym od lat (dekad?) konflikcie między „górą” a „dołem”, który – niczym pozostawione na gazie mleko – wreszcie będzie musiał wykipieć, nawet jeśli na razie to, niczym w pierwszej fazie meczu w League of Legends, raczej przepychanki na liniach.

Motywów przewodnich w „Arcane” jest oczywiście znacznie więcej, a jednym z moich ulubionych jest cena, jaką trzeba zapłacić za rozwój. Zarówno osobisty, jak i technologiczny całego regionu, a może i świata. Dlatego tak bardzo podoba mi się wątek Viktora, który w LoL-u niespecjalnie mnie interesuje, ale tu przykuł mnie do ekranu najbardziej ze wszystkich. Śmiertelnie chory naukowiec w końcu zostanie postawiony przed wyborem, który zmieni życie – nie tylko jego. Scenarzystom z Riotu faktycznie udało się nadać głębię bohaterom, których do tej pory znałam tylko z walki na liniach. Jinx, która jak się okazuje, niegdyś miała na imię Powder, jest fenomenalna: to nieobliczalna psychopatka straumatyzowana przez sytuację w dzieciństwie. To do tej pory jedyna bohaterka LoL-a, z której uczyniono w serialu czarny charakter, choć w przypadku „Arcane” trudno mówić o czerni, co najwyżej o ciemnej szarości. Nawet nieobecny w grze Silco, z pociągłą poparzoną twarzą i jednym sztucznym okiem, ma sensowną motywację, która popycha go do zbrodni i innych przestępstw – pragnie, aby podziemia Piltover wreszcie zyskały niepodległość i stały się wolnym Zaun. Scenarzyści umiejętnie grają na emocjach i testują charakter postaci, każąc im wybierać: między rodziną a szeroko pojętym dobrem, między technologią a bezpieczeństwem, między mniejszym i większym złem. Niewykluczone, że – ale to już moje gdybania – budując serial na wątkach osobistych bohaterów, Riot pragnie otworzyć sobie drogę do wprowadzenia do League of Legends kolejnych czempionów.

Dawno nie widziałam serii o tak spektakularnej oprawie. Z jednej strony fantastyczne udźwiękowienie, zarówno w kwestii głosów bohaterów, jak i utworu Imagine Dragons w czołówce, który nucę od paru dni. Z drugiej – pierwszorzędnie animowani bohaterowie (ach, te słodkie oczka Caitlyn i jej ogólna niewinność! Ach, te widoczne na twarzach pociągnięcia cyfrowego pędzla!) oraz piękne, pełne szczegółów lokacje, a wszystko to w wykonaniu Fortiche Production. Czy bogaty Piltover, czy slumsy przyszłego Zaun, czy osada zbudowana wokół olbrzymiego drzewa, wszystkie są dopięte na ostatni guzik. Artyści poszaleli zwłaszcza we fragmentach z Jinx, której stan psychiczny odzwierciedlony zostaje w warstwie wizualnej, pełnej przeskoków, zjaw i rażącej kolorystyki. Jeśli chodzi o oprawę, moją drugą ulubioną sceną była chyba walka z udziałem Ekko, pokazująca działanie jego superumiejętności z gry, jednak w tym przypadku większe wrażenie wywarł na mnie towarzyszący jej utwór.

Dodam jeszcze, że podoba mi się wprawdzie ostrożna, ale wciąż inkluzywność serii. Główną członkinią rady jest czarnoskóra kobieta pochodząca z bardzo wpływowego rodu; śmiertelnie chory Viktor porusza się o lasce; wyczuwam też w przyszłości romans między dwiema bohaterkami, Vi i Caitlyn. Z drugiej strony trudno nie zauważyć, że Jinx, choć niesamowita, podpada pod stereotyp osoby cierpiącej na zaawansowaną chorobę psychiczną. Szkoda też, że ostatecznie z serii znika asystentka Viktora – jedyna kobieta zajmująca się nauką – lecz wynagradzają to wszystkie silne bohaterki, których jest od groma. Wspomniane Vi i Caitlyn, świetnie radzące sobie w walce, a także mnóstwo wojowniczek, najemniczek i dyplomatek.

„Arcane” składa się na razie z jednego sezonu – dziewięciu odcinków – a kolejny planowany jest na 2023 rok. Całość osadzona była w zaledwie jednym regionie, a to stwarza olbrzymie pole do popisu w przyszłości. Czy każdy sezon pokaże inną krainę – pustynną Shurimę, pełną magii Ionię, pirackie Bilgewater i inne? „Arcane” napomknęło o Noxusie, bo stamtąd, jak się okazuje, pochodzi Mel, którą widać na screenie poniżej. Ciekawi mnie, czy Fortiche przedstawi każde miejsce osobno, a potem je połączy, czy może będzie wplatać kolejne do głównej historii. Mam pewne przypuszczenia względem niektórych bohaterów, zwłaszcza że jeden z nich został mi zaspoilowany przez podpisy, jednak czy mam rację, zobaczę dopiero za kilkanaście miesięcy – dużo czasu, by nadrobić pierwszy sezon.

Viktor pracuje wraz z Jayce'em nad przełomową technologią hextech. 

 

Mel, członkini rady, to – choć screen tego nie oddaje – najładniejsza bohaterka „Arcane”.

 

W końcu wiem, skąd Vi ma hextechową rękawicę – i dlaczego jedną.

 

Krytykowana w dzieciństwie Jinx znalazła środowisko, które akceptuje ją i ceni.

 

Za niecnymi poczynaniami Silco stoją rewolucyjne ideały.

 

artykuł recenzja

Zobacz również

2021: List na listopad
[Publicystyka] 20 minut do streamu, czyli przygotowania od kuchni
2021: Listopad

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...