Tak zwana izolacja

Obrazek posta

Myślę o pustosłowiu naszych czasów. Oto czytam na Facebooku post znajomego, odnoszący się do youtubowej dyskusji dotyczącej bojkotu gry "Hogwarts Legacy". Znajomy pisze, że trzeba "wiedzieć, jak i kogo bojkotować", "robić research" i tym podobne całkiem sensowne hasła wygłasza.

Gdy komentuję ten post, wrzucając link do analizy, jaką przeprowadziłem z Michałem Szczurowskim, wgryzając się w tweety i esej Pani Rowling, otrzymuję odpowiedź, cytując z pamięci: "Nie interesują mnie słowa tej pani". Czyli według autora posta Rowling jest transfobką. A nie jest. Ja to wiem, bo zajrzałem do źródeł. Przeczytałem, co ona sama pisze, a nie co o niej mówią inni. Nie jest. Ja to wiem. 

I teraz: gdzie jest górnolotne hasło: "rób research"? Prawdopodobnie odnosi się wyłącznie do tego, by sprawdzić, że twórcy "Hogwarts Legacy" nie mają nic wspólnego z autorką "Harry'ego Pottera", więc bojkotowanie gry przyniesie szkodę głównie nim, a nie "transfobce" Rowling.

Izolacja to jeden z dziwniejszych mechanizmów obrony osobowości. Jego działanie polega na tym, że w jednej dziedzinie stosujesz się do głoszonych przez siebie haseł i wyznawanych wartości, a w innym nie. Czyli "research" należy robić odnośnie do twórców gry, ale już nie należy sięgać do korzeni "afery", czyli tego, czy Pani Rowling rzeczywiście ma poglądy transfobiczne. A nie ma i tu powinien się skończyć problem.

Zastanawiam się w ogóle, skąd wziął się "problem". I widzę, że stąd, że zniknął z internetu (a zwłaszcza z Twittera) zwyczaj pytania "co masz na myśli?", zwyczaj pogłębiania dyskusji i rozumienia tego, co ktoś pisze. Teraz "rozumieją" wszyscy. "Rozumieją" bez dopytania, "rozumieją", czyli projektują na czyjeś słowa niewypowiedziane intencje. Wszyscy raptem stali się cholernymi telepatami. A zasada jest prosta: jeśli masz wątpliwości i nie jesteś pewien intencji osoby wypowiadającej dane słowa, pozostań przy słowach i ich podstawowym znaczeniu. Nie baw się w "psychologa", który wie, co kto ma na myśli, nie baw się w "telepatę", bo najczęściej chybisz.

Cierpię, myśląc o głupocie naszych czasów. Cierpię, widząc, jak ludzie, których lubię, plotą głupstwa, szkodząc innym, powielając niesprawdzone, krzywdzące bzdury, szargają czyjeś imię. Są różne łatwe recepty dotyczące tego, "jak radzić sobie z idiotami". Problem z tymi szybkimi sposobami pojawia się wtedy, gdy tymi "idiotami" są nasi znajomi. Bo to przecież nie są idioci, tylko ludzie niedoinformowani, być może zagonieni, nie mający czasu na pogłębioną analizę, ale wciąż chcący stanąć po "właściwej stronie", nie chowający się za szarą zasłoną "neutralności".

Jaką znaleźć receptę? A może prostą, zupełnie prostacką? "Nie znam tematu na tyle dobrze, by się wypowiedzieć?"

Czy nie warto wprowadzić takiej mody?

Pozostawiam Was z tymi przemyśleniami, wrzucając link do ostatniej części analizy "afery" z Panią Rowling w roli głównej. Mądrej głowie dość dwie słowie, a my o tym gadamy już sześć godzin. Wystarczy.

https://www.youtube.com/watch?v=_Hsq7V9OieY

Zobacz również

Rowling - ciąg dalszy
Międzynarodowy Dzień Pisarza
Weekend za nami...

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...