Powieść doskonała!

Obrazek posta

Nie ma rozpusty gorszej niż myślenie

Upamiętnienie. Bryan Washington. Przełożył Maciej Świerkocki. Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 2022.


Bryan Washington napisał książkę przejmującą. Powieść, która pobudza synapsy.

Z narracji do mózgu trafiły fale. Uderzenia gorąca i wszędobylskiej, ujmującej trwogi.
Benson i Mike opowiadają nie tylko o (swojej) miłości. Oni się rozgadują na temat całego (swojego) życia.
Mówią o uprzedzeniach, o braku bliskości, o lęku przed odrzuceniem, o potrzebie akceptacji. W tej, z jednej strony bardzo uporządkowanej, fabule nie chodzi przecież tylko o wewnętrzne rozterki wobec partnera; mamy tu ogólny bałagan uczuć. Ojcowie i matki, którzy zawiedli, a jednak nie można ich porzucić, odrzucić, zapomnieć.
Książka piękna, wręcz doskonała!


Dawno nic mnie tak nie wciągnęło, nie pochłonęło. „Upamiętnienie” czytałem zachłannie, szybko, z rozpędem. A potem musiałem wracać, cofać się, zatrzymywać. Nie z braku zrozumienia, ale z potrzeby delektowania się.
Gdy Mike wyjeżdża do Japonii i opiekuje się umierającym ojcem, to miałem wrażenie czytania książki w książce.
Gdy Benson, wspólnie z matką swojego chłopaka, przyrządzają kolejne dania, gdy idą do kościoła, gdy mieszkają wspólnie, ale osobno – to myślałem; jakże to kunsztownie podane, jakże delikatnie rozpisane.

Monologi, głosy wewnętrzne, sytuacyjne wybryki, ciągłe powidoki; taka całość uprawnia mnie do stwierdzenia, że to powieść wybitna!
Miłość dwóch gejów – jedni zajmą się „tym”, ale to powierzchowne. Tutaj najważniejsza jest, doskonale rozpisane, relacyjność – wszelaka. Także ta poboczna, uzupełniająca.
Gdy Ben zajmuje się dziećmi, gdy Mike stoi z ojcem na balkonie, gdy Benson biegnie ratować tatę alkoholika, gdy wyliczanka „kocham się” jest na tyle krótka, że nie ma się czego chwycić, a jednocześnie na tyle długa, by nadal myśleć o wspólnej przyszłości.

Bryan Washington jest uniwersalny. To nie jest, stanowczo nie jest, tylko literatura queerowa. Powieściowy „nacjonalizm” legł w gruzach, dlatego, że zamysłem pisarza było opisanie tego, co między dotykiem; tego, co między słowami, tego czegoś-niewyobrażalnego. To, co od tysiąca lat próbują nazwać filozofowie, poeci, prozaicy – to „coś” nazywa się – wiara w „innego”, w „drugiego”.
Nikt nie potrafi być sam, nikt nie powinien być sam. Siła samotności to pozór, to gra. Mike i Ben o tym wiedzą. Dlatego paradoksalnie chcą i nie chcą być razem.

Mamy w „Upamiętnieniu” mapę i legendę. Oba obszary są styczne, uzupełniają się. Legendą są historie życia dojrzałych mężczyzn, którzy nadal tkwią w dzieciństwie. Mapą – terytorium „tu i teraz” jest ich miłość. Uczucie wygasające, ale trwałe w swojej chwiejności.

Powieść, którą szturmem bierze łagodność języka. Rewelacyjne tłumaczenie Macieja Świerkockiego pozwala się skupić na treści. Nie uciekamy na manowce, bo ktoś nie dopełnił tu swojej roli, bo ktoś dał plamę podczas redakcji nad książką. Wszystko jest wycyzelowane i doskonale podane.

Jeśli ktoś liczy na dużą dawkę seksualności w „Upamiętnieniu”, to dostanie jej namiastkę. Sceny miłosne, sceny współżycia są tłem, uzupełnieniem, dopełnieniem. Nie stanowią głównego nurtu. Tu raczej chodzi o symbolikę, o koncepcję komunikacji między odbiorcą a uczestnikiem.
Moje własne reakcje – podczas lektury – były bardzo indywidualne. Więcej myślałem o sobie. Wracałem do rozpadu własnych związków, do początków tworzenia „czegoś” co nie miało prawa być „zbudowane i rozbudowane”.
Myślę, że dzieje się tak dlatego, że pisarz jest empatyczny w przekazie, że nawet jeśli pisze (w dalszej perspektywie) o sobie, to robi to na tyle umiejętnie, że daje nam prawo do przeżywania własnych niepowodzeń…

Nawet na moment nie tracimy orientacji. Nawigacja jest przez autora „Upamiętnienia” ustawiona precyzyjnie. Zaczynamy czytanie przed południem i kończymy późnym, bardzo późnym wieczorem. A potem? Potem nie możemy zasnąć. Bo takiej literatury nie da się łatwo zapomnieć…
Ona nie wylatuje z głowy jak kolejna książka Remigiusza Mroza…

Homoseksualizm, tak! Tak, jest w tej książce wyraźny, ale nie jest niczym innym jak tylko przyczynkiem do opowiedzenia pewnej historii. To opowieść o poszukiwaniu i odnajdywaniu. O tym, co stracone i o tym, co można jeszcze odbudować, co można nazwać, ogarnąć ciałem i umysłem.

Bohaterowie rezygnują „z siebie” na kilka miesięcy, nie tylko dlatego, że muszą od siebie odpocząć, ale ponieważ są „rzeczy ważne i ważniejsze”. Jest samoświadomość bólu i udręki. Ciągnące się za nami (nimi) sprawy niedokończone, niezałatwione, rozgrzebane.
Rozłąka nie przynosi wyzwolenia, ale pozwala na otwarcie nowych perspektyw, na wydobycie z głębi jestestwa, pejzaży zapomnianych.

Mapa drogowa tej miłości jest pełna wzniesień, uniesień, zakrętów, zapadlin, masywów górskich. Te widoki pisarz rozpisuje delikatnie, a jednak dobitnie. Ciary na plecach, ciary na przedramieniu. Doznanie mistyczne. Duchowość rozproszona, a zarazem skumulowana.

Dla homofobów to będzie literatura trudna, bo dla nich wiele rzeczy jest niepojętych, niezrozumiałych. Dla reszty będzie to przygoda, której dawno nie doświadczyli. Z literaturą dojrzałą, rozsądną, terapeutyczną, ujmującą swoim przesłaniem.
Przesłaniem banalnym, ale jakże cudownym: O Miłości Trzeba Rozmawiać. O Relacje Trzeba Dbać.
To nie jest powieść z potencjałem. Ona jest kompletna. Od A do Z przemyślana, zaplanowana, rozpisana na głosy. Książce nie brakuje niczego. Jeśli coś jest „nie tak”, to tylko z percepcją czytelnika.
Moja otwierała kolejne drzwi. Stąd przywołuje fragment wiersza, który lubię i cenię:

Chłopcy na plaży mają fioletowe sutki
jak hiacynty przed nadejściem wiosny
stare kobiety otwierają kosze
młodzi mężczyźni otwierają muszle
gładzą powoli czarne bokobrody
podają damom różowe meduzy –
które nie krzyczą chociaż umierają”

(Krzysztof Boczkowski, Otwarte usta losu. Warszawa 1975)

Gdy przeczytałem „Upamiętnienie” chciałem rzucić wszystko i pisać o powieści natychmiast! Jak dzieciak jak niewydarzony raptus. Poczekałem. I ten czas, który minął od lektury, ta pamięć, to coś, co zamieniło się w refleksje jeszcze głębszą: tej książki nie zapomnę nigdy, Nie da się. Nie ma mowy!
Bryan Washington stworzył dzieło! Literaturę osobistego doświadczenia, którego każdy chciałby skosztować.

10/10

*Tytuł tekstu to fraza z wiersza Wisławy Szymborskiej — Głos w sprawie pornografii

*Zdjęcie pisarza - https://www.texasmonthly.com/arts-entertainment/lot-bryan-washington/

Bryan Washington Jarek Holden Maciej Świerkocki miłość queer recenzja relacje Wydawnictwo Cyranka

Zobacz również

Portret kobiety udręczonej
Już jutro: Krzysztof Cieślik!
Startuje "Ósemka Holedna"!

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...