W ostatnim orędziu o stanie UE w tej kadencji KE, jej przewodnicząca apelowała o dalsze wysiłki na rzecz wspierania Ukrainy i jej europejskich aspiracji; zapowiedziała przedłużenie przepisów o ochronie tymczasowej, z których korzysta 4 mln Ukraińców mieszkających obecnie w Unii i przekonywała, że rozszerzenia można dokonać bez zmiany traktatów, bo właśnie tego wiele unijnych stolic wolałoby uniknąć. Ale choć Przewodnicząca KE apelowała do władz Kijowa o przeprowadzenie reform przybliżających kraj do Unii, to daty ewentualnego przyjęcia Ukrainy do europejskiej rodziny nie podała. Zdaniem byłego ministra spraw zagranicznych, a obecnie europosła PO, Radosława Sikorskiego to świadoma, strategiczna decyzja.
„Słusznie, bo to by demotywowało kandydatów - mówi Sikorski i dodaje - „wiemy, że do UE się kandyduje przez dziesięciolecia, a jak się zamyka tysiące dziennikarzy i sędziów to można do niej nigdy nie wejść. Unia Europejska z każdą dekadą jest bardziej zintegrowana, co oznacza że państwu trzeciemu tym trudniej jest do niej przystąpić..” mówi Sikorski.
Były minister spraw zagranicznych zwraca uwagę na fakt, że choć minęło 10 lat od podpisania umowy stowarzyszeniowej Unii z Ukrainą, "parafowana podczas polskiej prezydencji, którą osobiście dopychałem kolanem w 2013 roku - ta umowa nadal nie została w pełni wdrożona w Ukrainie" - mówi Sikorski i dodaje "a do wynegocjowania z Ukrainą w sprawie członkostwa jest 35 rozdziałów, w tym tak wrażliwe, jak niewątpliwie będzie rolnictwo..”.
Radosław Sikorski przekonuje również, że na sam koniec negocjacji akcesyjnych w Ukrainie mogą pojawić się ruchy eurosceptyczne, które tak, jak miało to miejsce w Polsce przekonywały, że członkostwo nie jest w interesie kraju.
„W Ukrainie też znajdą się przedsiębiorcy polityczni, którzy będą żerować na kosztach przystąpienia do UE. Tak, jak w Polsce na koniec odezwali się politycy, którzy szczują na Unię, żerują na ludzkich strachach, szermują demagogicznie postrzeganym hasłem suwerenności”.
Na pytanie, czy Polska może zablokować przystąpienie Ukrainy do UE ze względu na wyzwania, jakie może dla nas stwarzać ukraińskie rolnictwo, o czym mówił niedawno polski minister ds. rolnictwa Robert Telus, Sikorski odpowiada:
„Mówiąc o 35 rozdziałach mówię, że ten dotyczący rolnictwa będzie najtrudniejszy i będzie miał najdłuższe okresy przejściowe”.
Zdaniem Sikorskiego ostatnia decyzja KE o nieprzedłużeniu embarga na ukraińskie zboże to wina rządu w Warszawie.
„PiS zawalił tą sprawę koncertowo zarówno na krótką, jak i na dłuższą metę, ale winnych nigdy nie znajduje u siebie. Pisowcy zamiast się pokajać, i wreszcie zorganizować system tranzytu, szantażują Ukrainę. Taka jest ich głupia wizja strategiczna.
PiS ma swojego komisarza ds. rolnictwa, który dopuścił do tego, że w dziedzinie handlu zbożem, Ukraina została przyjęta do UE bez żadnych negocjacji i on jeszcze udaje, że nic w tej sprawie nie może. A może rzeczywiście nic nie może, ale to znaczy, że jest zwykłym dietetykiem, a nie komisarzem!”
W orędziu o stanie UE tym razem Ursula von der Leyen bardzo mało miejsca poświęciła zagrożeniom dla rządów prawa w krajach członkowskich. Według Sikorskiego „sprawa jest oczywista!”. Polityk wskazuje na doniesienia w europejskiej prasie, mówiące o tym, „że Polsce grozi nawet odebranie funduszy strukturalnych. Jeśli Kaczyński wygra trzecią kadencję i zrealizuje to co zapowiada, czyli wzięcie ostatniej barykady - niezawisłych sądów, to Polska nie tylko nie dostanie pieniędzy, ale będzie na najlepszej drodze do wyjścia z Unii” przekonuje europoseł PO.
Były minister spraw zagranicznych zwraca uwagę na brak spójności w krytyce UE przez obóz rządzący w Polsce.
„Te europejskie mądrości pisowskie, które nigdy się nie sprawdzają, to są takie same mądrości od tych samych, którzy mówią, że UE ma się stać strefę wolnego handlu a w kolejnym zdaniu, że ma nas bronić przed Putinem i mieć silną politykę obronną. To niech się zdecydują! Strefy wolnego handlu nie mają funduszy strukturalnych i polityk obronnych” tłumaczy polityk.
W orędziu o stanie Unii Ursula von der Leyen przekonywała, że pakt migracyjny, który będzie przedmiotem referendum w Polsce, to uczciwe rozwiązanie, które przyczyni się do lepszej ochrony granic i ludzi, którym należy się azyl.
Radosław Sikorski przywołuje w tym kontekście ostatnią aferę migracyjną w Polsce.
„PiS wdrożyło już swój własny pakt migracyjny, polegający na przyznawaniu setek tysięcy pozwoleń na pracę i sprzedawaniu polskich wiz na bazarkach w Azji i Afryce, więc niech oni się w sprawie paktu migracyjnego zamkną! Oni już swój wprowadzili! Tylko się dziwię, że jeszcze ktokolwiek się daje na tę hipokryzję nabrać!” tłumaczy europoseł PO.
Jego zdaniem unijny pakt migracyjny, nad którym trwają końcowe prace w Brukseli, a któremu sprzeciwia się polski rząd „to mechanizm solidarności z krajami, które przyjęły ponadstandardową ilość migrantów. Polska jest takim krajem i Polska by na tym skorzystała” przekonuje eurodeputowany. I tłumaczy, że jeśli w referendum Polacy zagłosują przeciwko temu rozwiązaniu: „to będzie to dowód na skuteczność goebbelsowskiej propagandy w Polsce. Bo jak można być przeciwko paktowi migracyjnemu, który Polsce nic nie narzuca, a jednocześnie władza importuje największe ilości migrantów spoza Europy w tysiącletniej historii Polski. Jeśli jesteśmy za kontrolowaną migracją, to nie powinniśmy popierać tego rządu! Wystarczy się przejść po ulicach polskich miast, nie trzeba statystyk czytać, wystarczy kierowcę Ubera zapytać, jak się dostał do Polski” mówi europoseł.
Najmocniejszym punktem przemówienia Ursuli von der Leyen była zapowiedź dochodzenia w sprawie chińskich aut elektrycznych, które zalewają unijny rynek, nie zważając na panujące na nim zasady konkurencji.
„Światowe rynki są jednak zalewane tańszymi chińskimi samochodami elektrycznymi. Ogromne dotacje państwowe sztucznie utrzymują ich ceny na niskim poziomie. Zakłócają funkcjonowanie naszego rynku. A ponieważ nie zgadzamy się na zakłócenia wewnętrzne, nie zgadzamy się też na zakłócenia zewnętrzne. Mogę dziś w związku z tym ogłosić, że Komisja wszczyna dochodzenie antysubsydyjne w sprawie pojazdów elektrycznych pochodzących z Chin. Europa jest otwarta na konkurencję. Ale nie na równanie w dół” mówiła w czasie orędzie szefowa Komisji Europejskiej.
Wg analizy „Focus on China”, opublikowanej niedawno przez Instytut Pułaskiego w ostatnich miesiącach zwiększa się zaangażowanie „państwa środka” na arenie międzynarodowej i wpływ na organizacje międzynarodowe, w tym w Światowej Organizacji Zdrowia.
„Niegdyś Chiny były dosyć pasywne w ONZ często wstrzymując się od głosu w Radzie Bezpieczeństwa. Dziś wyraźnie zwiększają swoją aktywność w Narodach Zjednoczonych i agendach Organizacji. Widać to szczególnie np. w Radzie Praw Człowieka, gdzie Chińczycy starają się blokować negatywne dla nich raporty oraz Światowej Organizacji Zdrowia. Chinom w WHO zależeć może m.in. na ochronie własnych przemysłów np. żywnościowego i tytoniowego przed regulacjami międzynarodowymi. Dla przykładu, zdaniem ekspertów ds. zdrowia Ramowa Konwencja Światowej Organizacji Zdrowia o Ograniczeniu Używania Tytoniu, która jest koronnym projektem WHO, w obecnym kształcie nie przyczyniła się w istotny sposób do ograniczenia liczby palaczy, a w ostatnich latach, pod naciskiem WHO, doszło np. do wzrostu presji na zwalczanie wyrobów alternatywnych wobec papierosów, co w sposób pośredni chroni silny przemysł tytoniowy w ChRL” tłumaczy dr Tomasz Smura z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.
„Sala dobrze przyjęła zbadanie tego, czy chcinskie samochody elektryczne nie są subsydiowane" - mówi Sikorski i dodaje, „Ja jestem za wolną konkurencją, ale na równych warunkach. Chiny od dekad nie przestrzegają niektórych zapisów a szczególnie ducha Światowej Organizacji Handlu. Uważam, że naiwność nie jest cnotą! (...) Jestem współautorem stanowiska PE wobec Chin, w którym raportu PE w sprawie relacji z Chinami, w którym ukłułem taki slogan: 1/ współpracować tam, gdzie to przydatne: klimat, walka z terroryzmem, 2/ konkurować tam, gdzie to potrzebne: produkcja przemysłowa, rynki trzecie i 3/ konfrontować tam gdzie to nieuniknione, gdyby np. Chiny próbowały siłą zmieniać granicy lub gdy stosują nieuczciwe praktyki handlowe. Komisja Europejska uznała Chiny za rywala systemowego.”
Wg wielu obserwatorów życia politycznego w UE, orędzie Ursuli von der Leyen mogło być jej orędziem programowym, wyborczym. Niemiecka polityk może bowiem ubiegać się o drugą kadencję w fotelu Przewodniczącej KE. Radosław Sikorski pozytywnie ocenia jej dotychczasowe osiągnięcia i przekonuje, że otrzyma od niego ponownie poparcie, jeśli będzie się ubiegać o zachowanie stanowiska. "Z tej wielkiej trójki (Ursula von der Leyen, Roberta Metsola i Charles Michel) jest najbardziej kompetentna i energiczna, jest dobrą Europejką i zasługuje na przedłużenie kadencji" mówi europoseł PO.
Były minister spraw zagranicznych przekonuje, że nie należy dyskwalifikować jej ze względu na doniesienia dotyczące braku przejrzystości przy zakupach szczepionek od koncernu farmaceutycznego "Pfizer", choć zdaniem PiS to jeden z powodów, dla których nie powinna być ponownie wybrana na to stanowisko.
"Wszyscy są mądrzy, jak niebezpieczeństwo minęło, a to była sytuacja wyjątkowa, z którą Europa nigdy nie miała do czynienia. Zdrowie do tej pory należało do kompetencji państw członkowskich. Groziła nam wojną o maseczki, szczepionki, wyrywanie sobie tych rzeczy niezbędnych do ratowania ludzi między państwami członkowskimi. Ursula von der Leyen to uporządkowała, spowodowała, że kupowaliśmy to wspólnie. Wydaje mi się, że nieprawidłowości związane ze szpitalami covidowymi, czy z wyborami kopertowymi, czy niecertyfikowanymi maseczkami i niedziałającymi respiratorami w Polsce były znacznie większe" przekonuje Sikorski.
Posłuchajcie mojej rozmowy z byłym szefem dyplomacji RP:
I wspierajcie produkcję podcastu!
Trwa ładowanie...