"(...) Tymczasem - niepostrzeżenie, podstępnie i podle rozpoczął się rok szkolny. Początek roku szkolnego to jest definicja tego, czym są “mieszane uczucia”. No bo z jednej strony, będąc pacholęciem cieszyłem się na to, że właśnie rozpoczyna się kolejny rok nauki, kiedy to mogę ponownie zacząć od zera. Z drugiej strony wiedziałem, że owa radość skończy się po tygodniu, a reszta to już będzie wyłącznie biblijny płacz i zgrzytanie zębów. Córka i syn poszli do “klas pierwszych” i mają przed sobą to, czego ja już mieć przed sobą nie będę, za czym nie wiadomo dlaczego w jakiś tam sposób dzisiaj zatęskniłem. No bo cóż piękniejszego może się w człowieku wydarzać niźli narodziny “wielkiej niewiadomej”, “czystej karty nieba”, po którym suną oceny roczne i semstralne, uwagi w dzienniczku ucznia, zebrania rodzicielskie, wezwania matki lub ojca do dyrekcji, szkolne wycieczki, fluoryzacja, wizyty w izbie pamięci, w której strzaskany odłamkiem stalowy hełm “Kościuszkowca” przypominał nie tylko o kruchości stali, ale również (a może przede wszystkim o tym), przypomina o tym, że “cud życia”, to jest iskierka, która gaśnie szybciej niźli się rozpala. (...)