Jeśli chcemy spędzać wieczność z Bogiem w Niebie, to musimy pogodzić się z myślą, że musimy stać się święci. Prędzej czy później. Czy już tu za życia, znosząc ogień utrapień, prób i trudności oraz zbierając przy okazji zasługi za pełnienie dobrych uczynków i cierpliwe znoszenie krzyży, czy to po śmierci w Czyśćcu cierpiąc męki (piekielne, które będą miały swój koniec), lecz nie uzyskując już zasług i nie zdobywając cnót.
Droga do Boga to droga wojownika.
Droga bohatera.
Droga rycerza.
A żeby dążyć do świętości i cel osiągnąć, to trzeba podjąć odpowiednie kroki, by dotrzeć do tego celu. Sztuka to trudna, ale Święci Nieba pokazali, że z Bogiem wszystko można. Bo też nie można się uświęcić bez łaski Bożej, a więc jest to zrozumiałe, że nie możemy chełpić się naszymi dobrymi uczynkami i zasługami, gdyż wszystkie one są przez nas zebrane tylko i wyłącznie z pomocą Bożej łaski. Dlatego to czcimy świętych, ale nie z powodu ich zasług, ale tych wielkich łask i darów, którymi Najwyższy ich przyozdobił, a więc nie podziwiamy ich jako ludzi-superbohaterów, ale Boga, który przemienił pył ziemi, robaki mizerne i grzeszne w gwiazdy świecące wokół Jego Tronu. Zachwycamy się tymi dziełami, które Wszechmocny Pan uczynił w ich duszach, aby mogli obedrzeć się ze starego, grzesznego "ja" i włożyć szaty świętości i wyśpiewywać pieśń chwały Panu Najwyższemu po wieczność, a wszystko to za sprawą wielkiej Miłości, Miłości, Miłości. Świętej Miłości.
Trwa ładowanie...