Polexit to jedno z haseł kampanii wyborczej w Polsce. Do tej pory używane głównie przez opozycję, która ostrzega, że kolejne rządy PiS doprowadzą do wyprowadzenia Polski z UE. Ale do opuszczenia Europejskiej Wspólnoty zaczynają też namawiać prawicowi komentatorzy życia politycznego w Polsce. Na okładce „Do rzeczy” w tym tygodniu umieszczono tytuł „Tak! Należy wyjść z Unii Europejskiej!”.
Europoseł PiS Ryszard Czarnecki z takim postulatem się nie zgadza i zapewnia, że polexit nie jest zamiarem jego partii.
„Możemy równie dobrze rozmawiać o Yeti w Himalajach albo potworze z Loch Ness..Bądźmy poważni, nie ma takich zamiarów, choćby dlatego, że politycy PiS to nie są samobójcy. To są pragmatycy, którzy doskonale wiedzą, że po pierwsze ze względów geopolitycznych nasza obecność w UE jest wskazana i potrzebna. Po drugie, skoro 4/5 Polaków chce byśmy w UE byli, to sprawa jest przesądzona…Polexit to jest political fiction, gatka szmatka, żeby przestraszyć naszych zwolenników i zintegrować niechęć do nas wyborców opozycji” zapewnia Czarnecki.
Europoseł PiS przekonuje jednak, że w Polakach obudził się eurosceptycyzm.
„Polacy, którzy deklarują, że Polska powinna, musi być w Unii, jednocześnie są coraz bardziej krytyczni wobec unijnej biurokracji i działań Komisji Europejskiej. Tego wcześniej nie było. Narasta krytycyzm nie naszej obecności w UE i jej sensu, to jest dogmat, to jest święte, ale narasta krytycyzm wobec KE, struktur unijnych. Przestano patrzeć na Brukselę, jak na święty obrazek. Do tej pory uważano, że Bruksela zawsze ma rację, teraz to się zmieniło i da się to zauważyć” mówi Czarnecki.
Polskie władze są też jak przekonuje eurodeputowany PiS bardziej asertywne w stosunkach z unijnymi instytucjami.
„Polska artykułuje swoje interesy i czasem są one sprzeczne z interesami naszych sąsiadów bliższych czy dalszych. Oni nie byli do tego przyzwyczajeni, bo poprzednie rządy starały się być dla nich bardzo miłe, nie sprawiały kłopotów, dlatego jest takie zaskoczenie, szok, że Polska się stawia, że Polska ma wymagania, ma nawet żądania, żeby bronić swoich interesów gospodarczych czy geopolitycznych, ale mam nadzieje że Unia do tego przywyknie, bo Unia jest bardziej pragmatyczna niż się myśli” twierdzi Czarnecki.
Czy UE jednak na pewno nie powie kiedyś dość i nie zakręci na dobre kurka z pieniędzmi? W Brukseli słychać, że KE nie zamierza już nie tylko wypłacić KPO, ale również środków z głównych unijnych funduszy, jeśli Warszawa nie wycofa kontrowersyjnych reform sądownictwa.
„KE jest pragmatyczna, jeśli PiS wygra wybory po raz trzeci, to KE będzie starała się z nami żyć po prostu bez miłości, ale jednak kooperować razem w ramach Unii. Każdy lubi gdybać, trzymajmy się faktów i chodźmy po ziemi" - przekonuje Czarnecki i dodaje:
„Może niektórzy politycy europejscy chcieliby wypchnąć Polskę i Węgry z UE, wtedy może byłoby łatwiej. Cohn Benditt (były, wieloletni szef Zielonych w PE) wieścił, że Polska i Węgry z własnej woli znajdą się poza Unią, ale wtedy nie trzeba płakać, bo Unia będzie lepsza” przypomina europoseł PiS.
Ryszard Czarnecki zapewnia również, że pomimo sporów z Brukselą, Polska nie znalazła się na peryferiach Unii, bo wciąż jest piątym największym kraje wspólnoty i sojusznikiem numer jeden USA w Europie. „Wojna pokazała, że Polska miała racje jeśli chodzi o politykę wschodnią UE. Przyszedł czas, że Polska jest punktem odniesienia, z Polską trzeba się liczyć”.
Ostatni spór o embargo na ukraińskie zboże, w którym KE wzięła stronę Ukrainy, pokazał jednak, że po przystąpieniu Kijowa do Unii, to może ten najnowszy wschodni członek europejskiej rodziny zajmie pozycje Polski.
„To melodia dalekiej przyszłości" - przekonuje Czarnecki i tłumaczy, że droga Ukrainy do UE wcale nie będzie ani łatwa, ani szybka.
„Ukraina nie będzie mieć taryfy ulgowej ze względu na wojnę. Ukraina musi spełnić szereg kryteriów by do UE wejść. To jest kwestia biznesu. UE nie chce dopłacać do tak wielkiego kraju, więc na pewno wejście do UE to będzie dla Ukrainy tor z przeszkodami i to nie Polska będzie te przeszkody stawiać”.
Choć ostatnie, antyukraińskie wypowiedzi polskich władz mogły świadczyć o czymś innym...
„To są spory taktyczne miedzy Warszawą a Kijowem” - uspokaja Czarnecki i dodaje:
„I Warszawa i Kijów wiedzą że w wymiarze geostrategicznym nasza współpraca jest potrzebna dla obu stron. Nie dlatego, że Ukraińcy kochają Polaków, a Polacy Ukraińców, tylko dlatego, że to jest wspólny interes po prostu. Zrozumienie Ukrainy po stronie polskiej jest dużo większe niż krajów Europy Zachodniej, nie mających takich doświadczeń z Rosją, jak my. To nie my tu jesteśmy tymi którzy tamę, czy barierę stawiają na drodze Kijowa do Brukseli” zapewnia eurodeputowany PiS.
Posłuchajcie rozmowy z Ryszardem Czarneckim:
I wspierajcie produkcję podcastu:
https://patronite.pl/dorotabawolek
Trwa ładowanie...