Święty Szczepan - "na bogato"

Obrazek posta

Tak jak pisałem w komentarzach z kilkudniowym wyprzedzeniem noc z 26 na 27 grudnia to była doskonała pora na łowienie bursztynu. A na plaży już traciłem nadzieję. Po przejściu prawie 8 kilometrów i znalezieniu w wywalonym na brzeg materiale dryfowym tylko trzech bursztynowych okruszków, zacząłem sobie w głowie nucić wierszyk: "Święty Szczepan sobiepan, ile miał tyle dał". I z taką pieśnią na ustach zaczęła mi w głowie kiełkować myśl o powrocie do domu. Jednak nie chciałem jeszcze wracać. Księżyc przyświecał, morze łagodnie falowało i widoki były najwyższej jakości. Wiec szedłem sobie tak trochę bezmyślnie podziwiając jeszcze dalej. I całe szczęście. Bo w końcu znalazłem plamę, w której od bursztynu aż się roiło. Szybciutko wciągnąłem moje gumowe nogawice, naszykowałem sprzęt i wszedłem do wody. Było około 3:30 i wysyp się dopiero zaczynał. Temperatura -6C (odczuwalna -10C) powodowała, że bursztyn bardzo szybko przymarzał do plaży, więc uwijałem się na maxa biegając podniecony między progiem, gdzie łowiłem bursztyny pływające w plamie patyków a brzegiem, gdzie od czasu do czasu morze samo podrzucało jakiś prezencik. Kilkakrotnie musiałem przerzucać bursztyny z kieszeni kurtki do plecaka, bo już się po prostu nie mieściły. W sumie, podczas tego połowu, wyjąłem z wody prawie półtora kilo bursztynu

W między czasie zastał mnie świt. Co początkowo mnie przerażało, bo bałem się, że nie poradzę sobie z dalszym łowieniem za dnia. Jednak okazało się, że najpierw przy białym świetle latarki, a potem już tylko w świetle wschodzącego słońca z powodzeniem da się łowić bursztyn bo jedna trzecia z całego urobku została złowiona w ten sposób. Nawet nie wiem, czy nie łatwiej przy białej latarce niż przy UV, ale to jeszcze muszę sprawdzić przy następnych okazjach (oby były jeszcze w tym sezonie). Około 10 rano byłem już tak zmęczony dźwiganiem kaszora pokrytego lodem, że uznałem że dalej nie wyrobię. Przy takich temperaturach sprzęt do łowienia bardzo szybko zamarza. Początkowo wystarczyło potrzymać go trochę w morzu, żeby rozmarzł, ale w pewnym momencie musiałem przekroczyć jakąś masę krytyczną i lodu już tylko przybywało a sprzęt sztywniał i stawał się coraz cięższy. Zresztą kurtka też pokryła mi się lodową glazurą, której już nie byłem w stanie na miejscu odkruszać. W domu okazało się, że przytargałem ze sobą dodatkowo chyba z 20 kilo lodu (co widać na poniższych zdjęciach). I z takim dodatkowym bagażem ledwo dowlokłem się do samochodu trzymając się przy życiu tylko jedną myślą. Wrócić tam jak tylko trochę obeschnę i odpocznę, czyli jak najszybciej. Ot, typowy objaw bursztynowej gorączki...

 

bursztyn bursztyny połowybursztynu łowieniebursztynu

Zobacz również

Pierwszy połów w tym sezonie :)
Noc po św. Szczepanie czyli bursztynków z lodu odkuwanie
Asfaltowe fale pełne bursztynu czyli "JAK ZNALEŹĆ BURSZTYN" Q&A 13

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...