Październikowy list miłosny o nauczycielach duchowych :) i przyziemności

Obrazek posta

Cześć, wiesz, tak sobie myślę, że ludzie szukają przewodników duchowych, kursów, książek, a często nie doceniają własnego życia, napotykanych trudności i spotykanych ludzi, jako lekcji duchowości. Jakby wszystko musiało być takie wzniosłe i okadzone dymem zagranicznego kadzidła (które tak btw lubię). A ja uważam, że najwięcej wyciągnąć możemy właśnie z codziennych sytuacji, jeśli tylko uznamy je za podarunek, a nie brzemię. To było może bardziej o trudnościach, a przecież niektóre lekcje są miłe i gładkie, jakby serwował je sam Paulo Coelho (i im jestem starsza, tym mniej mnie śmieszy darcie łacha z tego autora, bo może i sadzi truizmy, ale ile z nas na co dzień właśnie o tych wyświechtanych banałach zapomina?). Opowiem Ci taką historię.

Post dostępny tylko dla Patronów

Aby zobaczyć ten materiał musisz być zalogowany

Zostań Patronem Zaloguj się

Zobacz również

Kto się boi spokoju, czyli lipcowy list ode mnie do Ciebie.
Miłosny list czerwcowy, o tym, jak zrezygnowałam z wielu rzeczy, żeby sobie dać miejsce na...
MArcowy list miłosny i podcast