Bob albo mężczyzna na łodzi. Peter Markus, tłum. Piotr Siwecki. Wydawnictwo HA!ART, Kraków 2022, Seria przekładów.
Good god! Mein Gott! Dziś PREMIERA!
Gdyby moja córka, dziewięcioletnia Ania, zapytałaby; o czym jest „Bob albo mężczyzna na łodzi”, rzekłbym, że to „Narnia dla dorosłych”. Dla tych, w których kołacze się (sic!) nadzieja, że bóg nie jest wszechwładny – jak lew – lecz także osobny jak Bob.
Bóg. Got. Bob. Człowieczy.
Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o tej fabule, a boicie się zapytać, macie w finale książki. W tekście „Powieść jako psychopomp” padają tropy, ślady, ale i rozwiązanie zagadki, która wcale łamigłówką nie jest.
Bob jest rybakiem. Samotnikiem. Porzuconym synem. Jedyne co ma to łódź. Ma też ryby. Ale to oczywistość. Bob ma też potomka, Boba. Ale stary (?!) o tym nie wie, a młody chce wiedzieć za bardzo, zbyt mocno.
Ale…
Piotr Siwecki tłumaczy ten tekst „okiem innego”. Czuć przestrzeń między dążeniami narratora a opowieścią o BOGU ojcu, o tacie, który ryby łowi na BŁOTO.
To przypowieść o Bobie – tylko z pozoru – wszechwładnym.
Bob Śpiewa. Bob gada do (w) głębi. Bob poluje na Alfę i Omegę. Α i Ω. Na rybę, która z prochów powstała i w proch się obróciła.
Bob-samotnik. Bob – ojciec. Bob – syn. Bezkres Bobów. Bogów. Wielość metafizyczna i pospolita.
Peter Markus – czego łatwo się dowiedzieć – poza pisarstwem para się także nauczaniem. I w tym tekście jest przewodnikiem.
Puszcza słowa na wodę. Wspólnie z tłumaczem bawią się formą. A mówią o tożsamości. O ułudzie, o działaniu, o transcendencji.
Czyli rozczłonkowanie formułki: „istnienie na zewnątrz, poza (ponad) czymś, w szczególności: istnienie przedmiotu poznania poza umysłem poznającym, bądź bytu absolutnego poza rzeczywistością poznającego".
Ale…
„Bob albo mężczyzna na łodzi” nie jest igraszką. Kiedy dopadnie Was ten tekst, to poddajcie się tej narracji. Jeden, drugi, trzeci raz.
Można bez końca. Morze interpretacji.
Tak jak Bob jest (stanowi) jednością z rzeką, z wodą; tak czytelnik tworzy wspólnotę z fabułą. Opowiedzianą w sposób niezwykły. Codziennie mówimy „dzień dobry”, codziennie też klniemy i złorzeczymy, codziennie się cieszymy na lepsze jutro, codziennie wierzymy w wygraną.
Powtarzalność czynności, ale i uniesień.
Uporządkowanie rozgardiaszu.
Wiara w Atlantis?
Ale…
Poznajmy się:
(To WAŻNE – Ten Duet Stworzył Książkę Nieobliczalną)
*Peter Markus – urodzony w 1966 roku amerykański pisarz i wykładowca w programie InsideOut Literary Arts Project. Autor powieści Bob, Or Man on Boat (2008), kilku tomów opowiadań (Good Brother, The Singing Fish, We Make Mud, The Fish and the Not Fish) oraz tomu wierszy When Our Fathers Return to Us as Birds (2021). W 2012 roku otrzymał stypendium Kresge Arts. Mieszka w Detroit.
*Piotr Siwecki – urodzony w 1971 prozaik, krytyk, tłumacz i wydawca, pochodzący z Olsztyna.
Twórca niezależny, reprezentant literackiego avant-popu, autor książek niskonakładowych (arkuszy poetyckich, zbiorów opowiadań, powieści): „Wstęp-do-nieistniejącego-podręcznika”, „Dziesięć wierszy mających związek z moją żoną”, „Piotruś Rowerek”, „Zrozumieć Plichta, „SMS”, "Hyper-Gender", „BIOS”, „Naiwność".
Współpracował z czasopismami „Portret” i „Borussia” z Olsztyna. Jego twórczość zalicza się luźno do kręgu twórców związanych z Prozą Północy.
Pod szyldem minimalbooks publikował książki Raymonda Federmana, Douga Rice'a, Tamary Bołdak-Janowskiej, Krzysztofa Szatrawskiego, Valentiny Solovievej, Vadima Nazarowa.
Laureat prestiżowej nagrody w konkursie Fundacji Kultury za eksperymentalną powieść „BIOS".
Obecnie tłumacz i autor czasopisma internetowego minimalbooks.
Ale…
Bo Piotr Jakubowski i jego REWELACYJNE „Pułapki tożsamości – Między narracją a literaturą” (Universitas, Kraków 2016); to tam autor wymienia pięć wizualnych metafor. Przytoczę tylko hasła i przypisane nazwiska, ale oświadczam, że wszystko „TO” jest w prozie wydanej przez HA!ART.
Uwaga! Cytuję:
1. Autoportret (Dante, Boccaccio).
2. Inny, niepodobny obraz (Cervantes, Diderot).
3. Obraz nie własną ręką tworzony (Tołstoj, Kafka).
4. Szkic bez obrazu (Kundera).
5. Figura wieloznaczna (Roth).
Zatem czego chcieć więcej, moi mili?! Więcej JEST, a jakże, ale nienazwane. To coś, czego się nie da zdefiniować akademickimi przymiotnikami, formułkami. W tej „naiwnej prozie” nie ma infantylizmu. To pozory.
Ale…
Możliwości literatury są wszędobylskie. A interpretowanie tego tekstu – jednak – (z mojej strony) ułomne, dlatego POWTARZAM – przeczytajcie książkę do końca. Do ostatniej kropki. Tekst „Powieść jako psychopomp” to podręcznikowy (sic!) dopełniacz dla niezorientowanych i zdezorientowanych.
Ale…
Co to Psychopomp?
ψυχοπομπός, psychopompós
– w religii istota, której zadaniem jest odprowadzenie lub przeniesienie duszy zmarłego człowieka do świata pozagrobowego.
Ale…
To też (sic!) „Giulietta i duchy” Federico Felliniego , to też Body/Ciało Małgorzaty Szumowskiej, etc.
Ale…
„Bob albo mężczyzna na łodzi”, to książka, która nie wydarza się codziennie. Bo kto, do cholery, tak pisze? Kto się tak bawi? Że łatwe metafory; rybak, błoto, rzeka, łódź, ojciec, syn?! Grubo się mylicie! Tu nic nie jest jednoznaczne i na tym polega wielkość tego tekstu. Można się nim bawić jak bierkami. Jak zapałkami…
Ale…
„Oto Bob albo mężczyzna na łodzi. Bob łowi ryby. O Bobie opowiada Bob syn Boba. Syn Boba także ma syna, na którego wołają Bob. Bob ten najstarszy-mieszka na rzece. Rzeka jest błotnista. Ale Bob widzi w rzece tak jak ryby. Bo Bob zjada rybie oczy. Żeby zobaczyć. Żeby złowić tę jedną rybę”.
I na koniec bez żadnego „ale”:
Chciałbym, aby ta książka nie przepadła, nie utonęła w malignie nadprodukcji książki nijakiej.
Chciałbym złowić rybę, w której istnienie tylko ja wierzę.
Chciałbym Was zagonić do księgarń. Do łodzi.
Do czytania.
Bo:
„Jednym z największych darów, jaki może nam przekazać tekst literacki jest to, że może on odświeżyć nasz język. W powieści Bob albo mężczyzna na łodzi Petera Markusa język nie tylko zostaje odświeżony, ale całkowicie przebudowany”. (The Brooklyn Rail)
Ale…
Czym … jest… działanie…?
9/10
@zdjęcie
https://www.lighthousewriters.org/users/peter-markus
Trwa ładowanie...