Moja ukochana i ja, Renata Lis. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023.
Kain i Abel to synowie Adama i Ewy, czyli geje jak nic… NO dobra – trochę nad interpretuje fakty.
Książka Renaty Lis jest pisana obrazami, scenami. Zatem trochę się temu poddam i opowiem Wam, jak to w Polsce ludowej, ale i wolnej było i bywało.
A fabułę Renaty Lis uważam za zajebiste cymelium.
9/10
Pobieżnie:
I.
To nie jest Szmulowizna. To nawet nie jest kawałek zapyziałej Warszawy. To jest małe miasto. Pewien chłopak, bawiąc się ruską kamera, wpada na pomysł, że nakręci kilku (pięciu) kąpiących się sportowców w szkolnej łaźni. Bez pokazywania twarzy. I co z tego?! Reżyser, bo TAK, tak go nazwijmy, został okrzyknięty pedałem, a reszta chłopców w życiu już się do niego nie odezwała (NIGDY).
Próbował jeden, ale zapobiegliwi rodzice przenieśli go do innego miasta prawie powiatowego na skraju województw.
II.
Miałem w zwyczaju chodzenie późnymi wieczorami po poznańskim parku Wilsona. Mieszkałem na Limanowskiego, czyli rzut nakrętką do weka.
Para dwudziestoparolatków w ostrym sporze mówi do siebie zwyczajowej: „ch” i „k”. Tuż obok ona; około ośmioletnia dziewczynka bawi się piłką. Ta wpada w zarośla. Pomagam dziecku. Od razu dostaję w mordę. Kobieta zaczyna wzywać policję, no bo złapano „pedofilia”. Dostałem jeszcze kilka razy w szczękę i o dziwo puszczono mnie wolno.
III. (ostatnia moja historia)
Tak się składa, że jestem biseksualny. I niby nikomu nic do tego. Ale kiedyś chciałem umówić się przez portal randkowy z chłopakiem. Podobał mi się i tyle. Zamiast niego (w Warszawie) przyjechało trzech „karków” i spuściło mi ostre manto.
A teraz już o książce Renaty Lis, chociaż pośrednio, to co wyżej też tyczy się tej literatury.
Ta książka to widokówki. Obrazki. Teczki (bop od nich się książka zaczyna). Ale przede wszystkim top fotografie rodziców. Ojca nieobecnego. Matki „wspólnotowej” na pokaz.
Potem jest pocztówka z molestowaniem. Niby NIC wprost, niby na niby, jednak jest. Jednak nie ma.
„Szkolne wygłupy: - powiedziano by wtedy (a teraz?)
Jest też kolorowanka, wycinanka, pognieciona karraka – takie końskie zaloty.
I jest też np. strona 156 i dane statystyczne:
„związek partnerski mogłybyśmy dzisiaj zawrzeć w dziesięciu krajach europejskich (Chorwacja, Czarnogóra, Cypr, Czechy, Estonia, Grecja, Italia, Słowenia, Szwajcaria, Węgry), przy czym w Czarnogórze i na Węgrzech związki Istnieją mimo wpisanego do konstytucji zakazu zawierania małżeństw »jednopłciowych« […]
Kolejna kolorowanka: - dziewczynka w kucykach nie pojmuje, dlaczego trzeba z chłopcami, a z dziewczynami to tylko...”nie o seksie”.
Taki paradoks.
Lub taka laurka (sorry, moja):
Przed zaśnięciem mówię do swoich dzieci: „-Niech Ci się przyśni tęcza”. One opowiadają: - Tobie też.
Ani ja – ojciec, ani one – dzieci – nie myślą o loveparade. Myślą o kolorach na niebie, tuż po burzy.
Tylko tyle i aż tyle, Panie „kowalski”.
***
W pewnym momencie czytam jedno z najpiękniejszych, bo rozumnych wyznań miłości. A leci to tak: „po pewnym czasie moja ukochana w trakcie pracy nad sobą zdecydowała, że ostatecznie zostanie raczej kobietą, wskutek czego dzisiaj częściej używa w stosunku do siebie form żeńskich […].
Na mnie robi to cholerne wrażenie. Ta bezpośredniość, ta wiarygodność, ta prawdomówność w tej książce.
***
Mariaż cyfryzacji prawdziwego uczucia spowodował, że „strach” przed ujawnieniem jest większy niż kiedyś. Bo Internet pozwala na więcej…
***
Zrozumieć Obcość to slogan. Ładnie brzmi. Ale tym razem wybrzmiewa pięknie, bo Renata Lis naprawdę widzi – patrzy – spogląda Okiem Innego, a Ten TY – to ty, ja, oni, my.
***
Najbardziej uśmiałem się z baby w chuście, czyli z Wisłockiej i jej „Sztuki kochania”. Wreszcie jest Ktoś, kto podziela moje niepodzielenie… zachwytem.
I „pożeranie: lektur z listy i spoza niej też jet humoreską. Jest odfajkowaniem przez ojca obowiązku, bez dyskusji, bez „przeżywania”.
Więc autorka „uczyła się sztuki w biegu”. I nie była to sztuka Wisłockiej.
***
Jest w tej fabule mnóstwo prostoty, codzienności (jak branie kredytu na mieszkanie).
Są dywagacje o spadku, o śmierci, o „ginięciu pod gruzami”. Nie możecie przegapić tych momentów tej narracji.
***
Mam słabość do tego fragmentu (strona247):
„Niemniej w naszym języku nie mamy na stałe przypisanych płci, nic nam, tez nie wiadomo o przyporządkowanych do nas urzędowo narodowościach i tak jak moja ukochana bywa hiszpańską Żydówką, tak ja bywam Ukrainką z Zadnieprza albo nawet Rosjanką z Uralu. Ponadto każda z nas bywa ludzko-zwierzęcą hybrydą, a ściśle rzecz biorąc mutacją, czyli całkowitym wymieszaniem istot: nie pół kobieta i pół wiewiórka na przykład, tylko wiewiórczoludzkim zwierzoczłekostworem”,
CZYTAJCIE DALEJ.
Doskonała książka o Elżbiecie. O Renacie.
***
Renata Lis
(ur. 1970) – pisarka i tłumaczka. Za debiutancką Rękę Flauberta (2011) otrzymała m.in. nominację do Nagrody Literackiej Nike i Nagrody Literackiej m.st. Warszawy, a także nagrodę Warszawskiej Premiery Literackiej, nagrodę Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu i przyznawane przez Bibliotekę Narodową Skrzydła Dedala. Jej książka W lodach Prowansji. Bunin na wygnaniu (2015) znalazła się w finale Nagrody Literackiej Nike i półfinale Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus; otrzymała nominacje do Nagrody Literackiej Gdynia, Nagrody Literackiej m.st. Warszawy i Nagrody Literackiej dla Autorki Gryfia, ukazała się też w języku rosyjskim (Moskwa 2022, niezależne wydawnictwo Tekst). Z równie gorącym przyjęciem spotkał się jej biograficzny esej Lesbos (2017), nominowany m.in. do Nagrody Literackiej Nike i Górnośląskiej Nagrody Literackiej Juliusz. W 2022 r. Renata Lis została nominowana do Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima za całokształt twórczości (z Jerzym Jarniewiczem i Michałem Witkowskim). Swoje eseje i felietony publikuje w „Książkach. Magazynie do Czytania”, „Polityce”, „Przekroju” i „Dwutygodniku”. Mieszka w Warszawie.
Trwa ładowanie...