"(...) Justa pisze do mnie i pyta co u mnie i jak się czuję. I co ja mam jej odpowiedzieć? Że dobrze? Że niekoniecznie? W zasadzie ustawicznie jestem gdzieś pomiędzy. Ale dobrze, że się odzywa bo odkąd Justa wróciła na stare śmieci praktycznie się nie widujemy, a w końcu Justa poetka i ja poeta, więc chcąc nie chcąc mówimy jednym językiem. Justa coś tam teraz dłubie przy prozie, a i do wierszy wróciła. Cieszy mnie to niezmiernie bo to jest poetka pierwszej ligi, a od ostatniego tomu wierszy milczy, co z kolei budzi mój niepokój, bo wbrew pozorom chociaż poetów w tym kraju zatrzęsienie, to większość pisze tak samo, a Justa pisze inaczej i pisze lepiej niż dobrze. Więc do Justy do Krakowa w najbliższym czasie się nie wybiorę, a i jej do miastka nie ciągnie, bo i po co. Tak. Wracam do “miastka” ponieważ inaczej o tym miejscu pisać nie potrafię. Po pierwsze dlatego bo to jest jednak konsekwencja w nomenklaturze, jakieś kontinuum w narracji, która pierwszy dziennik łączy z drugim. Po drugie nie chcę przecież nikogo obrazić. Miastko to miastko z charakteru, specyfiki i skali. To wystarczająco dużo, żeby trzymać się tego określenia i nie jebać się z “podoba się - nie podoba”. (...)"