Świetne literackie dziwadło!

Obrazek posta

Siódmy koń. Opowiadania zebrane. Leonora Carrington. Przełożyli: Michał Kłobukowski, Maryna Ochab. Posłowie: Agnieszka Taborska. Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2022. Seria: Wizje. 221 stron Kaligrafowana biografia. Pełna dziwadeł. Ogrom zwierząt i jedzenia. Bajanie, które uwodzi smutkiem, chociaż podczas czytania często dopada nas chichot. Prelegenci tych opowieści przybierają wszelkiego rodzaju kształty. Jakby byli pomocnikami Metis, greckiej bogini przebiegłości. Jest multum zwierząt. W galopie i w cichym biegu wygrywają konie. Jest jadła pod dostatkiem, jednakże czy serwowane dania mają znaczenie wobec głodu, który kiełkuje w człowieku. Pragnienie bliskości, prośba o uważność. Pisarka robi wielkie salto, a my się temu, najpierw przyglądamy, by po chwili zrozumieć oczywiste. Jej metamorficzna moc pozostanie niezwyciężona tak długo, jak między ludźmi gości obłuda, kłamstwo i gniew. Czyli (na) zawsze. „Siódmy koń” powiezie was w świat magii, która może i jest okultystyczna, ale to literacki pozór. Bo Leonora Carrington pisze, o tym, co rzeczywiście przeżyła, co ją dotknęło, nadpsuło, zwichrowało. Świetny tekst Agnieszki Taborskiej, zamykający tom, wiele wyjaśnia i potrafi zrozumieć głębszy sens tej prozy. Leonora Carrington, którą do tej pory znałem jako modelkę Fini i Ernsta, teraz swoją narracją wpadła mi do głowy i nie chce stamtąd wyjść. Niech zostanie. Czy każdego podlegającego metamorfozom spotyka kiepski los? Tak jest w greckiej mitologii. Ale angielska pisarka czerpie garściami ze składowiska wierzeń plemion Ameryki Środkowej. Fascynuje się bóstwami Celtów. Miesza to okultystycznym sosie. Zatem przygotujcie się na „jazdę bez trzymanki”. Na literaturę, która mieni się czymś innym, niż w istocie jest! Zestaw opowiadań jako skarb odkryty przypadkowo. Surrealistyczny wybryk, który brzmi jak krzyk! Duchy duszy i osobowości pisarki, malarki, Kobiety Poukładanej w Swoim Zagubieniu. Paradoksy? Bajki dla dorosłych z traumą dzieciństwa. Kim jest Leonora Carrington? Surrealistyczna malarka i pisarka pochodzenia brytyjskiego, która większość życia spędziła w Meksyku. To skąpa notka. Warta poznania, ale nie daje pełnego rozeznania. Dlatego – jak wspomniałem – musicie przeczytać „wnioski” Agnieszki Taborskiej, która poznała artystkę osobiście. Książka w świetnym przekładzie duetu: Maryna Ochab i Michał Kłobukowski, otwiera przestrzeń przed banalnym, ale genialnie rozpisanym powiedzeniem: „Spraw, aby każdy dzień miał szansę się stać najpiękniejszym dniem twojego życia…”. Jednakże życie zawodzi. Życie nie rozpieszcza. Rozpoznajemy powidoki dzieciństwa, dorastania, kobiecości wyzwolonej i idziemy po śladach. Trzymani za rękę przez przewodniczkę Leonorę Carrington. Moimi faworytami w tym zestawie są cztery nowele; Debiutantka, Siódmy koń, Siostry oraz Kiedy przychodzili. W „Debiutantce” hiena przybiera ludzką postać. Podmienia w 1934 roku dziewczynkę na jej urodzinowym balu. Rozpisane jest to z takim biglem, że czyta się to zachłannie i z rozwagą. A dodatkowym autem jest fakt, że w tekście odnajdujemy pełny zapis odwołań do życia pisarki. W „Siódmym koniu” gadające ptaki i milczące, ale pełne werwy konie i ludzka obłuda w tle, a w finale narodziny pięknego źrebaka. W „Siostrach” miłość ponad wszystko i pragnienie wolności wbrew wszystkiemu. „Kiedy przychodzili” to świętość obśmiana, despotyzm wiary obnażony. Strzygi, upiory, potwory, ale w ludzkiej skórze. I zwierzęta, i jadło, i zaduch i mnóstwo świeżej krwi, upuszczonej z draństwa. Leonora Carrington jest autorką następujących książek (poniżej), a ja – o, boleści – czytam ją dopiero pierwszy raz. I to premierowe odczytanie jest wstrząsającym zabiegiem. • La Maison de la Peur (1938) – z ilustracjami Maxa Ernsta • Une chemise de nuit de flanelle (1951) • El Mundo Magico de Los Mayas (1964) – ilustrowana własnoręcznie • The Oval Lady: Surreal Stories (1975) • The Hearing Trumpet (Trąbka do słuchania) (1976), tłum. polskie Maryna Ochab, wyd. 1998 • The Stone Door (1977) • The Seventh Horse and Other Tales (1988), wyd. pol. Siódmy koń. Opowiadania zebrane, tł.: Michał Kłobukowski, Maryna Ochab To moja wina, że dopiero Teraz! Ale też wielką zasługą Wydawnictwa Filtry jest to, że Wreszcie! Że zabrałem się za czytanie, które mnie wciągnęło, pochłonęło i zniewoliło. W moim zachwycie znajduję i miejsce na marudzenie. Bo są miejsca, które drażnią. Wiem, że celowe, że świadome, a jednak irytacja podczas czytania się wzmaga. Czy nie o to chodzi w czytaniu, w odbiorze literatury, by się gniewać, a nie wciąż tylko radować?! Cykl, który Wydawnictwo Filtry, nam proponuje, jest otwartym zbiorem. Ten wachlarz opowiadań jest tak bardzo pojemny, że można przebierać i podbierać. Inspirować się. Bo „nie można istnieć, nie będąc pobudzonym”. Zastanawiające jest czy w książce mamy do czynienia „z najazdem” stworów, czy z okupacją ludzi, którzy na Ziemi znaleźli się przypadkowo? I to oni nie potrafią się dostosować, a nie „te” niewyobrażalne potwory człekokształtne, które żyją w symbiozie z przyrodą. Tu nie ma mowy o (specyficznej) demokracji. Jest podział, rozdział; rozdźwięk. Ale podłoże na pewno jest nasze, ludzkie. To skowyt istnienia, wszędobylskiego zagubienia. A wiara w tym opisie, jakąkolwiek by nie była, jest wystawiona na pośmiewisko. Jest wyszydzana, bo jest wiarołomna. Niewielu w tym zestawie jest druidów, którzy potrafią ogarnąć ten chaos. Opowieści głównie należą do kobiet, zwierząt i roślin. Mężczyźni przegrywają z magią! Leonora Carrington uwielbia konie. Ja wybieram psy. One też goszczą w tej książce. Pamiętam, gdy kiedyś szukałem „czegoś więcej” o psiej mocy. Znalazłem! Dzisiaj to znalezisko jak ulał pasuje do nastroju i wystroju tej książki, tej lektury. „Symbolika przypisywana w wierzeniach i mitologii temu zwierzęciu nie była jednoznaczna. Jedne społeczeństwa szanowały psa, nawiązując z nim bliskie więzi, inne miały go w pogardzie i uważały za stworzenie przeklęte . Różnice w podejściu zazwyczaj wynikały z funkcji, jakie konkretne ludy przypisywały psu. Jako symbole bóstw mogły odgrywać rolę zarówno zwierząt solarnych, jak i lunarnych. Psy „solarne” były strażnikami ognia oraz światła, natomiast lunarne należały do kręgu bóstw księżyca, były także ich posłańcami . Wierzono, że psy strzegły podziemi i towarzyszyły umarłym, przeprowadzając ich dusze w zaświaty”. (Agnieszka Bartnik , Pies w wierzeniach plemion celtyckich; Wieki Stare i Nowe (10), 11-28, 2013) Załóżmy, że słowo „pies”, zastępujemy i mamy konia. I dzieją się cuda, staje się światłość. Łatwiej zrozumieć, więcej można pojąć. 8,5/10 Ilustracja: The Irish Times Leonora Carrington: the mythical world of a rediscovered surrealist

Zobacz również

Dziękuję pani Renato!
Świetne DUDKI!
To nie jest dystopia, to dzieje się naprawdę!

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...