Dziki Wschód

Obrazek posta

Dziki Wschód

 

W nocy oglądałem serial „English” (Angielka”). Western o ponurych i bezwzględnych czasach narodzin wielkiej Ameryki. Wychodziłeś z domu i nie miałeś pewności, że ujdziesz z życiem przez najbliższe sto jardów. Jeden z odcinków kończy ta niezwykła pieśń.

__

Cliff mieszkał na rogu Nowolipek i Marchlewskiego. Miał własne mieszkanie, co było wówczas rzeczą trudną do wyobrażenia. Spotykaliśmy się codziennie, z naręczem tanich win, w ilości przynajmniej jedna butelka na łeb. Było nas kilku, czasem dziewczyny. Słuchaliśmy godzinami muzyki, bawiliśmy się samochodzikami pomykającymi przez trzy pokoje po skomplikowanym torze wyścigowym, obgadywaliśmy świat i przeczytane książki. Byłem najmłodszy z nich, miałem 17 lat. Reszta sporo powyżej 20.

Pewnego dnia dyskusja objęła książkę „Tortilla Flat” Johna Steinbecka. Starsi koledzy opowiadali o niej z takim zapałem (Cliff ją miał), że natychmiast ją chwyciłem, usiadłem w kącie i zacząłem czytać. Po paru kwadransach miałem wrażenie, że jestem w Monterey wśród jej bohaterów. Kumple mieli podobne zdanie.

Byliśmy grupą utracjuszy bez żadnego planu na życie. Zero rozsądnych perspektyw, co najwyżej zastanawianie się na tym, za co kupimy parę alpag następnego dnia. Nagle biorąc do ręki kolejną flaszkę wina w dłonie Cliff rozkazał: „Idziemy to wypić jak ludzie”. Udał się do drzwi . „Gdzie?!” – zapytaliśmy w kilku naraz. „Tam, gdzie jest nasze miejsce” – odpowiedział i drzwi otworzył. Wyszedł na klatkę schodową. Mieszkał na trzecim piętrze, na korytarzu klatki schodowej były jeszcze drzwi do dwóch innych mieszkań oraz brudne drzwi do zsypu na śmieci. Otworzył je i wszedł do środka. Weszliśmy za nim (we czterech). Cliff o ścianę ostukał lak, którym oblany był korek w butelce, flaszkę podał mnie, bo umiałem odbijać i mruknął "Otwieraj!". Walnąłem kilka razy nasadą dłoni w denko i korek się wysunął. Oddałem flaszkę Cliffowi. „Za tych co garują!” zaanonsował chlusnął nieco wina na podłogę. Następnie oznaczył paznokciem poziom wina, pociągnął parę łyków i oznaczył na etykiecie poziom płynu po wypiciu swojej działki. Kolejno piliśmy i każdy paznokciem wydrapywał poziom wina, żeby było po równo. Gdy wypiliśmy flaszkę do dna 
wyrzuciliśmy puste szkło do zsypu i wróciliśmy do mieszkania. Czuliśmy się, jakbyśmy wrócili z Monterey właśnie. Z domu Danny’ego. Danny, był bohaterem Steinbecka, właścicielem domku w dzielnicy Tortilla Flat. Jego kumple - Pilon, Pablo, Jezus Maria, Wielki Joe Portugalczyk i Pirat - domu Danny’ego pili wino. To było ich głównym zajęciem.

Stanowiliśmy mocne combo o wielkich aspiracjach, szlajające się jak najpodlejsze nurki śmietnikowe. Marzyliśmy o życiu w Kalifornii jako nędzarze. Piękne usadowienie na świecie. W zsypie piliśmy w składzie: poeta i nauczyciel angielskiego w liceum, prawnik pracujący w urzędzie miasta, syn dyplomaty, znakomity elektronik, no i ja – w sumie nikt, choć już grałem z Marylą Rodowicz. Wszyscy osiągnęliśmy w życiu sporo. Dziwne.

Od tej pory regularnie chodziliśmy żł
opać bełty w zsypie. W naszym zsypie. To nas przenosiło we właściwe miejsce.
__

Serial „Angielka” jest zapisem czasów narodzin wielkich Stanów Zjednoczonych. Chwilami równie okrutnym i zarazem pociągającym, jak mój ukochany serial „Deadwood”, w innych momentach przypomina „Gangi Nowego Jorku”, niesamowity film Martina Scorsese o początkach wielkiej metropolii (1846), gdzie wydłubanie komuś oczu było codziennością. Niekiedy zastanawiam się nad tym, jak to było kiedyś. U zarania narodzin cywilizacji. Jak powstała Polska.

Bolesław Krzywousty kazał wyłupać oczy swojemu bratu Zbigniewowi, by go oduczyć knowania. Co by się stało, gdyby tę scenę pokazać w filmie o tamtych czasach, tuż po przyjęciu przez Polskę chrztu? Gdyby tę scenę pokazać w bezlitosnym i dosłownym wykonaniu Daniela Day Lewisa? Albo kary stosowane przez Bolesława Chrobrego: A jeśli kędy nierządnica się znalazła, tedy szpetną i okrutna karę na niej przez obcięcie części wstydliwej wymierzano, a ten wycinek na drzwiach domu był zawieszany” (Ditmar vel Tietmar, Ks.VII, ust.2)

Gdy się ogląda rysunki narzędzi tortur ze średniowiecza – może skóra ścierpnąć. Mordowali własnoręcznie Mieszko II, Bolesław Chrobry, Kazimierz Wielki. „Zielona granica” to pikuś przy tamtych wydarzeniach. Czy w oczach PISowskich aktywistów byłby to atak na polskość? Na naszą „wielką” historię? Śmiech mnie ogarnia. Obdzieranie ze skóry przez kata Jurka z Biecza było tak widowiskowe, że ściągało tłumy na rynki miast i wsi. Był wyjątkowo sprawnym katem. Potrafił ścinać głowę w powietrzu, bez użycia pieńka, albo dwie głowy naraz… A pracy w mieście położonym przy ruchliwych szlakach handlowych, przyciągających zbójników, nigdy nie brakowało.

___

Jako dzieciak jeździłem do babci Cecylii na wieś. Dukty, koleiny, koń w kieracie, koszenie zboża sierpem i kosą, furmanki, sieczkarnia na korbę, cieśla ręcznie strugający koła do wozów. Pamiętam to jako piękne. Lubiłem to. Na ulicach, które z nazwy były ulicami, a tak naprawdę rozjechaną ziemią, walały się krowie placki, niektórzy nimi palili w piecach, gdy się zeschły na słońcu. Na tej wsi w czasie drugiej wojny światowej jeden z pięciu właścicieli pięciu zakładów trumniarskich, należących do jednej rodziny K. (czterech braci i ojca), przystojniak, który słynął z bitności, został pewnego dnia dorwany przez granatowego policjanta i mocno obity drewnianą pałką. Jak mówił "za krzywe spojrzenie". Parę tygodni później policjanta znaleziono martwego bez głowy. Ktoś mu ją wprawnie uciął i gdzieś ukrył. Nie pamiętam, czy głowę kiedykolwiek znaleziono, w każdym razie pochowano cpolcjanta bez niej. Pewnego dnia, gdy wojna się skończyła, znikł pies mojej babci, duży i groźny psi byczek o imieniu Bary. Młodzian od trumien przyznał się potem mojej babci, że po obszczekaniu przez Barego wkurzył się, psa schwycił i uciął mu jaja nożem. Pies gdzieś pognał wyjąc z bólu. Gdy babcia zapytała „Jak mogłeś?!”, usłyszała odpowiedź: „Uciąłem łeb granatowemu, to mogłem i psu jaja urżnąć”.

To wszystko brzmi jak film przygodowy. Film „Krzyżacy” pokazał zręcznie (czyli bezkrwawo) scenę oślepienia rozżarzonym mieczem Juranda ze Spychowa przez Zygfryda de Löwe, krzyżackiego komtura. To było ok, bo jednak zwyrodnialcem Niemiec mógł być. Ale żeby Polak komuś oczy wyłupał? Niemożliwe. Gall Anonim i Wincenty Kadłubek to „parszywi kłamcy, szczujący na Polskę, po prostu anty-Polacy, w gruncie rzeczy na pasku Hitlera, Adenauera i Merkel” (powiedziałby mały z Żolka)

___

W „Angielce” macie wszystko. Jest mordowanie Indian Czejenów i Paunisów, grabienie i przejmowanie siłą ich ziemi, ucinanie powiek kobietom, masowe wybijanie bizonów tylko po to, by rdzenni mieszkańcy Ameryki nie mieli co jeść, są gwałty, porwania, jest syfilis – tak wyglądała codzienność tamtych czasów. Istniejące przekazy historyczne potwierdzają autentyczność tych zdarzeń. Mordowanie indiańskich dzieci tylko za to, że używały swojego plemiennego języka i nie znały słów angielskich, było brutalną praktyka w zakonnych szkołach dzisiejszej Kanady. Szokiem są masowe groby tych dzieci odkrywane dziś na podwórzach szkolnych. Człowiek nie jest udanym projektem natury.

A propos. W latach 60-tych śląskie dzieci w szkołach Katowic czy Bytomia były karane biciem linijką pod rękach, kiedy mówiły po śląsku. Chłopcy z Dżemu opowiadali mi o tym ze złami w oczach. 

___

Według pisowskiej propagandy Polacy mają nieskazitelnie czyste ręce i sumienia. Nikt nikogo nigdy nie skrzywdził. A jeśli - to nie był Polakiem, był zdrajcą. Trochę tak, jak rozmowa z księdzem o mordercy: „On nie mógł być chrześcijaninem, gdyby wierzył w Jezusa, to by nie mordował”. Koniec.

___

Scenariusz „Zielonej granicy” został napisany w oparciu o fakty. W trakcie apogeum konfliktu Maja Ostaszewska była na miejscu z aktywistami i udzielała pomocy. Marzła w lesie, gdy opatulała ofiary. Zawsze ją podziwiałem. Pojechała prosto z planu zdjęciowego, by po parunastu dniach na granicy wrócić prosto na scenę teatru. Na granicy był Maciek Stuhr. Był Jurek Owsiak. Łazili po lasach w strefie zakazanej, widzieli wygnanych na mróz, widzieli ofiary. Jednym z aktorówZielonej granicy” jest uchodźca, który cudem ocalał, choć wcześniej był wypychany przez naszych ludzi w mundurach poza druty. Wszyscy konsultowali sceny. Zaszczuwanie bohaterów filmu nic nie da.



Lista proskrypcyjna pisowskiego kandydata na posła, który z imienia i nazwiska wymienia polskich aktorów występujących w filmie Agnieszki Holland i sugeruje, że możnaby ich zlikwidować, jak kiedyś 
Igo Syma, kolaboranta z hitlerowcami w czasie II wojny światowej, na którego polska podziemna wydała wyrok śmierci jest przerażający. Pewnie za kilkanaście lat haniebny akt pisowskiego aktywisty zostanie użyty w formie jakiejś sceny w jakimś filmie – i będą protesty. I wrzaski, że to nieprawda.

__

Juranda ze Spychowa w filmie „Krzyżacy” Aleksandra Forda grał wymieniony przez Mateckiego Andrzej Szalawski. Oto co na jego temat pisze Wikipedia:

"Aktor do śmierci spotykał się z ostentacyjną niechęcią części kolegów, którzy nie wierzyli – lub nie chcieli uwierzyć – w jego niewinność (nie bez znaczenia była tu ponoć powierzchowność aktora – przystojny i inteligentny, ze skłonnością do wywyższania się i egotyzmu). Do jego najzagorzalszych przeciwników należał Bohdan Korzeniewski. To za sprawą jego donosu i oskarżenia o kolaborację z Niemcami do Departamentu Spraw Wewnętrznych AK, Szalawski został podczas okupacji skazany na hańbiącą karę ostrzyżenia włosów (ostrzygł się sam). Jego obrońcy, wśród których był m.in. Kazimierz Moczarski, nigdy jednak nie zwątpili w jego prawość.


Sam Szalawski do końca życia walczył o odzyskanie dobrego imienia. W 1966 Sąd Wojewódzki dla miasta Warszawy zdecydował wprawdzie o zatarciu skazania, jednak za jego życia nie przeprowadzono rehabilitacji. Ministerstwo sprawiedliwości „nie znajdowało podstaw do wniesienia rewizji nadzwyczajnej."

Szlawski zmarł na wylew 11 października 1986 roku. Na jego skromnym grobie aż do śmierci jego żony Izabeli Wilczyńskiej-Szalawskiej nie było krzyża. „Uważałam, że swój krzyż Andrzej nosił na barkach przez większą część życia”– tłumaczyła jego żona. – „Nie chciałam, żeby cień krzyża padał jeszcze na jego grób”.

LOVE. ZH

__

 

W tym tygodniu będę uczestniczył w paru spotkaniach wyborczych, wspierając głównie kobiety. W niektórych miejscach będę z ochroną, w innych bez. Trzymajcie kciuki :)

Widzimy się o 21:00 na moim Facebooku! Z.

Zobacz również

14:19, niedziela
Wzruszenie
Szukając słowa

Komentarze (2)

Trwa ładowanie...