O tych chorych, i o tych, którym się udało.

Obrazek posta

Ostatnio mało postów, bo czasu też jak zwykle mało. W okresie gdy jest mniej jeży chciałam troche odgruzować chałupę po jeżach i przygotować się na jesienne sieroty. No ale jednak kojce puste nie stoją, sa jeże wymagające opieki stałej, które zostana już u mnie na zawsze, bo nie kwalifikują się do powrotu na wolność – nie poradzą sobie same. W tej chwili trafiają do mnie przede wszystkim jeże po wypadkach, po urazach, po spotkaniach z kosami spalinowymi, wycieńczone, zatrute, lub po prostu malutkie, które sobie nie radzą. Roboty więc jest sporo, bo jeśli nie cały czas przy jeżach, to przy porządkach w wolnych chwilach, a tutaj jest zajęcie co najmniej na 2-3 miesiące. Pewnie do Bożego Narodzenia znowu nie zdążę. Ostatnio trafiło do mnie kilka poszkodowanych jeży. Były dwa jeże zatrute trutką na mrówki - Czajka i Czajnik. Na szczęście szybka reakcja Państwa, którzy je znaleźli i bezbłędna diagnoza lekarza sprawiły, że ich pobyt u mnie trwał tylko około miesiąca. Czajka była w gorszym stanie, przez jakiś czas musiała przebywać w inkubatorze.

Jeże zostały wyleczone, odrobaczone, sprawdzono im zęby, i zdrowe wróciły na wolność.

Z Opola przyjechał Chester, jeż znaleziony na terenie Urzędu Skarbowego, którym zaopiekowała się Marta Falecka Zapewniła mu komfortowe warunki i opiekę do czasu załatwienia transportu do Kolczastego. Chester był jeżem po wypadku komunikacyjnym, wcześniej jednak musiał spotkać się z kosą spalinową. Po wypadku pozostał mu uraz głowy, obrzęk mózgu, jeż krwawił z ucha, kręcił się w kółko, głowę miał skręconą w prawo, do góry. Jak się później okazało, była to reakcja na ból , a nie wynik uszkodzenia mózgu. Kosa spalinowa zostawiła rany różnej wielkości. Niektóre były juz stare, zagojone, niektóre dopiero zaczynały się goić. Miały świeże strupy, pod którymi rozwijały się ropne stany zapalne. Chester miał ścięte kolce na głowie i w różnych miejscach na całym ciele, głównie na bokach. Nie wiem jak udało mu sie przeżyć. Chester dostał narkozę wziewną , lekarz usunął strupy, oczyścił rany i zaopatrzył je antybiotykiem. Pod niektórymi strupami była już nowa, zdrowa skóra. Po podaniu całej baterii leków, kroplówek i zapewnieniu całodobowej opieki, Chester powoli wrócił do zdrowia. Przestał się kręcić, głowa wróciła na swoje miejsce, ucho zostało wyczyszczone, został odrobaczony, sprawdzono mu zęby i całą jamę ustną. Rany ładnie sie wygoiły, nie były głębokie, więc odrosły na nich kolce. W trakcie pobytu w Kolczastym Chester pięknie przybrał na wadze i jako zdrowy, w pełni sprawny jeż wrócił na wolość 11 sierpnia.

22 lipca trafił do mnie Cekin, jeż z urazem tylnej łapy, prawdopodobnie efekt wypadku komunikacyjnego. Otwarte złamanie, ogromna opuchlizna, ropa z krwią, brak czucia w łapce, martwica tkanek. Niestety, łapki już nie dało sie uratować. Została amputowana.

Po amputacji Cekin zaskakująco szybko wrócił do zdrowia. Świetnie dawał sobie radę na trzech łapach, jadł za dwa jeże, przybrał szybko na wadze i po niecałym miesiącu opieki, wrócił na wolność. Na wszelki wypadek wypuściłam na prywatnej posesji z hektarem lasu i zarośli, z ogromną ilością jedzenia i dostępem do wody. Jest też przejście, więc jeśli Cekinowi się tam nie spodoba, będzie mógł iść w swoją stronę i na pewno da sobie radę na wolności.

Od 26 czerwca gości w Kolczastym Cezar, który nie miał szczęścia w spotkaniu z kosą spalinową. Miał na boku dużą, silnie zainfekowaną ranę, w której juz rozgościły się larwy muchy. Państwo, którzy go znaleźli oczyścili ranę wstępnie z larw i potem przywieźli jeża do Kolczastego. Druga rana była z tyłu, na zadzie. Mniejsza, ale też bardzo silnie zainfekowana, z której sączyła się ropa z krwią. Rany zostały oczyszczone, usunęłam resztę larw, podano odpowiednie leki i kroplówkę. Cezar wymagał codziennego czyszczenia rany i usuwania martwiczej tkanki.

W końcu , po tygodniu czyszczenia i opatrywania ran martwica ustapiła, tkanki były zdrowe. Nie zagojone, ale juz bez martwicy, co znaczyło, że teraz już będzie tylko lepiej. Rana na boku była jednak głęboka, bo po wygojeniu na bliźnie nie wyrosły jak na razie kolce, a to juz około miesiąca. Prawdopodobnie w tym miejscu już nie wyrosną, pozostanie łyse miejsce. Na szczęście nie jest ono duże i troche zasłaniają je kolce rosnące wokół blizny. Cezar niedługo puści mnie z torbami taki ma apetyt. Ucieka z kojca wdrapując się na domek noclegowy, więc zabrałam domek, a w zamian dałam mu ręczniki żeby było niżej. Cezar nie był jednak zadowolony. Cały czas demonstruje swoje niezadowolenie narzucając sobie ryjem ręcznik na grzbiet i potem drepta po kojcu dopóki ręcznik nie spadnie. Potem narzuca go znowu i tak w kółko. Już niebawem zwrócę Cezarowi wolność, jeszcze tylko trzeba zajrzeć mu do pyszczka i jeśli wszystko będzie dobrze, to za 2-3 dni może wracać do swojego prawdziwego domu.

Najdłużej z tegorocznych jeży zostanie u mnie znany już Cukierek z Opola. Kruszynka uratowana przez Marta Falecka

W tej chwili Cukierek jest juz zdrowy, odrobaczony i czekam tylko aż osiągnie odpowiednią wagę - brakuje mu jeszcze jakieś 200-300 g. Potem wróci na wolność.

Zobacz również

Oślepiony Arion
Ciężko bez mamy
Dostał na imię Cacek

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...