Kącik publicystyczny:
Co z tą Rosją?
Kiedy obecnie oczy całego świata są zwrócone zdecydowanie na konflikt palestyńsko-izraelski, wielu komentatorów, a zwłaszcza opinia publiczna zdaje się zapomnieli o toczącym się za naszą wschodnią granicą konflikcie.
Warto nam zastanowić się nie nad samym konfliktem, a nad jego skutkami dla Rosji
„Nie ma byłych agentów”.
20 grudnia 1999 r. w siedzibie FSB na Łubiance odbyło się okolicznościowe spotkanie z okazji Dnia Czekisty. Tym razem uroczystość z udziałem najwyższych rangą i najbardziej zasłużonych „czekistów” zaszczycił urzędujący premier Rosji, płk Putin.
„Drodzy towarzysze – zwrócił się do zebranych. – Chciałbym zameldować, że grupa agentów FSB, których wysłaliście do pracy pod przykrywką w rządzie, wykonała pierwszą część swojej misji”. Uczestniczący w tym przyjęciu oficer FSB wspominał: „Wiedzieliśmy, że druga część misji to zostanie prezydentem i mianowanie byłych kolegów z KGB na najwyższe stanowiska rządowe”. Putin zapewnił zgromadzonych na sali oficerów, że nie zapomni o nich, gdy wykona misję i przejmie władzę w Rosji.
Od dekad władzę w Rosji, a wcześniej w ZSRR przejmowało się za pomocą intryg i zakulisowych operacji. Naiwnością jest myślenie, że po upadku systemu komunistycznego wybory zmieniły tutaj cokolwiek. Tam to władza kreuje opinię publiczną i głosy, a nie odwrotnie. Wielką rolę w kreowaniu głosów mają oczywiście służby specjalne, które nie są po prosty wykonawcą woli władzy. One są władzą.
Rosja pod rządami Władimira Putina to system zbudowany na udanej operacji specjalnej polegającej na przejęciu władzy. Wyznaczenie przez ustępującego Borysa Jelcyna w zamian za nietykalność(przepotężne afery korupcyjne w rodziną Borysa Nikołajewicza w tle) Władimira Putina, oficera KGB, byłego dyrektora FSB i ówcześnie premiera nie było niczym innym, jak operacją specjalną która miała na celu przywrócić Rosję “ludziom służb”.
Ludziom, którzy przez koneksje z czasów ich pracy w służbach i “namaszczeniu” przez Kreml zdobyli niewyobrażalne fortuny.
Do Putina należała pełnia władzy politycznej, podczas gdy inni jej członkowie mogli poprawiać swój status majątkowy w zamian za uwzględnianie udziału dla Putina. Ludzie, którzy wsparli Putina, dzięki tym pieniądzom kupili sobie luksusowe jachty, rezydencje w Londynie, Paryżu, na Lazurowym Wybrzeżu i co tylko mogli zapragnąć.
Teraz przez trwające sankcje i działalność Zachodu, po przeciągającej się wojnie na Ukrainie ludzie ci stracili fortunę. Gigantyczne pieniądze. Zwykli, szarzy obywatele nie odczuli tego tak, jak rosyjscy oligarchowie.
To koszty, które zaczęli ponosić w sposób nieproporcjonalny beneficjenci ustroju putinowskiego, którzy nie mieli udziału we władzy ani wpływu na decyzję o wojnie z Ukrainą
Obecna “operacja specjalna”, która toczy się na Ukrainie, w odróżnieniu od tej która toczyła się na Kremlu - toczy się jak najgorzej dla jej architekta.
Myślę, że bez żadnych wątpliwości można stwierdzić, że jej fiasko będzie mieć dla Rosji konsekwencje ustrojowe.
Putin będzie dążył do odzyskania politycznej kontroli nad procesem politycznym prowadzącym do przedłużenia jego władzy. Ale nigdy wcześniej nie był tak osłabiony politycznie – a im dłużej trwa wojna z Ukrainą, tym będzie słabszy. Zaś jego polityczni konkurenci wcale nie muszą być zainteresowani w pomaganiu mu, aby tę wojnę wygrał.
Przecież przez niego stracili mnóstwo pieniędzy i wpływów. Tym bardziej - skoro chciał się za jej pomocą umocnić, to dlaczego mają mu w tym pomagać?
Już od jakiegoś czasu mówi się o trwającej walce o władze, w którą zaangażowane są, a jakże, resort bezpieczeństwa z dyrektorem FSB Aleksandrem Bortnikowem na czele, armia i potężni rosyjscy oligarchowie.
Dla Putina wojna zakończyła się fiaskiem i trwa już za długo. Im dłużej trwa, tym bardziej degraduje się jego autorytet. Ten obrót wydarzeń nie musi napawać troską wszystkich uczestników procesów politycznych w Rosji. Zwłaszcza tych zainteresowanych zmianą politycznych reguł, jeśli nie przywództwa.
Nadchodzą zmiany i wbrew temu, co wielokrotnie, w swej dobrodusznej naiwności, głoszą tzw. obserwatorzy - wcale nie uważam, że będą to zmiany dobre, czy ogólnie mówiąc “demokratyczne”.
Rosjanie nigdy w swojej historii nie zaznali prawdziwej wolnej władzy i mechanizmów demokratycznych. Jedyne, co poczuli to ich namiastkę zaraz po upadku ZSRR, kiedy wprowadzano reformy ale nie potrafili kompletnie się odnaleźć w tej rzeczywistości.
Rosja musi żyć pod butem, bo wtedy jest jej najlepiej. Nie jest to dobre, każdy z nas zdaje sobie z tego sprawę.
Ale musimy też zdać sobie sprawę z tego, że dla tego kraju nie ma innej drogi i tak dziś, jak od wieków - zawsze będzie państwem, z którym trzeba się liczyć jako agresorem.
Trwa ładowanie...