Śmierć jeździ audi. Kristian Bang Foss. Przekład Agata Lubowicka. Wydawnictwo Marpress, Gdańsk 2022. Seria wydawnicza: BAŁTYK
Don Kichot po duńsku? Może to zbyt odległe nawiązanie, ale jest w tej historii i naiwność i wiara oraz nadzieja. Kończy się kiepsko. Ale czy świat jest usłany różami?
A może wcale to zakończenie nie jest smutne, lecz po prostu prawdziwe. Takiego jakiego, niemal od początku, czytelnik się spodziewał. Wiara w cuda to karmienie własnego ducha. To cienka linia między ułudą a światem realnym.
Śmierć naprawdę jeździ audi. Jest na pogrzebie, jest na pustkowiu we Francji, w kasynie i wśród watahy psów na suchej pustyni.
Kristian Bang Foss z pomocą polskiej tłumaczki Agaty Lubowickiej opowiada niechlujnie. Taki styl. Taki wybór.
Opowieść trwa, toczy się jakby od niechcenia. A jednak ma to siłę. Ma to moc. Ma to łzy. Jest tu szyderstwo, cwaniactwo, miłość i tęsknota.
(Tylko dlaczego złodziejką okazuje się Polka? Taka nasza „łata”. Nie tylko w fabułach…)
Początek jest taki: mężczyzna w średnim wieku stara się być ojcem dla córki swojej partnerki. Zdaje się, że wszystko poukładał i życie toczy się zgodnie z planem. A tu psikus. Traci pracę w agencji reklamowej. Zaczyna pić, a raczej chlać. Ma przyjaciela, który wspomaga go finansowo. Ale on tu jest nieważny. Ważny jest bodziec. Dostanie kolejne wsparcie, jeśli weźmie się do pracy. Jeśli zbierze się do kupy. Asger odpowiada na ogłoszenie o poszukiwaniu asystenta osoby niepełnosprawnej. I się zaczyna!
Waldemar jest pełen chorób. Może niektórych wymyślonych, ale i bez tego ledwie sapie, ledwie zipie.
Okazuje się, że Asger i Waldemar są z tej samej gliny. Uzupełniają się. Dopełniają. Relacja, która miała trwać tymczasowo, rozlewa się na karty całej powieści.
A świętym Graalem okazuje się szaman, który skrył się w Maroku. To tam – podobno – dzieją się cuda. Wystarczy łyk ozdrowieńczej wody. To ma wszystko zmienić, odmienić. Jednak… No, właśnie. Nieważny jest cud. Istotna jest droga.
„Kichotyzm” (quijotismo).
„W skierowanej do czytelnika Przedmowie do pierwszego tomu Don Kichota Cervantesa poza autorem pojawia się jego przyjaciel, udzielający mu rad i podsumowujący wymowę dzieła: powieść »cała jest jednym atakiem przeciw księgom rycerskim« i „ma na celu jedynie podważenie znaczenia i wpływu, jakie w świecie i wśród ludu mają księgi rycerskie”.
„Śmierć jeździ audi” rycerzami są Asger i Waldemar, którzy kompletnie spłukani (okradzeni, a wcześniej obdarowani) wkraczają do kasyna. I niczym bohaterka filmu „Biegnij Lola, biegnij” ratują się przed żebractwem i ruszają w dalszą podróż. Ku przeznaczeniu, ku cierpieniu i naprzeciw wiatrakom.
Powieść „Śmierć jeździ audi” nagrodzono Europejską Nagrodą Literacką w 2013 roku, czyli dawno temu. Dobrze, że książka trafiła do polskiego czytelnika. Pokazuje, jak przy użyciu prostego instrumentarium, można opowiedzieć przejmująca historię.
Opowieść o mężczyźnie wyprutym z uczuć, który się przepoczwarza i legendę o chorym, którym pragnie wskrzeszenia niczym Łazarz.
Biblijne są (dla mnie) też psy i małpy, które nagle wychodzą przed szereg i stają się istotne dla całek narracji.
Gdański duchowny Filip Krauze niegdyś pytał: Skoro bowiem do wiary można dojść w zasadzie samym intelektem, co więcej, skoro wiara potrzebuje usprawiedliwienia wobec rozumu, gdzie w takim razie miejsce na łaskę Bożą i działanie nadprzyrodzone?
Odpowiadam: NIGDZIE. Cudów nie ma. Nie było i nie będzie!
Cudem, a raczej czymś, czego powinniśmy wszyscy szukać, jest budowanie relacji. W tym jest siła, jest moc oraz wiara i nadzieja. Często, niestety też, naiwność i obłuda.
Za Jackiem Wojtysiakiem: „Jednym z najważniejszych »zjawisk paranormalnych«, które stanowią problem dla naukowców-przyrodników, teologów i filozofów, są zjawiska zwane potocznie cudami. Przyrodnicy (teoretycy-badacze, a częściej praktycy: lekarze lub technicy) niekiedy stwierdzają występowanie zjawisk niewyjaśnialnych (lub trudno wyjaśnialnych) w świetle aktualnej (i domniemanej przyszłej) wiedzy naukowej”.
A ja nadal będę jak mantrę powtarzał, to co udawania zresztą Kristian Bang Foss, nie ma większej siły niż więź między ludźmi.
Nie jej proteza w duńskiej artystycznej komunie, która osadziła się we Francji (i w opowieści), ale ta, która wybacza i prosi o wybaczenie.
Co do wątku duńskich artystów, to wątek z fotografowanym Waldemarem jest uroczy, ale pachnie literacką kliszą. Fajne to, ale raczej zbędne.
Wieczna krucjata naszych bohaterów trwa krótko. Trochę przypadków duńskich, potem drogowych w europejskiej wędrówce, przystanek u artystów, kasyno i kres. Afryka. Bo powrót do Danii to gorzka formalność.
Czyta się to szybko. Sprawnie. Ale między wierszami jest sens. Jest prawda. Nie zapominajcie o TYM.
„Don Kichotem wciąż dobrze się myśli” I MOŻE popełniam błąd, odnajdując analogię w „Śmierć jeździ audi”, ale mnie to bierze, mnie to nęci i nurtuje.
I jeszcze ten tajemniczy gość. Gość bez twarzy. Szpicel, świadek, tropiciel. Śmierć w przebraniu. „Geniusz i obłąkanie: granice szaleństwa i rozumu”. Życie – śmierć – umieranie – przemijanie…
Dlatego nie tylko Miguel de Cervantes , ale także starożytność. Bo literatura współczesna często wykorzystuje elementy mitologii starożytnej Grecji. Zejście do Hadesu, taki właśnie tytuł mogłaby nosić ta fabuła.
Ta opowieść to przedłużające się requiem. Ciche, a czasami głośne, ale wciąż przejmująco smutne.
„Zaświaty w realiach powieści są przekształconymi mitologicznymi przekazami”. Psy. Małpy. Rodzice Waldemara jako kukły. Męskie oddanie. Asger niczym Orfeusz walczy o powrót do życia dla Waldemara, ale i dla siebie.
Kompozycja powieści to kształtowanie się postaw. Asger jest początkowo nijaki. Waldemar znudzony. Gdy obaj wyłażą ze skorupy, zmienia się wszystko i nie zmienia się nic. Paradoks bycia i trwania.
Przypowieść o przyjaźni, ale także o zmianie, odmianie. By ktoś się przejrzał w lustrze, najpierw musi przejrzeć się w drugim człowieku.
Określenia na portalu „lubimyczytać”, że to kryminał, sensacja, thriller, uważam za IDIOTYZM.
(Zresztą nic nowego)
8/10
*Zdjęcie pisarza - https://www.walesartsreview.org/books-death-drives-an-audi-by-kristian-bang-foss/
Trwa ładowanie...