Lęk

Obrazek posta

Powoli, powoli wyciągnęłam się z pieluszek, pościeli i bezsennych nocy. Dzisiaj mój syn ma już półtorej roku – powiecie dopiero, a ja widzę biegającego, samodzielnego chłopca, który łapie przyjaciół za palec i nie odwraca się już tak często żeby szukać wzrokiem mamy. Oczywiście jestem dla niego już na zawsze, ale przyszedł też czas na powrót do pracy. 

Czerwiec był spektakularny. Dwie wystawy, koncerty i instalacja w magicznym Zernikow położonym 100 km od Berlina. Tam zostawiłam serce – pod morwowymi drzewami, na których kiedyś mieszkały jedwabniki. Ale od początku.

Na początku czerwca odwiedziłam nasze ukochane Macondo, które kwitnie (dosłownie i w przenośni)! Muszę przyznać, że czuję się tam dalej jak w oazie, upajam się dobrą atmosferą, uśmiechami, książkami, obrazami... no i ciastem popijanym czarną kawą. Sama przyjemność! Ale nie objadałam się tylko na naszej kanapie macondowej, a wręcz przeciwnie – dzielnie przeprowadziłam warsztaty rysunku w Macondo i wystąpiłam w trio z Anną Bogdanowicz i Ryszardem Lubienieckim na Łokietka 5, a potem w kwartecie z Marią Stein, Mikołajem Nowickim i Maksymilianem Gwincińskim na Wyspie Tamka. 

Już w Berlinie udało mi się w końcu pokazać wystawę, którą trzymałam w szufladzie od pandemii – zestaw 28 rysunków o lęku, tworzonych na szaro-niebieskim papierze, w skupieniu i z inspiracji genialną książką Antoniego Kępińskiego o tym samym tytule co wystaw, czyli po prostu: Lęk. Rysunki zawisły w zdecydowanie alternatywnym miejscu, prowadzonym przez grupę artystów i muzyków Petersburg Art Space w Berlinie. Na otwarciu wystawy zagrałam z wyjątkowym pianistą i skrzypkiem Cyrilem Scheerem bardzo cichy i przyśniony koncert – wszyscy weszliśmy w stan hipnozy i nasze pulsy zwolniły tempo. 

Druga wystawa to impresja zbudowana z rysunków tworzonych do muzyki, którą powiesiłam w podziemnym studio muzycznym, też w Berlinie. Tego samego wieczoru wystąpiłam w wyjątkowym trio – Carina Khorkhordina, Adriana Camacho i ja, czyli trąbka, kontrabas i poezja mówiona. Było intensywnie i dosłownie gorąco, bo wieczór dopisał upałem i publicznością.

Kilka dni przed wyjazdem do Zernikow wystąpiłam jeszcze w Hosek Contemporary z Ido Bukelmanem. Tym razem wróciłam do projektora i rysunków. Pojawiły się twarze, korony i płomienie. Dobrze było poczuć znowu siłę obrazu. 

I w końcu wyjechaliśmy, obładowani do granic – ja, Emilio Gordoa, Maximilan Glass i oczywiście Federico do magicznego Zernikow, do którego zaprosił nas równie niezwykły projekt NNOI, czyli coroczny festiwal muzyki  eksperymentalnej, by zbudować w starej gorzelni instalację audio-wizualną. Tam odetchnęłam pomimo, że mieliśmy pełno pracy, to kojący las, pola i wieś dały mi nowe siły, dystans i czas. Instalacja, którą stworzyliśmy odzwierciedla nasz stan ducha. Może ktoś z was wybierze się i odwiedzi nas w Zernikow na festiwalu NNOI 14-16 lipca? 

Lena

 

#mama #backtowork #sztuka

Zobacz również

Patroni inspirują...
Niesamowita wyprawa do Ghany!
Legendy mojej babci

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...