Brakujące unijne pieniądze...

Obrazek posta

 

W Parlamencie Europejskim trwają pracę nad powiększeniem wspólnego unijnego budżetu. Choć kraje członkowskie przewidziały, że od 2020-2027 roku przekażą rolnikom, samorządowcom i przedsiębiorcom unijne wsparcie w wysokości w sumie prawie biliona euro. To pandemia koronawirusa, wojna w Ukrainie i związane z nią wsparcie militarne i humanitarne kraju, wydatki na niedawno uzgodnione zasady kontroli migracji i rosnące przez inflację oprocentowanie zaciągniętych przez Unie pożyczek, z których korzystają państwa członkowskie, sprawiły, że jest potrzeba zwiększenia tej kwoty.

Janusz Lewandowski, były polski komisarz ds. budżetu, a obecnie eurodeputowany PO tłumaczy, że zwiększenie zasobów we wspólnej kasie w nowych okolicznościach, w jakich znalazła się Unia jest konieczne.

„Rewizja tych ram finansowych jest potrzebna, żeby dostosować je do wyzwań naszych czasów. To nie jest duży budżet. Budżet europejski to 0.96% zsumowanych PKB krajów UE” - przypomina Lewandowski.

 

 

Komisja Europejska proponuje by budżet zwiększyć o 65 mld euro, z czego 50 mld przekazać Ukrainie, a 15 mld euro przeznaczyć na kryzys migracyjny.

„Tych 50 mld euro dla Ukrainy nikt nie kwestionuje, jeden wyjątek jest, Orban się nazywa. On zachowuje się fatalnie, paskudnie, w warunkach w których Ukraina się wykrwawia, a on jest gotowy szantażować Unię, że nie da tych 50 mld dla Ukrainy” - tłumaczy europoseł i dodaje:

„Orban jest dziwnym uczestnikiem wspólnoty europejskiej, jest kłamliwy, kwestionuje zasadność państwowości ukraińskiej, mówi językiem Putina. My wiemy, ze Ukraina walczy za własną i naszą wolność(…) Orban zamienił się w sojusznika Putina, on właściwie robi na tym interes, będzie mial tańsze surowce dla swoich rafinerii i kredyty pod rozbudowę elektrowni atomowych Pax, co też jest bardzo długoletnim związaniem się z interesami Putina, gdy cała Europa próbuje się uniezależnić od Rosji” mówi Lewandowski.

Były polski komisarz ds. budżetu opowiada też o tym, jak Węgry defraudują unijne fundusze.

„Węgry budowały oligarchie na funduszach europejskich i to jest łatwe do udowodnienia dlatego nie należy im dawać kolejnych funduszy bo to są fundusze na fikcyjne zamówienia publiczne, które wygrywają ludzie z otoczenia Orbana. My tu się na szczęście różnimy od Węgier (…) - tłumaczy Lewandowski, wskazując, że w Polsce to „marszałkowie i samorządy” gospodarują unijnymi funduszami, a im „na ręce patrzy społeczność lokalna”, dlatego nie jest łatwo zdefraudować te środki.

Eurodeputowany PO nie kryje oburzenia faktem, że przez problemy polskiego rządu z praworządnością, Polska wciąż nie otrzymała środków z KPO. Zagrożone jego zdaniem są też pieniądze z głównego budżetu dla Polski:

„Pod znakiem zapytania jest nie tylko KPO, gdzie myśmy nie dostali ani zaliczki, ani pieniędzy, ale też te wielkie główne fundusze na lata 2021-2027, których Polska jest wielkim beneficjentem.

Każdy pieniądz europejski jest warunkowany, w przypadku KPO to są różne inwestycje i reformy związane z kamieniami milowymi. Natomiast w przypadku wielkiego budżetu to są horyzontalne warunki, które dotyczą wszystkich. Są związane z praworządnością, z przestrzeganiem Karty Praw Podstawowych itd.  Ten pieniądz też jest zagrożony. Płyną zaliczki, płyną dopłaty rolne, ale Polska, która mogłaby uzyskać 75 mld euro, tak jak było na słynnych bilbordach rządu, to jest pieniądz zagrożony,  tak jak inwestycje wspierane przez Polski Bank Gospodarstwa Krajowego czy Fundusz Rozwoju, bo nie mam gwarancji, że jeśli nie spełnimy warunków związanych z Kartą Praw Podstawowych i praworządnością, to Unia nam te pieniądze zwróci..Na razie są finansowane z podatków polskiego społeczeństwa”.

 

 

Janusz Lewandowski tłumaczy, że w związku z ponad 550 mln euro, jakie KE potrąciła Polsce za nieprzestrzeganie wyroków TSUE „bilans jest okropny, jest mniej niż zero dlatego, że pieniędzy z KPO czy funduszy strukturalnych nie ma, z wyjątkiem drobnych strumyczków: zaliczek czy dopłat rolnych, natomiast kary są kolosalne i one choć licznik się zatrzymał mogą być wznowione i wtedy traci całe społeczeństwo na rozmaitych projektach, które już sobie zaplanowano, mnóstwo projektów stanęło w miejscu (…) Na razie jesteśmy stratni z winy rządzących, tzn pieniędzy nie ma, kary są, potrącenia są, tak wyglada bilans na razie”.

Eurodeputowany PO zapewnia, że jeśli opozycja wygra wybory, to KPO zostanie bardzo szybko odblokowany, choć jak twierdzi

„Teren jest zaminowany, miny kryją się w energetyce, w finansach publicznych, natomiast nie widzę problemu, by po zmianie warty i normalnych relacjach z UE, natychmiast uruchomić fundusze europejskie na rzecz Polski”.

Posłuchajcie rozmowy: 

 

 

 

 

Zobacz również

Ukraina w UE ?
KPO niepotrzebne, KE do wymiany...?
Nie ma alternatywy dla zielonej rewolucji w UE?

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...