"(...) Tymczasem przywołany wcześniej Amis, pisze: (...) w fikcji nie ma praw i jednocześnie wolność jest nieograniczona. Fikcja to wolność.” I trudno z tym polemizować. Zwłaszcza, że nic tak nie ogranicza piszącego jak fakty. A ponieważ inna mądra głowa zauważa, że “nie ma faktów, istnieją wyłącznie interpretacje”, naprawdę nie wiadomo, co z tym począć. Tak czy inaczej, książka pisze się i jest niemal na ukończeniu. Przede mną to, co wydaje się najtrudniejsze, kiedy się książkę zamyka. Mianowicie tytuł. Należy go teraz wymyślić. A wymyślanie tytułu w założeniu jest niesłuszne. Tytuł książki powinien przyjść sam. Powinno się go usłyszeć i tyle. Tymczasem ja nie słyszę go jeszcze i czekam. Przyznam szczerze, że czekam niecierpliwie, bo zdarza się, że tytuł książki determinuje sposób w jaki zostanie domknięta. Komuś wydać się to może bzdurą, ale takie mam z tytułami moich książek doświadczenia i nikomu nic do tego. Weekend słoneczny. Spaliłem skórę i będę teraz chodził będę śniady budząc podejrzenia, że marudzę i utyskuję, a wróciłem właśnie z tropikalnej podróży i zasadniczo chuj mi w dupę. I pomyśleć, że jeszcze kilka stuleci temu opalenizna była wstydliwą oznaką niskiego pochodzenia. Skóra jasna, niemal przeźroczysta (zwłaszcza u kobiet) dowodziła faktu pochodzenia szlachetnego, a błękit żył, mógł z kolei sugerować, błękitny kolor krążącej w nich substancji. (...)"