"(...) A skoro kwiecień to i święta. Tym razem zamiast choinek i migotliwych ozdób - jaja. Jaka malowane, farbowane, a w Radomiu na przykład święcone bez skorupek. Dwadzieścia lat temu widziałem to po raz pierwszy, bo Radom to jest miejsce gdzie często te święta spędzałem - więc widziałem te jaja bez skorup jak je radomianie niosą do kościołów i już wtedy nie mogłem się temu nadziwić jako i teraz nie mogę. Rzecz w tym, że przecież takie jajko na twardo to jest swąd siarkowodoru jakby się hutnicze kominy miało pod nosem. Takie jajo bez skorupki kąsane zębami podróżnych w pociągach na wszystkich trasach "tej ziemi", to był jeszcze dwadzieścia, trzydzieści lat temu gastronomiczny horror (...)