Nie ma alternatywy dla zielonej rewolucji w UE?

Obrazek posta

 

Parlament Europejski tuż przed wakacyjną przerwą podjął kolejną próbę negocjacji przepisów, które umożliwią rozwój rynku wodoru w UE i dzięki temu pomogą zrealizować ambicje klimatyczne w europejskim przemyśle i transporcie.

Rozmowy nie przyniosły przełomu, ale w Brukseli mówi się, że do końca tego roku, nowe regulacje zostaną przyjęte, bo determinacji w realizowaniu zielonej polityki w UE nie brakuje. 

Podobne trudności i wątpliwości budziła propozycja zakazu produkcji aut spaliownych po 2035 roku, która kilka miesięcy temu została ostatecznie przyjęta w Brukseli. I choć polski rząd był jej przeciwny, to decyzję przyjętą większością głosów, pomimo sprzeciwu Warszawy, europoseł Marek Balt z Nowej Lewicy uważa za słuszną.

„Ta decyzja to nie jest zakaz sprzedaży czy użytkowania samochodow splalinowych, ta decyzja to zakaz homologacji nowych modeli samochodów spalinowych, które producenci mogliby wprowadzać na rynek po 2035 roku, ale wszystkie samochody, które do tego czasu będą miały homologację, będą mogły być sprzedawane i kupowane po 2035 roku” tłumaczy Marek Balt.

 

Ta decyzja ma wywołać efekt zwiększenia finansowania przez producentów samochodów wynalezienia nowych silników, materiałów, akumulatorów, urządzeń i części, które będą tańsze i bardziej użyteczne, niż te obecne. Chcemy zwiększyć postęp w produkcji samochodowej” mówi europoseł Nowej Lewicy.

Marek Balt przekonuje, że już wkrótce autami elektrycznym będzie można podróżować również na większe odległości:

„Wierzę, że w ciągu 5 lat zostaną wprowadzone akumulatory, które będzie można ładować szybciej, będą miały większą pojemność. Już dziś na drodze między Brukselą a województwem śląskim jest wiele stacji ładowania. Jest tylko problem dzisiejszych baterii, które w niewystarczającym stopniu odpowiadają potrzebom przy podróżowaniu na długie dystanse..”.

Zdaniem europosła Nowej Lewicy, fakt, że rząd PiS jako jedyny przeciwstawił się nowym przepisom ograniczającym użytkowanie aut spalinowych był „decyzją polityczną”.

„Polski rząd przyjął strategię straszenia nowościami polskiego społeczeństwa. Łatwiej jest rządzić ludźmi wystraszonymi, łatwiej jest ludzi wystraszyć, niż zacząć pracować i próbować coś zmienić”  tłumaczy Balt.

Według eurodeputowanego Lewicy, premier Morawiecki odszedł od swoich obietnic dotyczących zielonych inwestycji, gdy zauważył, że nie są one popularne wśród wyborców PiS.

„Polski rząd zamiast zwiększyć wydatki na zieloną energetykę, na innowacyjność w dziedzinie elektromobilności, mówi że się nie da i to jest uzasadnienie, żeby tego nie robić...Morawiecki obiecywał 1 mln elektrycznych samochodów, ale uznano, że to przerasta możliwości PiS i że jest elektorat, który można zagospodarować strasząc go i wmawiając, że się nie da czegoś zrobić. To łatwiejsze niż praca. Straszenie ludzi jest łatwiejsze niż wykonanie pracy” przekonuje Balt.

Zdaniem europosła, problemem są również „polskie firmy energetyczne, które są właścicielami kopalń węgla, więc jeśli będą inwestowały szybko w zielone źródła energii, to będą miały problemy z wiatrakami, ponieważ nie będzie im się opłacało utrzymywać tych kopalń. Będą musiały wydawać środki na zamykanie kopalń, odprawy, a to nie jest dzisiaj popularne politycznie w środowisku PiS”.

Marek Balt twierdzi, że „PiS opóźnia przejście na zieloną energię w Polsce, choć obywatele są na to gotowi. Przykładem są inwestycje ludzi w elektrownie fotowoltaiczne na własnych domach”.

Według eurodeputowanego Nowej Lewicy w polskim miksie energetycznym dużo większą rolę powinny odgrywać elektrownie produkujące prąd ze źródeł odnawialnych. „Powinniśmy dużo więcej zainwestować w elektrownie wiatrowe i słoneczne. Z analiz Komisji Europejskiej wynika, że Polska ma możliwość wybudowania 60 GW elektrowni wiatrowych na polskim wybrzeżu” przekonuje polityk.

 

„Przez opoźnienia w budowie elektrowni wiatrowych i słonecznych - jak tłumaczy europoseł - potrzebujemy przejść jednak na inne źródła energii, nieemitujące CO2 - atom. Okoliczności zmusiły nas do budowania elektrowni atomowych, ale zamiast dużych, powinniśmy zainwestować w SMR-y, czyli te małe, modularne reaktory atomowe, ktore mogą być wybudowane blisko ośrodków przemysłowych lub dużych miast i można wykorzystać je do produckji prądu, ciepła, czy chłodu”.

Europoseł ze Śląska przekonuje również, że „kopalnie powinnno się zamknąć raz na zawsze, ale w odpowiednim tempie. Najpierw powinniśmy zamknąć elektrownie węglowe, ponieważ my importujemy około połowy węgla, który w Polsce spalamy…Elektrownie węglowe powinny być zamienione na słoneczne, wiatrowe, a potem powinniśmy się zająć zamykaniem kopalń. Węgiel jest tak interesujacym materiałem, że nie powinniśmy go spalać, a wykorzystywać w nowoczesnych materiałach przyszłości. Kopalnie nie są problemem, tylko spalanie węgla, dlatego powinniśmy w pierwszej kolejności zlikwidować elektrownie węglowe”.

„Wszyscy na Śląsku jesteśmy zmęczeni oddychaniem brudnym powietrzem i wszyscy na Śląsku, choć szanujemy górników, chcemy już oddychać czystym powietrzem. W województwie śląskim mieszka 4,5 mln ludzi, w górnictwie pracuje ok 100 tys. osób i one też wiedzą, że praca w kopalni jest ciężka, niebezpieczna, szkodliwa dla zdrowia. Chcielibyśmy, żeby Śląsk był zielonym Śląskiem!”.

 

Posłuchaj rozmowy z Markiem Baltem: 

 

Pamiętaj, że możesz wspierać produkcję podcastu:

https://patronite.pl/dorotabawolek

 

 

Zobacz również

Migrant też człowiek!
Asystent europosła nie robi kawy...?
Oddech SI na plecach unijnych tłumaczy...

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...