"(...) Większość życia spędziłem na szukaniu w sobie bezpiecznych przestrzeni. Używałem do tego środków bardziej lub mniej adekwatnych. Alkohol i nikotyna, sport, literatura (czynnie i biernie), rodzina, nie-rodzina, bodźce kojące i bodźce pobudzające (dla odwrócenia uwagi od lęku). Zwykle stan względnej równowagi trwał krótko i to, czego chciałem się pozbyć wracało. W ostatnich miesiącach czyniłem tytaniczne wysiłki, żeby równowaga miała charakter permanentny, a tu proszę. Jest i huczy mi w głowie. Mam nadzieję, że to nie potrwa długo. Ali powiedziałby: “Miej na to wyjebane. Jak na coś, kurwa, nie masz wpływu, to odpuść, bo ci strzaska korę i chuj z ciebie zostanie.” Ale Ali to był filozof, który zagnieździł się przy trzepaku pod blokiem, w którym wtedy wszyscy mieszkaliśmy: Pugacz, Wolbi, Historyk i Ja. Aliego już nie ma. Ali zginął śmiercią tyleż nagłą, co banalną. I teraz jego aforyzmy muszę utrwalać w tym dzienniku, żeby po Alim zostało coś więcej niż mięso i posoka na asfalcie. Z drugiej strony, Krzysztof Varga w swoim "Dzienniku" notuje: "Wieczny niepokój to jedyne, co może utrzymać twórcę w artystycznej czujności. Spokój sprzyja tworzeniu, ale szkodzi sztuce." Wynika z tego, że powinienem z uwagi na ów niepokój cieszyć się i dziękować opatrzności (lub chemii mózgu, po prostu), że na mnie ten niepokój zsyła. A ja czuję się tak jakby ktoś moje życie podglądał. Czy rzeczywiście podgląda, czy to są moje urojenia. (...)"