2 marca tego roku grupa wojskowych zajęła 2 wioski w obwodzie briańskim Federacji Rosyjskiej. Natychmiast z rosyjskiej strony ta sytuacja wywołała burzę informacyjną. Media kontrolowane przez Kreml (a to jest w chwili obecnej absolutna większość mediów ogólnokrajowych i regionalnych) zaczęły pisać o ukraińskiej grupie dywersyjnej, która przeprowadziła atak na terytorium Rosji. Zaczął się wyścig o to, kto bardziej dramatycznie opisze sytuację. Podano informację o rozstrzelaniu autobusu szkolnego, o wzięciu zakładników, których liczba z każdą minutą i kolejną publikacją zwiększała się o kolejne 50 osób. W końcu dość szybko do sytuacji odniósł się sam Putin, mówiąc cytuję - "To są ci sami ludzie, którzy chcą pozbawić nas rodzimego rosyjskiego języka". Był oczywiście pewien, że chodzi o ukraińskich dywersantów i prawdopodobnie tylko dlatego się wypowiedział zamiast przemilczeć i przeczekać, jak zazwyczaj to robi. Ale nagle się okazało, że oddział, który na chwilę zajął te malutkie przygraniczne miejscowości, to są Rosjanie. Mówiący po rosyjsku i nie ukrywający swego pochodzenia i celów - walki z reżimem Putina. I nagle wszystkie wiadomości o kolejnych zakładnikach i o tych, co mają pozbawiać Rosjan ich rodzimego języka, zniknęły. Nie bardzo w ogóle wiadomo, co się stało z tymi zakładnikami. Nie pokazano również nam zabitych czy wziętych do niewoli "dywersantów".
Wiele osób do dziś nie może zrozumieć, co tam się stało. I powiem szczerze, że pełnego obrazu tego wydarzenia nie poznamy jeszcze długo. Aż do końca tej wojny i prawdopodobnie do upadku Putina. Ale co do kilku rzeczy możemy już w tej chwili być pewni. Po pierwsze, ten rajd przez granicę zrobiła rosyjska zbrojna ochotnicza jednostka walcząca oficjalnie w ramach Międzynarodowego Legionu SZU. Czyli nie ma najmniejszych wątpliwości, że ci ludzie formalnie byli żołnierzami Sił Zbrojnych Ukrainy. Wiemy to, ponieważ dowódca tej jednostki, Rosjanin Denis Nikiti, nie ukrywa swojej twarzy i kilka razy udzielał wywiadów dziennikarzom ukraińskim opowiadając o swojej jednostce i celach walczących w niej Rosjan. Jednostka nazywa się Rosyjski Korpus Ochotniczy. Ten sam Denis Nikitin wraz z kilkoma innymi żołnierzami tej jednostki, których da się zidentyfikować, pojawił się na nagraniach wprost z jednej z wiosek obwodu briańskiego. Co udowadnia, że to właśnie oni tam się pojawili. A z tego faktu wynika, że ta akcja nie mogła zostać przeprowadzona bez uzgodnienia z dowództwem ukraińskim. Sami przedstawiciele Korpusu opisali sytuację w następujący sposób: weszli na teren Rosji w liczbie ok 50 osób, zajęli wioskę, żeby zrobić i opublikować kilka nagrań, zrobili zasadzkę na 2 bwp rosyjskiej straży granicznej i wycofali się z powrotem na terytorium Ukrainy bez strat. Jako cel tej wyprawy deklarują chęć zademonstrowania Rosjanom, że da się zbrojnie walczyć z reżimem.
Osobiście nie jestem pewien, czy był to prawdziwy cel. Wątpię, żeby cokolwiek osiągnęli tą akcją, jeżeli ten cel miałby być prawdziwy. Moim zdaniem prawdziwego celu nie poznamy prędko i w tej sytuacji możemy tylko przypuszczać i dywagować, po co to wszystko było. Ze wszystkich analiz, które słyszałem, również w samej Rosji, najbardziej moim zdaniem ma sens opcja operacji specjalnej ukraińskiej dla zerwania rosyjskiej prowokacji. Ta opcja przewiduje, że Rosjanie faktycznie chcieli przeprowadzić atak pod fałszywą flagą w obwodzie briańskim z ofiarami wśród cywili, jak to robiło FSB podczas wojny z Iczkerią. I żeby zerwać tę operację, ukraiński wywiad skorzystał z obecności takiej jednostki w swoich szeregach, żeby uprzedzając FSB wejść w to samo miejsce i przebić informacyjnie rosyjską operację. Ta opcja tłumaczy, dlaczego tak szybko zareagowały rosyjskie media i dlaczego miały taką, a nie inną narrację. Tłumaczy tak szybką i dość dziwną reakcję Putina, który się ośmieszył w tym momencie, kiedy się okazało, że to Rosjanie weszli do Rosji. I to oni wedlug niego chcą odebrać rosyjski język Rosjanom. Ale, to są oczywiście tylko luźne rozmyślania na ten temat. Bo każdy z was może uważać, że jakaś inna wersja bardziej pasuje do tej sytuacji. Nie ważne. Bo tak naprawdę tematem tego postu nie jest sama ta sytuacja. Tematem jest Rosyjski Korpus Ochotniczy. Uważam, że ważne jest zrozumieć, cóż to są za ludzie i dlaczego walczą po stronie ukraińskiej przeciwko swoim rodakom. Bo czuję, że nikomu za bardzo w Polsce nie chciało się pochylić nad tematem, a on jest ważny.
Więc Rosyjski Korpus Ochotniczy. Oddział składa się z Rosjan, którzy od pewnego czasu nie mieszkają już w Rosji. Jest to można powiedzieć jednostka emigrancka złożona z ludzi mieszkających w Ukrainie i krajach europejskich. Po drugie, ten oddział składa się z Rosjan o wyraźnych poglądach mocno prawicowych. Wprost mówiąc to prawdziwi rosyjscy nacjonaliści. I to już się robi ciekawe, prawda? Co rosyjscy nacjonaliści robią w szeregach SZU? Od razu powiem, że nie próbuje wcale powiedzieć, że istnieją jacyś dobrzy rosyjscy nacjonaliści. Jacyś godni zaufania nacjonaliści. Ale na pewno musimy zrozumieć źródło tego zjawiska i zrozumieć, że nawet wśród nacjonalistów istnieją środowiska, z którymi Ukraina może przynajmniej prowadzić jakiś dialog i wykorzystywać ich w swoich celach.
Pierwsze co trzeba zrozumieć, to fakt rozłamu w rosyjskim ruchu nacjonalistycznym. Ten proces rozpoczął się jeszcze z 15 lat temu. Ultra prawicowe organizacje rosyjskie zaczęły dzielić się zgodnie z tym, jak widzieli przyszłość kraju. Część z nich chciała budowy w Rosji klasycznego państwa narodowego, druga zaś część uzbroiła się w ideologię imperialną. Czym to się różni? Zwolennicy państwa narodowego uważają, że koncepcja Rosji jako imperium nie przyniosła narodowi rosyjskiemu nic dobrego. Że jest to koncepcja, która w zasadzie temu narodowi blokuje rozwój. A więc trzeba to radykalnie zmienić. Reżim musi upaść a wraz z nim i obecna koncepcja państwa. Na jego ruinach trzeba zbudować nowy dom dla narodu rosyjskiego, dając jednocześnie innym narodom w ramach imperium prawo do samostanowienia się. Każdy ma sam zdecydować, czy chce zostać w jakiejś formie sojuszu z Rosją, czy iść własną drogą. Tę opcję umownie będę nazywał "narodowcami". No więc rosyjscy narodowcy z powodu właśnie takiej ideologii nie mają problemu z istnieniem niezależnych Ukrainy, Białorusi i innych państw poradzieckich. ZSRR traktują jako zło absolutne. Zazwyczaj więcej sentymentu mają do narodów słowiańskich i mają dość sceptyczne podejście do narodów Kaukazu i Azji Centralnej. Na przykład dość wrogo są nastawieni do Czeczenów, czego źródłem są konflikty na tle narodowym we współczesnych dużych rosyjskich ośrodkach miejskich. Ale mimo to podejście tych nacjonalistów rosyjskich polega na tym, że Rosja nie potrzebuje Czeczenii i musi uznać jej niepodległość, a nie za wszełka cenę tłumić próby tego narodu uzyskać swoje niezalezne państwo.
Dlaczego walczą po stronie ukraińskiej? Trzeba powiedzieć, że ten odłam nacjonalistycznego rosyjskiego ruchu jest od wielu lat mocno tłumiony i ścigany przez władze rosyjskie. Obserwuję ten proces od lat. Członkowie tego ruchu byli systematycznie aresztowani, katowani, zabijani w więzieniach, a wszystkie organizacje zostały zdelegalizowane. Z tego powodu większość członków tego ruchu wyjechała z kraju i spora ich liczba mieszkała od lat na Ukrainie. Ci rosyjscy narodowcy często mają bardzo dobrze ułożone stosunki z nacjonalistami białoruskimi i ukraińskimi. Otwarcie popierali Majdan ukraiński w r. 2014 głosząc majdanne hasła podczas ostatnich "Ruskich Marszów" w samej Rosji, w których brali swobodnie udział w tamtych latach. Władze rosyjskie najwyraźniej uznały, że grupa ta w odróżnieniu od rosyjskich liberałów jest rzeczywiście zdolna do aktywnych działań i jest grożna, więc należy ją rozbić. Później ci z narodowców, którzy uciekli na Ukrainę, często o nową Rosję swoich marzeń walczyli w ukraińskich jednostkach ochotniczych na Donbasie. Wiele takich Rosjan było w Ukraińskim Ochotniczym Korpusie czy pułku Azow. No i znając całokształt tej historii nie musi dziwić, że w roku 2022 sformowali swoją jednostkę w ramach SZU.
Druga część rosyjskich nacjonalistów, których umownie możemy nazwać nacjonalistami imperialnymi, przyjęła inna koncepcję. Koncepcję wyższości narodu rosyjskiego i jego wyjątkowej we współczesnym świecie misji. Dość banalna koncepcja, ale wciąż atrakcyjna dla niektórych narodów. Ta grupa uznaje, że Ukraińcy i Białorusini (a być może też w przyszłości i inne słowiańskie narody) to część samych Rosjan, więc ich los to asymilacja. Pozostałe zaś narody otaczające Rosję, nie mogą istnieć i się rozwijać inaczej niż w blasku wielkiego "rosyjskiego słońca", a więc mają być włączone do imperium. I zmuszone do tego przyłączenia, jeżeli sami tego nie chcą, bo taka jest misja "ruskiego świata" - cywilizować małe narody i bronić tradycyjne wartości na tym obszarze. Jakby banalnie to nie brzmiało, ale to jest realna koncepcja istniejąca w głowach takich ludzi jak Girkin czy Dugin. I w tej koncepcji równie pozytywnie jest odbierana jak epoka Imperium Rosyjskiego Aleksandra III, tak i ZSRR Stalina. Bo w obu wypadkach ta grupa traktuje te organizmy jako kolejne reinkarnacje własnego imperium.
Dla Ukrainy różnica pomiędzy tymi dwoma grupami polega na tym, że narodowcy, gdyby teoretycznie kiedykolwiek doszli do władzy w Rosji, nie mieliby pretensji do Ukraińców jako takich. Jak również i do innych sąsiadujących z nimi narodów. Ale za to pewnie to by rozpoczęło całą serię konfliktów o granice państw, jak to było w centralnej Europie po utworzeniu całego szeregu państw narodowych po Pierwszej Wojnie Światowej. Z tą grupą przynajmniej Ukraińcy mogą rozmawiać. Natomiast z tą drugą grupą rozmawiać po prostu nie ma o czym, bo ideologia, którą prezentują, jest w zasadzie faszystowska. Oni po prostu nie przewidują żadnego miejsca dla niepodległej Ukrainy i dla niezależnej od Rosji ukraińskiej tożsamości i dlatego wszelkie rozmowy z nimi to może być tylko tymczasowa przerwa pomiędzy kolejnymi konfliktami zbrojnymi.
No i niestety dla nas, ta druga grupa imperialistów w chwili obecnej dominuje w Rosji. Ich ideologia w zasadzie została przyjęta przez reżim i poprzez propagandę została rozpowszechniona w społeczeństwie. I to jest zabawne obserwować, jak ta ideologia została zaimplementowana przez najróżniejsze warstwy rosyjskiego społeczeństwa, najróżniejsze grupy w tym społeczeństwie, najróżniejsze nawet grupy religijne. Hasła o wyjątkowej misji narodu rosyjskiego w świecie, o narodzie zbawicielu, ostatniej twierdzy światła w świecie ciemności, można usłyszeć z ust i prawosławnego popa, i muzułmańskiego imama, i pastora protestanckiego, a nawet z ust buddysty czy krysznaitów w Rosji. Ta druga grupa umownych narodowców istnieje we współczesnej Rosji w podziemiu. Ale współpracować z nimi nadal musimy, bo mimo wszystko uważam, że w obecnym rosyjskim społeczeństwie przejęcie władzy przez takie twarde grupy prawicowe nadal jest o wiele bardziej realne, niż mityczna demokratyzacja tego kraju, którą oczekują politycy zachodu.
I na koniec dodam jeszcze jedno. Zdaję sobie świetnie sprawę, że rosyjskie służby specjalne grają na tym konflikcie i się starają go wykorzystywać w swoich celach. To jest też fakt. Również wykorzystują sytuację do werbowania agentury wśród nacjonalistów w innych krajach. Ale nie oznacza to, że ten podział w głowach rosyjskiej prawicy, to jest coś zmyślonego na użytek służb, jak niektórzy w Polsce myślą. Nie, to są realne idee i realny konflikt ideologiczny. Te dwie płaszczyzny istnieją równolegle i jedna drugiej nie wyklucza.
Trwa ładowanie...