Ratujemy końskie dziecko!

Obrazek posta

Wyobraź sobie, że rodzisz się w piekle. Zewsząd otacza Cię koszmarny smród odchodów, które są ziemią pod Twoimi nogami. Odór chorych, rozkładających się ciał. Ciemność, brak powietrza, ciasnota. Za ścianami swej celi słyszysz potępieńcze wycia, płacz, skomlenie w braku nadziei.  Ale jest z Tobą mama! Karmi Cię! Tylko sama jest w tym piekle tak długo. Jest słaba i nie ma dobrego pokarmu, bo i skąd? Nie ma dla Ciebie szans i nadziei, ale łapiesz się ich każdej sekundy walki o własne życie. I nagle cud! Pojawiają się postacie, które nie biją, nie rzucają ochłapami, nie krzyczą. Ręce sięgają po kolei do cel by dać nową, prawdziwą nadzieję. Już są blisko Ciebie, już czujesz dotyk na swym kilkudniowym zaledwie ciele…i NIE. „Ona nie. Jest leczona i nie jest w złym stanie, mamy na to papiery od lekarza”.

Podczas interwencji w grudniu 2021 roku w koszmarnym gospodarstwie, z którego udało nam się wyrwać kucyki o półmetrowych (!) kopytach próbowaliśmy ocalić również hucułkę  Aksamitkę. Niestety, ale zostaliśmy zablokowani przez LEKARZA WETERYNARII. Mała, mimo, że ledwo się urodziła, już miała poważne problemy ze zdrowiem i była koszmarnie chuda. Jednak nie mogliśmy nic zrobić… ten pożal się boże lekarz zapewniał, że ją leczy, że nasze podejrzenia o kulawkę i przykurcze są bezpodstawne. Wystawił papier prawnie uniemożliwiający nam działanie. Pękły nam serca,  mogliśmy tylko czekać i zapewniać, że jesteśmy dla niej w każdej chwili. Przez ponad pół roku naciskaliśmy, staraliśmy się dostać do obory, zobaczyć, kontrolować. Codziennie zastanawialiśmy się jakim cudem maleńka wciąż żyje, przecież warunki są okropne a weterynarz - kultura nie pozwala by powiedzieć co naprawdę o nim myślimy. On jeszcze przekonywał właścicieli, że źrebak słabszy ale wyrośnie. Niespodziewanie udało się. Nagle - jest wasza, możecie zabierać. Pojechaliśmy po nią na sygnale.

Pół roku w piekle zrobiło swoje i pokazało co można z zapewnieniami weterynarza zrobić. Aksamitka jest skrajnie niedożywiona, ledwo stoi na nogach, które nie chcą pracować jak powinny. Przykurcze… Sama nie jest w stanie się podnosić, choć stoi i drepcze gdy się ją postawi. Do tego ilość pasożytów zagrażająca życiu, skóra, fatalne wyniki krwi. I, co najgorsze chyba jednak, przerażenie w oczach. Kochana maleńka całe swoje króciutkie życie przeżywała męki.  Musimy walczyć o jej życie! Błagamy, pomóż przywrócić jej zdrowie i radość! Koszt operacji, fizjoterapii i szpitala to kilkanaście tysięcy złotych.

 

konie koń interwencja schronisko schroniskopegasus pegasus uratuj

Zobacz również

Dzień za dniem
Na zdrowie!
Na ratunek poparzonej klaczy! (UWAGA! DRASTYCZNE ZDJĘCIA)

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...