„Krew i flaki w szkole średniej”, Kathy Acker. Przekład Andrzej Wojtasik. Wydawnictwo Ha! Art, Kraków 2022
8/10
Ależ mam zryty beret po tej lekturze.
Dobrałem specjalną muzykę do czytania. Musicie uwierzyć na słowo, że mój wybór jest najlepszym, jest uzupełnienie tej surrealistycznej (chwilami absurdalnej) fabuły.
A zatem LP 1997 roku; Smoke City – Flying Away i książka 1977 roku – Kathy Acker „Krew i flaki w szkole średniej”.
Muzykę odnajdziecie bez trudu na platformach (np. Spotify lub Tidal). Powieść można „dorwać” na stronie Wydawnictwa Ha!art. Premiera książki, w tłumaczeniu Andrzeja Wojtasika, miała miejsce w grudniu ubiegłego roku.
Książkę czytałem w szpitalu. Wszystek chore. Czytelnik, podmiot liryczny i pisarka.
Moim ulubionym fragmentem jest scena rozstania Janey i ojca. Stylistyczny zabieg powtórzeń nie nuży, raczej podnosi ciśnienie i tętno.
To samo miejsce spotkania/pożegnania. To samo jedzenie, powtarzalna herbata, restauracja, czas tylko wariuje, bo w uzupełnieniu przynosi nowe sceny. Didaskalia, a jednak.
O czym jest ta książka? Trudno o definicje, ciężko też o streszczenie. Początkowe sceny spokojnie (lecz nerwowo) można rozpisać jako dramat, a nawet monodramat.
Zabawiłbym się TUTAJ w reżysera. Głos z offu, odgłosy szamotaniny uczuć i odczuć.
I ta sukowatość, i ta niewyobrażalna (+18) opowieść o relacji Janey i ojca. A w tle Sally, która jest tylko i aż paprotką.
A potem wszystko się rwie i urywa. Niedźwiedź udaje zagubioną dziewczynkę. Niedźwiedź brany za komornika.
I kulawy bóbr, i Ohydny potwór oraz szczurzyca, oraz mapa jej snów.
Halucynacje lub skutki uboczne choroby psychicznej.
Chciałoby się rzec: - Próbowałem już wszystkiego! I tak najlepiej wychodzi mi przypadkowy seks…
Bo stosunek płciowy w części tej narracji, jest sprowadzony do obrzydliwej kotłowaniny lub kazirodczej wymiany… ognia.
A potem np. to:
„Wtedy niedźwiedź zaczął machać skrzydłami. Skrzydła poruszały się coraz szybciej i, szybciej i wkrótce niedźwiedź wzbił się w powietrze. Odleciał ciepłego domu bobra i ohydnego potwora i już nigdy go więcej nie widziano.
Janey staje się kobietą”
(i ruszamy się poruszamy po slumsach Nowego Jorku).
A rozdział o „halach przemysłowych” (brzmi to, jak fermy kurze), w których usadowiły się kobiety, czekające na aborcję jest tak sugestywny, że czytelnik (ja) nie wie co, jak, gdzie, po co i dlaczego?!
Lub wtedy gdy nastoletnia Penelopa jednego dnia ma wielomiesięczny brzuch, a innego dnia szkolny dozorca znajduje w piwnicy śmiertelne zawiniątko.
I po takich scenach — przerwa.
Pauza na muzykę, która jest równie szalona, chociaż nie punkowa, jak sam tekst.
ZACZYNAMY od „Underwater Love”, a potem np. „Dark Walk”.
Ta książka i ta płyta; wszędzie jest JANEY.
Kim jest/ była „zwariowana” pisarka, która popełniła taką opowieść?
Kathy Acker (1947-1997) – amerykańska powieściopisarka postmodernistyczna, debiutowała jako reprezentantka eksperymentalnego nowojorskiego podziemia literackiego połowy lat 70., jednocześnie zarabiając na życie tańcem erotycznym. Na początku lat 80. mieszkała w Londynie, gdzie napisała kilka swoich najbardziej cenionych przez krytykę utworów. Po powrocie do USA pod koniec lat 80. przez około sześć lat pracowała jako adiunkt w San Francisco Art Institute. Oprócz kilkunastu powieści pozostawiła po sobie kilka zbiorów poezji, scenariusze filmowe, liczne eseje i teksty z teorii literatury oraz jedno libretto operowe. Zmarła na raka piersi w klinice medycyny alternatywnej w Tijuanie. W Polsce opublikowano dotąd tylko jedną jej powieść, „Kicia, król piratów” w przekładzie Katarzyny Karłowskiej (Zysk i S-ka, 2002). Fragmenty „Blood and Guts…” w przekładzie Piotra Siemiona ukazały się w 1990 roku na łamach „brulionu”.
Nie ukrywam, że zaskoczyło mnie pojawienie się w tej nocie biograficznej nazwiska Piotra Siemiona. Ale wtedy włączyłem na maksa utwór Devil Mood (wciąż Smoke City) i zaskoczenie uleciało z dymem odpalonego kolejnego... papierosa. Razem z czartem, który gości w prozie Kathy Acker. Diabeł jest wręcz narratorem, narratorką… Bóg w tym czasie wystarał się o receptę z opiatami i odleciał z tej fabuły (kiepski żart?!) do innej np. Piotra Siemiona (Bella, Ciao).
A co jeszcze wyczytałem i przeczytałem. Pojawia się kryptogej, pan Linker, który ceni tężyznę fizyczną młodych mężczyzn. Dla pana Linkera nawet noszenie okularów jest oznaką słabości.
Faszysta jak nic!
A potem hipisowskie przyśpiewki, w stylu, że „wszyscy żyjemy w więzieniu: lub przypowieść o »dzikiej kobiecie«, która uprawiała seks pozamałżeński i w konsekwencji nosi „na cyckach czerwoną literę A”.
Cała powieść jest pisana z przesłaniem, ale chaos towarzyszący fabule, jest męczący, wręcz (na pewno!) depresyjny!
Rozłóżcie czytanie tej książki na raty. Podzielcie na fragmenty. Zbierajcie urywki i na wyrywki.
Czytanie jednostajne grozi porażeniem nerwowym. Naprawdę!
Są jednak fragmenty, które na długo zapadają w pamięć i do których chętnie się wraca, bo epika udaje lirykę, a wręcz się w nią przeobraża. Na przykład tu:
„Genet napisał: „Dzięki nędzy i samotności nie chodziłem po ziemi, lecz nad nią fruwałem. Jestem bowiem biedny i oskarżono mnie już o tyle kradzieży, że dziś jeszcze, gdy wychodzę z pokoju nazbyt lekko, na placach, wstrzymując oddech, nie jestem zupełnie pewien czy nie zabieram ze sobą dziur w zasłonach albo w tapetach”.
Prawda, że ujmujące – zajmujące?!
Czytajcie „Krew i flaki w szkole średniej”, bo warto poznawać alternatywne, punkowe pisanie sprzed lat!
Trwa ładowanie...