Meblościanka ze świętymi
Gdy dziecko ucieka z książką na strych… Gdy lektury, które miały trafić na przemiał, lądują na rodzinnym ołtarzu...
Gdy płaczesz, bo zepsuł się czytnik do e-booków…
Proszę Państwa! Przedstawiam Wiolettę Greg, pisarkę, która mówi z sercem, od serca.
Dziękuję za otwartość! Dziękuję za przyjęcie zaproszenia! A Was zapraszam do lektury.
To trzeba PRZECZYTAĆ! #osmekaHoledna
Poezja czy kryminał?
- Zdecydowanie poezja. W niektórych wierszach na przykład Filipa Larkina, Anny Świrszczyńskiej albo Emily Dickinson napięcie sięga zenitu.
Chcesz się oswoić ze śmiercią, czytaj poezje. Z poezją świat jest bardziej znośny. Kryminał to zapychacz czasu, lek na nudę, ale nudzenie też może być fajne. Świat wtedy jest bardziej widoczny. Kiedy się nudzisz, zaczynasz dostrzegać ptaki za oknem.
Nowości czy klasyka?
- Nie ma znaczenia. Choć muszę przyznać, że daję się często złapać na różne promocje i czytam przede wszystkim polskie nowości z prozy najnowszej. Pilnie śledzę trendy. Nie chce stracić kontaktu z językiem polskim. Wtedy będzie po mnie.
Polacy nadal czytają niewiele, bo...?
- Myślę, że chodzi o proces wychowania. Dziecko musi być przyzwyczajane do książek od urodzenia. Czytanie musi stać się nawykiem. Lista polskich lektur w szkole podstawowej nie jest zachęcająca. Książki muszą opowiadać dziecku świat, pobudzać wyobraźnie. Każdy uczeń powinien czytać codziennie w szkole co najmniej przez pół godziny. W moim domu stosunek do książek był wręcz nabożny.
Ojciec pracował w papierni i przynosił książki przeznaczone na przemiał. Meblościanka z książkami była traktowana niemal jak ołtarzyk. Nie wiem, chyba wszyscy wiedzieliśmy, że książka jest synonimem wolności. Dla dziadka, chłopa z dziada pradziada czytanie gazet i książek oznaczało wiedzę, a to znaczyło dla niego lepszy status społeczny, szacunek we wsi, lepszą pracę, świadomość; dla mnie czytanie było lekiem na nudę w biednym domu. W domu było zimno, więc kiedy czytałam, zimy mi się nie dłużyły. Latem uciekałam z książkami na strych. Zamiast patrzeć na okopcony, brudny sufit, czytałam i wędrowałam między światami.
Najlepsze polskie wydawnictwo/a?
- Wydawnictwo to przede wszystkim ludzie zaangażowani w redakcje, opracowanie książki.
Lubię W.A.B, moje obecne wydawnictwo, które wydało „Wilczą rzekę”. Bardzo się starali po prostu i dużo pracy włożyli w przygotowanie mojej powieści. Dobrze mi się z nimi współpracowało. Pomogli mi w najgorszym okresie mojego życia. Świetny miałam kontakt z moją redaktorką prowadząca Elżbietą Kalinowska, z panem od promocji — Maksymilianem Lawerą.
W Wydawnictwie Literackim lubię redaktora Waldemara Popka, Piotra Tomzę, panią Polę od promocji Czułam, że oni wierzą w moje pisanie. Wydawnictwo Czarne ma dobra redakcję językową, ale w pewnym momencie nasze drogi się rozeszły. Troszkę chyba z góry traktują autora. Cenię ich, szczególnie Monikę Sznajderman, ale nie chcę już być w Czarnym. W Polsce stawia się na sezonowe młodsze gwiazdy literackie, na debiutantów. Kiedy debiutant zrobi swoje, załapie się na kilka nominacji, idzie w odstawkę. Myślę, że nie tak to powinno wyglądać. Wydawnictwo w jakimś sensie porzuca autora i szuka kolejnych „olśnień sezonu”. W całej tej grze ważniejsza powinna być literatura, nie biznes, a jest odwrotnie. Pomożesz wydawcy nabić kobzę, stajesz się bestsellerem Empiku , to trafiasz na bilbordy i robią Ci audiobooka.
Piszę, czytam, wydaję – tłumaczę – redaguję... bo:
- Bo to mnie kręci i chce, żeby to była moja praca, bo może uda mi się odcisnąć tym jakiś ślad. Nie wiem. Zawsze przed samobójstwem powstrzymywała mnie myśl, że nie napisałam jeszcze książki życia. Kocham to i nienawidzę, bo jest cholernie trudne. Zawsze po ukończeniu powieści wydaje mi się, że znowu nie podołałam, nie napisałam tak, jakbym chciała, że czuję niemoc i ciągle muszę się uczyć, pisać od nowa.
Nazwisko tłumacza ma dla mnie znaczenie?!
- No jasne. Tłumacze są tak samo ważni, jak pisarze. Bez nich to wszystko by się nie kręciło. Tłumacz jest współautorem. Aby przekładać, trzeba nie tylko znać język danego pisarza, trzeba mieć też talent literacki, stworzyć książkę na nowo w swoim języku. Wszystkie najważniejsze zjawiska w literaturze powstały dzięki tłumaczom, bo oni stworzyli pomost międzykulturowy, pozwolili by doszło do spięć na łączach kultur.
Papier czy e-book?
-Teraz zdecydowanie e-book. Nie czytam już książek papierowych. Dajmy już spokój drzewom. Papier jest przeżytkiem. Poza tym mam kiepski wzrok. Czytnik pozwala dostosować mi odpowiednią wielkość czcionki do wady wzroku. Kiedy w ubiegłym roku nawalił mi nagle czytnik, popłakałam się. Poczułam się tak, jakbym straciła bibliotekę.
Moi władcy duszy?
- Lubię Hertę Müller, Elfriede Jelinek, Juliana Barnesa, Margaret Atwood, Kazuo Ishiguro, Wiesława Myśliwskiego, Macieja Hena, Johna Fowlesa, niektóre powieści Eleny Ferrante, prawie zawsze patrzę, co tam wydały: Olga Tokarczuk, Anna Janko., Andrzej Stasiuk. Bardzo podobał mi się „Drach” Szczepana Twardocha. Teraz w czasie inwazji na Ukrainę wracam myślami do „Łaskawych” Jonathana Littella (nie wiem, czy dobrze odmieniam jego nazwisko), uwielbiam „Śmierć w Wenecji” Tomasza Manna, książkę, która zawiera spoiler w tytule. Cha, cha. Wydaje mi się, że nie mam ulubionych autorów. Chodzi o książki. Chyba bym raczej wolała wymieniać tytuły, ale zeszłoby mi do rana.
Niedawno skończyłam czytać „Klarę i słońce” Ishiguro. Dobre, bo ten pisarz potrafi zawsze zmienić w czytelniku perspektywę patrzenia na rzeczywistość. Tym razem oglądamy świat oczami androida.
Wioletta Grzegorzewska – pseudonim Wioletta Greg.
Pisarka, która na stałe mieszka w Wielkiej Brytanii. Opublikowała kilka tomów poetyckich, „Guguły”, powieści „Stancje”, „Dodatkowa dusza”, „Wilcza rzeka” oraz książkę dla dzieci „Lola i ptaki”.
Finalistka nagrody poetyckiej im. Scotta Griffina w Kanadzie. Jej debiutancka książka (w przekładzie Elizy Marciniak) otrzymała nominację do nagrody brytyjskiego Pen Clubu w Wielkiej Brytanii, National Book Award w USA, nagrody im. Jana Michalskiego w Szwajcarii, była nominowana do międzynarodowej nagrody Bookera oraz nagrody Uniwersytetu Warwick dla najlepszej książki autorki zagranicznej, a w przekładzie Nathalie Le Marchand do nagrody im. Pierre-François Caillé we Francji. Utwory Grzegorzewskiej były przekładane na kilkanaście języków.
Fot. Georginia Piper
Trwa ładowanie...